• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jak zostać menadżerem? Robert Raszczyk nie ceni wyniosłych szefów

Robert Kiewlicz
15 listopada 2019 (artykuł sprzed 4 lat) 
- Osobiście wyznaję motto - jestem tak dobrym zarządzającym jak ludzie, których dobrałem i którymi kieruję w zespole; samemu nie jestem w stanie wiele osiągnąć, szczególnie przy wielowątkowych projektach - twierdzi Robert Raszczyk. - Osobiście wyznaję motto - jestem tak dobrym zarządzającym jak ludzie, których dobrałem i którymi kieruję w zespole; samemu nie jestem w stanie wiele osiągnąć, szczególnie przy wielowątkowych projektach - twierdzi Robert Raszczyk.

Pracował fizycznie i umysłowo, co - jak twierdzi - przydaje mu się do dzisiaj. Przez lata związany z rynkiem kapitałowym, obecnie zajmuje się produkcją odzieży reklamowej. O tym, dlaczego dyktatura to nie najlepszy sposób na zarządzanie zespołem i czy pieniądz jest naprawdę najlepszym motywatorem, rozmawiamy z Robertem Raszczykiem, zastępcą dyrektora zarządzającego, prokurentem w Brands Polska i wykładowcą Szkoły Giełdowej przy Politechnice Gdańskiej. W poprzednim odcinku rozmawialiśmy z Pawłem Lulewiczem, wiceprezesem Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Kolejna rozmowa już w przyszłym miesiącu.



Czy każdy musi mieć plan kariery zawodowej? Jak go zbudować?

Robert Raszczyk: - Plan planem, ale wiadomo - życie toczy się własnym torem. Plany są po to, aby wytyczyć sobie pewną ścieżkę. Należy jednak przygotować się mentalnie na to, że z danej ścieżki będziemy zbaczać. I nie oznacza to wcale nic złego, wręcz przeciwnie, nasz plan powinien ulegać drobnym poprawkom, ulepszeniom, modyfikacjom. Chodzi jednak o to, aby nie stracić obranego celu z pola widzenia. Tak jak w górach: obieramy sobie jako cel dany szczyt - do niego prowadzą różne ścieżki, czasami zmienia się pogoda i musimy się dostosować do aktualnej sytuacji. Powinniśmy być elastyczni w dążeniu do celu. Czasami "alleluja i do przodu", a czasami "karawana musi iść dalej".
Wielu powie, że najlepszym motywatorem jest pieniądz. Oczywiście, to ważny bodziec, ale jako narzędzie motywacyjne ma swoje ograniczenia.

Plan kariery zawodowej najlepiej zbudować tak, aby był realny, mierzalny oraz atrakcyjny. Z kilkoma mniejszymi celami po drodze, których osiągnięcie będzie już sukcesem samym w sobie, a zarazem motywacją do dalszego działania.

Czy warto robić to już na etapie studiów, szkoły średniej? Jak?


- Z własnej perspektywy powiem, że warto planować jak najszybciej. Oczywiście dla niektórych może to być problematyczne, szczególnie mam tu na myśli uczniów szkół średnich, u których dopiero krystalizują się cele życiowe. Jak to zrobić? Czytać, słuchać, interesować się światem. Pogłębiać zdobytą wiedzę i być otwartym na innych.

Jak długo szukał pan pierwszej pracy? Jaka była to praca?

- Moja pierwsza "prawdziwa" praca... jeszcze w trakcie szkoły - w spedycji. Pracowałem fizycznie popołudniami kilka dni w tygodniu. Potem w trakcie studiów dorabiałem jeszcze w fabryce Volkswagena, czyszcząc maszyny produkcyjne, jeździłem "na taxi". Potem pracowałem na uniwersytecie. W ten sposób poznałem tajniki pracy fizycznej i umysłowej. Przydaje mi się to do dziś i nigdy nie żałowałem, że próbowałem różnych zajęć. Uważam, że praca fizyczna jest tak samo ważna jak praca umysłowa, niestety często mniej płatna - a szkoda. Widać to szczególnie teraz, kiedy brakuje na naszym rynku fachowców z tak zwanym "fachem w ręku". Brakuje ludzi z wykształceniem zawodowym, co jest pokłosiem pewnych działań politycznych po roku 1989. Likwidacja wielu "zawodówek" doprowadziła do dużej wyrwy na rynku pracy, do tego swoją cegiełkę dołożyła emigracja zarobkowa.
Robert Raszczyk przez lata związany był z rynkiem kapitałowym - pracował m.in. w warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych oraz w Domu Maklerskim BZ/WBK, gdzie pełnił rolę dyrektora ds. wsparcia operacyjnego. Robert Raszczyk przez lata związany był z rynkiem kapitałowym - pracował m.in. w warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych oraz w Domu Maklerskim BZ/WBK, gdzie pełnił rolę dyrektora ds. wsparcia operacyjnego.

Czy pamięta pan swoją pierwszą wypłatę? Jak ta kwota ewoluowała, o ile procent jest wyższa dziś od ówczesnej?

- Dokładnej kwoty nie pamiętam, ale wiem, że pracowałem kilka miesięcy i za zarobione pieniądze kupiłem najpierw antenę satelitarną, m.in. w celu uczenia się języków obcych, oraz upragnioną wieżę stereofoniczną. Tamte kwoty były o wiele niższe w porównaniu z dzisiejszymi, wiadomo - inflacja itd.
Najgorsze cechy menedżera to pycha, wyniosłość, zbyt duża pewność siebie, swego rodzaju dyktatura wśród pracowników.

Jak przygotować się do swoje pierwszej rozmowy o pracę?

Zapoznać się z profilem pracodawcy, wiedzieć, co chcemy zaoferować pracodawcy i czego zarazem od niego oczekujemy. W pracy spędzamy prawie trzy czwarte swojego życia, więc miejsce pracy oraz to, co robimy, nie powinno być dla nas czymś niekomfortowym.

Ważniejsze są studia i liczne kursy czy wiedza praktyczna?

- Ważna jest zarówno edukacja, jak i doświadczenie. Doświadczenie nabywamy z czasem. Ktoś musi nam dać szansę, aby to doświadczenie nabyć. Wiedza praktyczna jest bardzo ważna - w połączeniu z teorią i dobrą edukacją może pozwolić nam realizować się w pracy i osiągać wyższe cele. Pozwoli nam się również realizować w życiu prywatnym - wszakże pracujemy, aby żyć, a nie żyjemy, aby pracować.

Co może jeszcze pomóc we wspinaczce na kolejne szczeble kariery zawodowej?


- Otwartość na zmiany i nowości. Według motta: kto stoi w miejscu - tak naprawdę się cofa. Poszerzanie horyzontów - podróże, nauka języków obcych, poznawanie innych kultur i mentalności. Sam doświadczyłem wiele razy, że nie wystarczy mówić w danym języku, gdyż słowa wypowiedziane w obcym języku bazujące na myślach kreślonych "po naszemu" mogą często zostać inaczej zinterpretowane niż ich zamiar.

Skąd wiadomo, czy nadajemy się na stanowisko kierownicze? Jak to sprawdzić?

- Jeśli potrafimy podejmować szybkie decyzje, nie boimy się podejmować decyzji często niepopularnych, ale koniecznych w danej sytuacji; jeśli ogarniamy całość zadania i potrafimy poprowadzić naszych pracowników do celu - wtedy możemy spróbować sprawdzić się na takim stanowisku. Osobiście wyznaję motto - jestem tak dobrym zarządzającym jak ludzie, których dobrałem i którymi kieruję w zespole; samemu nie jestem w stanie wiele osiągnąć, szczególnie przy wielowątkowych projektach. Muszę ufać pracownikom i delegować pewne zadania, bo oni są specjalistami w danej dziedzinie.
Poznałem tajniki pracy fizycznej i umysłowej. Przydaje mi się to do dziś i nigdy nie żałowałem, że próbowałem różnych zajęć. Uważam, że praca fizyczna jest tak samo ważna jak praca umysłowa, niestety często mniej płatna - a szkoda.

Jakie ma pan kryteria sukcesu? Co jest najważniejsze, aby go osiągnąć?

- Czym tak naprawdę jest sukces? To bardzo trudne pytanie. Dla jednych sukcesem będzie wysokie stanowisko, duże zarobki i prestiż. Dla innych praca, którą lubią, gdzie się spełniają, która daje im możliwość dobrego życia również po pracy - czas wolny, hobby, rodzina. Sukces definiuję osobiście jako stan zadowolenia z samego siebie, z tego, co i jak robię, oraz robienia tego dobrze.

Sukces definiowany przez innych względem nas samych może z biegiem czasu zmieniać swoją definicję, punkt ciężkości. To, co dziś ktoś nazywa sukcesem i twierdzi, że go osiągnęliśmy, już jutro może być nieaktualne i wtedy co? Możemy z tych samych ust usłyszeć, że jednak tego sukcesu nie osiągnęliśmy.

Jak szybko rozwinąć swój potencjał i się nie wypalić?

- Podwyższać kwalifikacje, rozwijać się, nie osiadać na laurach, wytyczać sobie co jakiś czas nowe, realne cele i nie popadać w rutynę. To jest zgubne zarówno dla wyników naszej pracy, jak również dla nas samych, mogąc powodować wspomniane wypalenie zawodowe.

Ważniejsza jest pewność siebie i odwaga czy wrażliwość i talent?

- Zdrowa mieszanka. Pewność siebie w pozytywnym znaczeniu bez bycia nadętym i perorowania; sama wrażliwość i talent pomagają nam w życiu i czynią je pięknym. Tak więc zdrowa mieszanka - oto moja odpowiedź.

Jakie są najgorsze cechy menedżera?

- Pycha, wyniosłość, zbyt duża pewność siebie, swego rodzaju dyktatura wśród pracowników. Menadżer powinien być kimś, kto prowadzi innych, nadaje im kierunek działania, promuje. Powinien być ich przewodnikiem, czasami mentorem. Powinien nie bać się, że ktoś jest w czymś dobry, a może i lepszy od niego samego. Nie chodzi przecież o to, aby się ścigać - kto lepszy, a o to, aby wspólnie wypracować zadany nam cel. Podoba mi się stwierdzenie Steva Jobsa (choć do niego samego jako osoby nie czuję zbytniej sympatii) - "...nie zatrudniam kogoś i nie płacę mu dużo, aby być mądrzejszym od niego".
Sukces definiuję osobiście jako stan zadowolenia z samego siebie, z tego, co i jak robię, oraz robienia tego dobrze.

Czy ważniejsze jest zadowolenie z pracy, czy życia prywatnego? Jak to pogodzić?

- Wspomniane już wcześniej przeze mnie słowo klucz: balans - rozumiany jako wyważenie pomiędzy jednym a drugim. Nie wyobrażam sobie bycia szczęśliwym i spełnionym w sensie ogólnym, jeśli przeważa tylko jedna strona, np. praca, a cierpi na tym druga - życie prywatne.

Jak motywuje pan siebie, jak swój zespół?

- Wielu powie, że najlepszym motywatorem jest pieniądz. Oczywiście, to ważny bodziec, ale jako narzędzie motywacyjne ma swoje ograniczenia. Do tego dochodzi zadowolenie z wykonywanej pracy, poczucie jej sensu; wiedza, że to, co robimy, jest komuś potrzebne; efekty naszej pracy nie idą na marne. Dać się innym wykazać, ale nie w sensie - zróbcie, a ja "spijam śmietankę", tylko wykorzystać umiejętności pracowników, słuchać ich propozycji, wskazówek, integrować ich nowe pomysły - my wszyscy pragniemy się czuć potrzebni, chcemy, aby nasza praca była ważna, nie szła na marne. To próbuję uświadamiać pracownikom.

W jaki sposób radzi sobie pan z problemami, stresem?

- Woda, żeglarstwo i pływanie, slow jazz i nokturny Chopina - to mnie uspokaja i zarazem daje możliwość skupienia i zebran

Jesteś doświadczonym menadżerem? Chciałbyś podzielić się swoją praktyczną wiedzą z osobami, które planują czy właśnie rozpoczęły karierę? Skontaktuj się z autorem.

Opinie (65) 3 zablokowane

Wszystkie opinie

  • Joanna Noetzel

    miałam okazję poznać pana Raszczyka, to co przeczytałam w artykule ... bez słów

    • 1 0

  • "W pracy spędzamy prawie trzy czwarte swojego życia..."

    Ciekawe jak to Pan Raszczyk policzył?
    Zakładadając że średnio człowiek dożyje 77 lat. Daje to 674,5 tysiąca godzin.
    Założenie drugie, zaczyna pracę od 17 roku życia i do 22 roku pracuje dorywczo jako uczeń czy student przez wakacje 60 dni po 8h. Razem to daje 2880 h przez te 6 lat.
    No i trzecie założenie, że od 23 roku życia do emerytury, powiedzmy 67 roku, pracuje na pełen etat po 2000 godzin rocznie przez 45 lat, czyli 90tys. godzin.

    Teraz policzmy,
    A - godziny przepracowane 92880 godzin,
    B - długość życia 674,5tys godzin,
    Stosunek A/B = 0,1377.

    Prawidłowa odpowiedź / wypowiedź Panie Raszczyk brzmi:
    W pracy spędzamy 14% czasu swojego życia...

    Przestrzelił Pan o 61 %.
    Nie skorzystam z Pańskich wykładów w Szkole Giełdowej przy Politechnice Gdańskiej.

    Miłego dnia.

    • 1 1

  • (1)

    "Do tego dochodzi zadowolenie z wykonywanej pracy, poczucie jej sensu;
    > wiedza, że to, co robimy, jest komuś potrzebne; efekty naszej pracy nie idą na marne. <
    Dać się innym wykazać, ale nie w sensie - zróbcie, a ja "spijam śmietankę", tylko wykorzystać umiejętności pracowników, słuchać ich propozycji, wskazówek, integrować ich nowe pomysły - my wszyscy pragniemy się czuć potrzebni, chcemy, aby nasza praca była ważna, nie szła na marne."
    Mieć nadzieję, że w przypadku Pana Roberta, to nie jest pustosłowie, jak np. w polityce..
    Ale w firmach, też zdarzają się często przypadki, wy zapie...cie, a ja spije śmietankę.
    Jak do tego dodać fakt, "żeby mój pracownika wysiłek, nie poszedł na marne!" to jest to "cloue"
    motywacyjne, oprócz finansów.
    Bo jak para=zaangażowanie "idzie w gwizdek", to po co się angażować......

    • 4 0

    • Śmiech

      Ten facet tylko mówi a robi zupełnie tak jak mówi.

      • 0 0

  • K... (1)

    Dobry szef, to po pierwsze osobowość, może i jest wiele szkół i kursów na których uczą zarządzania ale to tylko szlifowanie tematu
    Z cechami szefa trzeba się po prostu urodzić!!!.

    • 11 0

    • Menager czyli kto

      Szkoda słów na te bzdury wyuczone jakie ten pan opowiada. Nie liczy się z nikim i z niczym.

      • 1 1

  • To bardzo prosta odpowiedz (1)

    Trzeba nie mieć Swojego zdania podlizywać się szefowi i zawsze przytakiwać nawet jak nie ma racji. Osobiście uważam, że trzeba mieć Swoją godność i zawsze mówić co jest nie tak tego brakuje pseudo managerom od excela

    • 13 0

    • Zawsze się zastanawiałem skąd biorą się ludzie, którzy piszą Swoją, Moją, Mnie, Ja... To jakieś kompleksy skłaniają do pisania zaimków osobowych wielkimi literami?

      • 0 0

  • jak zastac nadzorca obozu? oto jest pytanie (1)

    • 20 2

    • "Uważam, że praca fizyczna jest tak samo ważna jak praca umysłowa, niestety często mniej płatna - a szkoda". Rozumiem, że bohater artykułu zarabia mniej od swoich podwładnych, pracujących fizycznie?

      • 0 0

  • przypomina mi sie taka historia .... (2)

    jak znajoma prowadziła korepetycje z anglika ... i jednym z tematów było kim są twoi rodzice czy co robia nie ważne ... każdy uczniak odpowiadał mój tata mama jest menagerem ... nie ma już stolarzy, nauczycieli, policjantów itp. aaa druga historia to jak raz poszedłem na duża impre sylwestrowa ... i co spotkany nowy znajomy to był menagerem ... wkońcu jak sie towarzycho wyluzowało to wyszło że jeden to menager taxówki drugi to menager dostawca pizzy itep ...

    • 10 2

    • Ja jestem inżynierem!

      Kolega meganger nic ci nie pomoże.
      Mechanik, informatyk, budowlaniec, sprzedawca, lekarz, inżynier - masz problem, to Ci pomoże. Skonfiguruje komputer, wskarze lekarstwo lub dobrego specjalistę, naprawi samochód.
      A menager, dyrektor - obawiam się, że choć to fajni ludzie z ciekawymi pasjami to praktycznej wiedzy już nie mają.

      • 0 0

    • z jakimi frajerami balujesz? :) ja wolę mieć normalnych znajomych, jeden magister, drugi inzynier budownictwa, trzechi mechanik samochodowy, czwarty i piaty informatyk, urzedniczka a nawet dwie, jedna siedzi w korpo, druga jest lekarzem, wszyscy normalni, równi

      • 3 0

  • Pracowałem w korpoświatku. (3)

    I powiem tyle. Dobry menadżer to osoba, która ma do tego predyspozycje. Miałem kilku menadżerów nad sobą chyba z 4. Tylko jeden z nich według mnie był odpowiednim człowiekiem na odpowiednim stanowisku. Miał zdrowe podejście do ludzi i zadań, był poprostu "normalny" Za to reszta? To poprostu niewychowane gbury, które skończyły kursy manadzerskie i sztucznie stosują techniki zarządzania ludźmi, których się gdzieś tam wyuczyli. Tylko że to tak drażni i bije po oczach, że przeciętnie ogarnięty człowiek odrazu zraża się do takiego osobnika. Taka osoba jak dla mie to jest pomyłka a nie menadżer. Druga sprawa, to kadra dyrektorska. Polskie oddziały kuszą pracowników "zagraniczną" kulturą i w ogóle bajka. A koniec końców jak się na to spojrzy gdy opadną emocje, to dalej to samo Polskie januszostwo i kombinowanie jak tutaj zapłacić pracownikowi jak najmniej. Pracowałem w Polskim oddziale firmy i jakiś czas w centrali. Podejście do pracownika u nas to są dalej wczesne lata 90-te. Mimo tego że kadra zarządzająca jest "światła" i hej do przodu, to cwaniactwo i tak prędzej czy później wychodzi. W tej kwestii to jesteśmy 30 lat za Zachodem.

    • 66 0

    • Jedna firma zagraniczna dostała managera z Niemiec.

      Wcześniej mieli polaka i przez 20 lat się rozwijało osiągając naprawdę dużo jak na Polskie czy wręcz Europejskie możliwości.
      Teraz, pod nowym menadżerem zobaczmy choć odeszło z 1/3 kadry od reki znajdując pracę u konkurencji.

      • 0 0

    • Zgoda (1)

      choć mnie wydaje się że ci zachodni menedżerowie wcale nie są tacy dużo lepsi...

      • 6 0

      • zależy też od firmy, niektóre firmy są krwiożercze i tacy też są ich menedżerowie, a są też

        firmy normalne. Zwykle te normalne działają na dobrych marżach, na dość pojemnych rynkach. Kiedy rynek się kurczy, marże spadają...wkrada się nerwowość i krwiożerczość bo menedżera ciśnie się na realizację planu, który w rzeczywistości jest .... nierealny.

        • 4 0

  • po raz kolejny odnoszę wrażenie że są opowiadane te same formułki odnośnie sukcesu, zespołu itd. (16)

    o ile z pieniędzmi jako jedynym motywatorem do efektywnej pracy się zgadzam że nie tędy droga na dłuższą metę, ale odnośnie mentoringu wśród zespołu podwładnych, to już trąci lekko teoretyczną wiedzą rodem z podręczników do zarządzania i marketingu. Moje doświadczenia są takie, że jak się poluzuje układy w firmie, to od tego momentu dokonuje się korozyjna dezorganizacja firmy. Autorytarne niemal despotyczne prowadzenie firmy jest moim zdaniem najbardziej efektywnym sposobem prowadzenia dobrze prosperującego przedsiębiorstwa

    • 20 28

    • (1)

      Pieniadze przestaja motywowac powyzej pewnego pulapu zarobkow, ktorego wiekszosc nie osiaga.

      • 7 0

      • To nie jest do konca prawda. W pracy spędzamy wiele godzin życia, myślimy o niej po pracy,

        praca wiele zdrowia nas kosztuje , dlatego jeśli mamy wybór to wolimy pracować w miejscu, w którym jest nam dobrze.

        • 3 0

    • (9)

      Ja pracuję tylko dla pieniedzy.
      To motywacja bo dzięki nim realizuje swoje hobby, utrzymuje dom.
      Jakbym był milionerem z domu to miałbym lepsze pomysły na życie niż marnowanie czasu i życia w pracy.

      • 21 1

      • W sedno (8)

        Nie potrzebuje lukrowania w stylu "praca w młodym dynamicznym zespole" Pracuje po to aby mieć za co żyć, realizować swoje hobby, pasje i inne sprawy. Nie mówię, że marudze na to co aktualnie robię, ale jak ktoś mi wciska kit, że pieniądze w pracy to nie wszystko to mi się wymiotować chce.

        Jakbyśmy zarabiali tyle co na zachodzie to może bym mógł tak powiedzieć. W PL to jest ciągle pogoń za większa wypłatą aby móc żyć na poziomie. Jak dobije do swojego wypłatowego celu który konsekwentnie realizuje, to wtedy będę mógł powiedzieć, że pieniądzę w pracy to nie wszystko.

        • 12 1

        • (5)

          a jaki to Twoj wyplatowy cel?

          • 2 2

          • (4)

            To chyba nie twoja sprawa.
            Dla jednych 4 tysiące, dla innych 50000 zł.

            • 2 2

            • (3)

              Jak rozmowa o kasie to wg polakow rozmowy nie ma :) ah ta zasciankowosc, na zachodzie kwestie wyplat sa jawne i nikt nie robi z tego takiej dramy jak polszy people

              • 2 4

              • (2)

                Widać, że angielski biegły.

                • 3 0

              • A w ojczystym języku potrafi tylko przeklinać.

                • 2 0

              • jes

                • 1 1

        • (1)

          Do pewnego momentu jest to prawdą.
          Też kiedyś myślałem że wolałbym robić dużo gorszą pracę za 20% więcej pieniędzy, ale jest tam kilka gwiazdek.

          Lepiej zarabiać mniej, w pracy dającej rozwój zawodowy - po prostu w ciągu kilku lat można wtedy awansować, albo znaleźć pracę lepszą, lepiej płatną.
          Nierzadko praca gorsza, ale lepiej płatna jest swego rodzaju pułapką która więzi pracownika na danym stanowisku.

          Do tego po osiągnięciu pewnego już zadowalającego poziomu finansowego, zacząłem dużo bardziej doceniać work/life balance.
          No ale oczywiście to zaczyna być istotne dopiero jak micha jest już pełna.

          • 4 4

          • Z tym, że apetyt rośnie w miarę jedzenia a nawet jakby ktoś się temu oparł, to inflacja skutecznie mu tą michę będzie kurczyć.

            • 2 0

    • (1)

      o bidoki, a moja praca jest moim hobby, a jak dodam jeszcze że jestem na swoim to wam pewnie maść na ból tylnej części ciała będzie potrzebna...

      • 0 4

      • A i tak jestes frustratem....

        • 5 0

    • Fatalna konkluzja. Idzie w kierunku zdecydowanie feudalnych relacji jakie się plenią w rodzimych firmach. Ciekawe co na to pańska sekretarka ??

      • 2 0

    • pod warunkiem że masz rynek pracodawcy i każdemu kto fiknie możesz zgodnie z prawdą powiedzieć że "już masz 10 chętnych na jego miejsce".

      Wtedy autorytarne prowadzenie firmy może się udać - nie dlatego że jest dobre, a dlatego że masz niewolników którzy z przyczyn ekonomicznych nie mogą sobie pozwolić na odejście z pracy.

      Na rynku zrównoważonym (nie mówiąc o branżach gdzie jest rynek pracownika), takie postawienie sprawy szybko spowoduje że zarządzać to sobie będzie mógł najwyżej sam sobą, bo reszta sobie pójdzie.

      Podstawowy temat - swoboda i prawdziwe delegowanie uprawnień to coś co pozwala pracownikowi na rozwój siebie. Autorytarny przełożony, który nie pozwoli "pierdnąć" pracownikowi, to coś co ten rozwój hamuje.
      I pracownicy po prostu pójdą sobie gdzieś indziej.

      • 8 0

  • Opinia wyróżniona

    W pracy spędzamy trzy czwarte swojego życia? Może jestem dziwny, ale spędzam w pracy 8 godzin dziennie przez pięć dni w tygodniu, a nie 18 godzin 7 dni w tygodniu. No chyba, że u tego menadżera tak trzeba pracować...

    • 8 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Pracodawcy w Trójmieście

Forum

Najczęściej czytane