• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rynek pracy w kryzysie. Jak jest i jak będzie?

Agnieszka Śladkowska
11 kwietnia 2020 (artykuł sprzed 4 lat) 
Wg badania przeprowadzonego przez Konfederację Lewiatan 47 proc. Polaków uważa, że skutki pandemii spowodują utratę pracy przez nich lub kogoś bliskiego, a 51 proc. że wpłynie ona znacząco na spadek ich dochodów. Wg badania przeprowadzonego przez Konfederację Lewiatan 47 proc. Polaków uważa, że skutki pandemii spowodują utratę pracy przez nich lub kogoś bliskiego, a 51 proc. że wpłynie ona znacząco na spadek ich dochodów.

W ciągu miesiąca rynek pracy w Trójmieście, tak jak i w wielu miastach na świecie, zmienił się nie do poznania. Przeszliśmy na tryb zdalny, liczba dostępnych ofert pracy spadła, a pierwsza fala zwolnień pracowników uświadomiła nam, że ciężko, by obecna sytuacja nie dotknęła nas lub bliskich nam osób. Nowa rzeczywistość to także pozytywne, oddolne inicjatywy, których zadaniem jest wspieranie osób w trudnej sytuacji zawodowej. W całym tym koronaabsurdzie mimo izolacji, staliśmy się bliżsi i chętni do pomocy. Jak wygląda dziś rynek pracy i co nas czeka po pandemii?


Jakie masz nastawienie do swojej przyszłości zawodowej?


Nawet makabryczna wizja scenarzysty nie osadziłaby nas w takim kryzysie wiosną 2020 r., z jakim przyszło nam się zmierzyć. Coraz częściej poza troską o zdrowie zaczynamy jednak myśleć o tym, w jakiej rzeczywistości przyjdzie nam żyć, kiedy minie walka z pandemią. Jak z obecną sytuacją poradzi sobie gospodarka i rynek pracy. Wiadomo już, że kryzys obejmie swoim zasięgiem zdecydowaną większość branż, a jego skutki będą dla nas trudniejsze niż z pamiętnej zapaści w 2008 r. I to dokładnie wtedy, kiedy niskie bezrobocie i coraz większe zapotrzebowanie na kolejne etaty dało komfort pracownikom, a eksperci otwarcie mówili o rynku pracownika w kolejnych sektorach.

Praca zdalna - wyzwanie pandemii

Jeszcze miesiąc temu praca zdalna była w Polsce niechętnie udzielana, jako - według pracodawców - mało efektywna i problematyczna w kontroli nad pracownikami. I nawet te firmy, które dostrzegały w niej formę benefitu dla pracowników często traktowały ją jako pół urlop dostępny raz, dwa razy w miesiącu. Jednym z wyjątków była oczywiście branża IT, w której od lat praca zdalna jest standardem, a członków zespołu dzieli i tysiąc kilometrów. Wszystko zmieniło się w zaledwie jeden dzień. Kiedy 11 marca zapadła decyzja o zamknięciu miejsc nauki i opieki nad dziećmi, a premier specustawą zalecił pracodawcom wprowadzenie pracy zdalnej w pełnym zakresie, gdzie tylko jest to możliwe.

Koronawirus w Trójmieście - wszystkie informacje



Najwięcej pytań zadawanych na forach HR dotyczyło wtedy pomysłów na wdrożenie pracy zdalnej. Jasne jest, że nie każde zadanie możemy wykonać w domu. Jednak warto to rozważyć, nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydaje się niemożliwe do realizacji. Podobnie można by pomyśleć o przeniesieniu w tryb zdalny całej uczelni zatrudniającej ponad 550 wykładowców, którzy edukują przeszło 14 tys. studentów. Potrzeba było dokładnie trzech dni, żeby Wyższa Szkoła Bankowa w Gdańsku, jako pierwsza na Pomorzu, przeszła w całości na zdalne nauczanie. W tym czasie przeszkolono wykładowców do pracy w środowiskach zdalnych, a w kolejnych trzech dniach przeniesiono całą część administracyjną.


- Gdybym miała w krótkich słowach podsumować kluczowe działania w pierwszych dniach to: minimum formalizmów, maksimum nadzorowanego działania, możliwie krótkie i szybkie ścieżki decyzyjne. Do tego zaufanie do kompetencji pracowników i zaakceptowanie braku czasu na rozważanie wszystkich możliwych scenariuszy. Co nam pomaga? Wspaniały zespół, który bez wahania zaakceptował nasze decyzje i z pełnym zaangażowaniem zaczął je realizować. Regularne videokonferencje, w ramach których omawiamy bieżące zadania oraz sposób organizacji pracy. Pracujemy na dyskach współdzielonych, wykorzystujemy różne formy komunikacji do wsparcia swojej pracy. Zapewniliśmy zwiększoną obsługę infolinii dla studentów, przeorganizowaliśmy zadania w działach. Pracownicy, którzy nie mogą świadczyć w pełni swojej pracy w środowisku zdalnym, są angażowani do wsparcia innych działów, w których po przejściu na tryb zdalny zwiększyła się czasochłonność niektórych zadań - opowiada Irena Bach-Dąbrowska, dziekan Wydziału Finansów i Zarządzania w Wyższej Szkole Bankowej w Gdańsku.

Rynek pracy. Lawiny nie ma, symptomy są



Czytając fora, w których pracodawcy obawiają się pracy zdalnej można zauważyć, że jednym z największych problemów jest właśnie brak zaufania do uczciwego wykorzystania czasu pracy w domu. Jeśli obawiamy się, że zamiast pracą pracownik zajmie się w domu innymi zajęciami, to być może nie umiemy go rozliczyć i postawić jasnych celów do realizacji. W końcu w pracy stacjonarnej pracownik może tak samo marnować czas na inne zajęcia. Efektywnej pracy zdalnej sprzyja raportowanie, możemy do niego wykorzystać narzędzia on-line takie jak Jira, Trello, Redmine czy Asana, dokładnie tak samo, jak przy pracy stacjonarnej. Jeśli nie chcemy wprowadzać nowych narzędzi, może wystarczą proste raporty, ze spisem zadań i etapu realizacji wysyłane mailem pod koniec dnia pracy. Jeśli to nie uspokoi pracodawcy, zawsze może skorzystać z aplikacji do rejestracji czasu pracy.

Akcje społecznościowe ratujące rynek pracy

Pandemia, przy całych trudnych konsekwencjach z jakimi teraz i po jej zakończeniu będziemy musieli się zmierzyć, ma jeden niewątpliwy plus. Tylu oddolnych inicjatyw, które pojawiły się w ostatnim czasie, nie sposób przeoczyć. Poza wsparciem dla osób starszych, dzieleniem się wiedzą czy pomocą w przekazywaniu posiłków dla potrzebujących pojawia się coraz więcej pomysłów na wsparcie rynku pracy. Jeden z nich dotyczy właśnie wprowadzania pracy zdalnej.

Maciej Mąkol nie chciał przeczytać w wiadomościach, że tysiące ludzi straciło zatrudnienie, choć część z tych miejsc pracy można było uratować przechodząc na tryb zdalny. Tak powstała inicjatywa Jak pracować zdalnie, która wspiera małe firmy.

- Wystarczy kilka zdań o tym, czym zajmuje się firma, jakie zadania wykonują pracownicy, by skonfigurować darmowe narzędzia. Kiedy wszystko jest gotowe pomagam telefonicznie szkoląc z ich używania. Od tego momentu właściciel firmy może tworzyć listę zadań, oszacować czas zadania, sprawdzić czas, jaki został zaraportowany przez pracownika. Pomocne są operacje na statusach, komentarze do zadań, czas i procent ich wykonania, który uzupełnia pracownik. Często zajmuje to mniej czasu niż rozmowa telefoniczna. Jeśli do tego dołożymy kolejne darmowe narzędzie, które umożliwi zrobienie grupowej rozmowy można wprowadzić coś, co w branży IT nazywamy "Daily". Jest to poranne spotkanie, gdzie wymagana jest obecność całego zespołu, na którym każdy, w kilku zdaniach, opowiada, co zrobił wczoraj i co zrobi dziś. Strach przed nieznanym jest naturalny. Jednak nie bójmy się podejmować wyzwań szczególnie w dobie kryzysu. Od tego może zależeć to, czy nasza firma będzie istnieć na rynku po tym, jak poradzimy sobie z pandemią - zauważa Maciej Mąkol.

Tarcza finansowa. Przedsiębiorcy chcą dialogu



Druga inicjatywa przygotowana na naszym trójmiejskim gruncie to #omijamkryzys. Spontaniczna akcja stworzona przez studio fotograficzne LoLove, której założeniem jest wsparcie małych lokalnych biznesów, których sytuacja zmieniła się z dnia na dzień. Właściciele gastronomii, artyści, rzemieślnicy - to oni pierwsi odczuli skutki kryzysu. Czy po zakończeniu pandemii nie chcielibyśmy nadal kupować kwiatów w pobliskiej kwiaciarni czy pić kawy w ulubionej kawiarni? Dziś wiele z tych miejsc jest zagrożonych.

- Jeśli wesprzemy ich dzisiaj, wydając nawet niewielką kwotę, kupując jakiś produkt, jest szansa, że uda im się przetrwać ten najgorszy czas. Jeśli się uda, być może dzięki temu zmniejszymy skutki kryzysu, który nadejdzie i dotknie nas wszystkich. Dlatego pomagając dziś lokalnym biznesom, pomagamy również sobie ominąć kryzys. Na naszym Facebooku prowadzimy spis wszystkich potrzebujących wsparcia lokalnych firm - opowiada Ania Waluda z LoLove.
Małe biznesy duże problemy

Mikroprzedsiębiorcy, czyli firmy zatrudniające do dziewięciu osób, generują 40 proc. wszystkich miejsc pracy, w sumie zatrudniając ok. 4 mln osób (wg Raportu PARP z 2019 r.). Jednocześnie to właśnie małe biznesy najszybciej poczuły ciężar kryzysu i najszybciej mierzą się z trudnymi decyzjami. Dla wielu firm sytuacja związana z pandemią to pierwszy kontakt ze sprzedażą on-line, niełatwy, bo wymagający szybkiego działania, bez wcześniejszego przygotowania.

- Kochamy modę i wybieramy najpiękniejsze rzeczy, dlatego do tej pory nawet nie musieliśmy się reklamować, wszystko sprzedawało się w naszych trzech butikach praktycznie samo. Dlatego wcześniej nie braliśmy pod uwagę sprzedaży on-line. Niestety od połowy marca, choć w naszych sklepach jest nowa kolekcja, nie zarabiamy, bo jesteśmy zamknięci. Szansa, że wszystkie nasze sklepy przetrwają jest niewielka, ale nie poddamy się bez walki. Wsparła nas córka, która prezentuje ubrania na sobie, klientkom łatwiej kupować, kiedy widzą na zdjęciu, jak wygląda spódnica czy kurtka na osobie. Próbujemy sprzedaży na Facebooku, stworzyliśmy firmowego Instagrama. Stworzenie strategii promocji z dnia na dzień nie jest proste, ale nie mamy wyboru - przyznaje Grażyna Padiak właścicielka Butik Passion.
Poza sprzedażą on-line jednym z pomysłów lokalnych przedsiębiorców są bezpieczne dowozy do klienta. Skoro klienci nie mogą przyjść do sklepu, sklepy w bezpieczny sposób mogą przyjść do klientów

- Razem z siostrą prowadzimy we Wrzeszczu sklep zoologiczny, ze względu na to, że ludzie boją się wychodzić na dwór ratują nas własne dowozy, niestety do online uda nam się przenieść ok. 10 proc. sprzedaży, ponieważ wygrywają duże sieci - przyznaje Paulina Matczuk, właścicielka Woof House Sklep Zoologiczny.
Niestety szczególnie dla małych, lokalnych biznesów obecna sytuacja zagraża dalszemu funkcjonowaniu. Większość z nich bez wsparcia nie byłaby w stanie doczekać końca okresu przymusowego wstrzymania działalności. Z pomocą jednak przychodzą najemcy, którzy coraz częściej znacząco obniżają koszty czynszu.

- To jest bardzo trudny czas dla każdego przedsiębiorcy. Na dobre recenzje Tortoramy, rozpoznawalność marki i tak świetnie zapowiadający się sezon weselny, pracowałyśmy dwa lata. Teraz wszystko może się posypać w dwa miesiące. W obecnej sytuacji zostałyśmy praktycznie bez dochodu. Pomógł nam najemca obniżając koszt najmu do lipca, dzięki temu zyskałyśmy dodatkowy czas i nadzieję, że Tortorama przetrwa ten kryzys - przyznaje Magdalena Komorowska współwłaścicielka Tortorama.

Spadek konsumpcji głównie w usługach. Handel przeniósł się do sieci



Eksperci od e-commerce widzą jeden plus tej sytuacji, wiele firm, które obawiały się sprzedaży online, teraz będzie zmuszona do jej przetestowania, a te działania przyniosą zyski, także wtedy, kiedy pandemia się skończy.

- To, co nieznane, może wydawać się trudne i straszne, jednak doświadczenie mi pokazuje, że każdy może się tego nauczyć, a najgorsze to nie robić nic. Rozwijając teraz swoją firmę w kierunku sprzedaży produktów i usług online, zyskamy także po zakończeniu kwarantanny, bo nowa forma pozwoli na dochód bez naszej stałej obecności - przekonuje Asia Ryćko-Bożeńska z simplyyourself.online, która na co dzień zajmuje się obecnością marek w internecie - Kawiarnia może przygotować ebook z przepisami lub kurs gotowania online. Sklep zoologiczny doskonale odnajdzie się w zdalnej sprzedaży, a media społecznościowe może wykorzystać do edukacji z pomysłami na zabawy z pupilem, sklep z odzieżą może przygotować serię wideo ze wskazówkami, jak dobrać garderobę, a sprzedaż przenieść do sklepu online, który w najprostszej formie można uruchomić w jeden dzień. Fryzjerzy, kosmetyczki, trenerzy personalni mogą dzielić się swoją wiedzą, ucząc o tym, jak zadbać o siebie w domu. W Internecie wiedza i wsparcie dostępne są na wyciągnięcie ręki.
Kryzysowe branże

Podobnie jak branżę gastronomiczną, obecna sytuacja paraliżuje także turystykę, branżę eventową, a także hotelarską. Kilka dni temu rząd zdecydował o zamknięciu wszystkich hoteli. W tych i wielu innych branżach nieuniknione będą zwolnienia i obniżenia etatów i wynagrodzeń.

- Ostrożne przewidywania mówią, że w lipcu zacznie się lekki ruch turystyczny, w obszarze biznesu będziemy musieli poczekać nawet do września lub października. Wszyscy liczyliśmy na pomoc rządu w zakresie utrzymania miejsc pracy i dofinansowania wynagrodzeń. Jest to jednak mało prawdopodobne patrząc na tempo prac nad ustawą, obwarowania i sposób wypłacania pomocy. Wielu przedsiębiorców z powodu utraty płynności finansowej może nie doczekać nawet do pierwszej transzy, której wypłata planowana jest pod koniec maja 2020 i dotyczyć będzie wynagrodzeń za kwiecień. Postojowe, bezpłatne urlopy, zaległe urlopy i redukcja etatów, a nawet zwolnienia to już teraz powszechne działania wielu pracodawców. Uważam, że utrzymanie jak największej liczby wspaniałych pracowników, jakich obecnie mamy, jest kluczowe. Tylko czy oni po drastycznych cięciach będą chcieli nadal z nami czekać na ... lipiec? Mam nadzieję, że tak - zastanawia się Magdalena Mucha, General Manager, Hotel Hilton
Niestety zwolnienia i obniżki wynagrodzeń dotkną większość branż, jak informował szef Światowej Organizacji Handlu (WTO) Roberto Azevedo według prognoz spowolnienie gospodarcze i utrata miejsc pracy spowodowane pandemią koronawirusa będą gorsze niż recesja w 2008 r.

Według badania przeprowadzonego przez Konfederację Lewiatan 47 proc. Polaków uważa, że skutki pandemii spowodują utratę pracy przez nich lub kogoś bliskiego, a 51 proc. że wpłynie ona znacząco na spadek ich dochodów.

- Przedłużająca się obecna sytuacja sprawia, że właściciele firm są zmuszeni zwolnić część osób. Po prostu pracodawcy, którzy zostali pozbawieni całości lub znacznej części dochodów będą musieli podejmować trudne decyzje o redukcji zatrudnienia walcząc o utrzymanie firmy i próbując zapobiec jej upadłości - zauważa prof. nadzw. dr hab. Marcin Kalinowski z Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku, Prezydent Federacji Naukowej WSB-DSW.
Mniej ofert, odwołane wakaty i rekrutacje online

Poza zwolnieniami, problemem jest także odwoływanie większości rekrutacji. Liczba dostępnych ofert spadła przynajmniej trzykrotnie. Na portalach branżowych takich jak Linkedin pracownicy zamieszczają posty o odwołanych rekrutacjach, w których brali udział, ale także o wypowiedzeniu umów, które dopiero miały się rozpocząć.

- Część pracodawców wstrzymała do odwołania procesy rekrutacyjne, w których kandydaci niejednokrotnie przeszli już pozytywnie całą rekrutację, ale w związku z tą wyjątkową sytuacją, nie mogą rozpocząć pracy w planowanym terminie. Z jednej strony mamy sporo sygnałów dotyczących nagłych nieobecności wśród pracowników produkcyjnych i magazynowych. Z drugiej obserwujemy w ostatnich dniach zdecydowany wzrost liczby kandydatów poszukujących pracy dorywczej, tymczasowej. Są to często osoby na co dzień pracujące w sektorze handlu i hotelarstwa, które z dnia na dzień straciły źródło dochodu, często są gotowe podjąć pracę poniżej swoich kwalifikacji. Są nastawieni na przeczekanie tych trudnych momentów i powrót do swoich wcześniejszych zajęć po ustabilizowaniu się sytuacji - informuje Magda Opion z Recrew HR.
Te rekrutacje, które się uchowały, z konieczności realizowane są online.

- Wiele firm rekrutujących, tak jak my, przeszła na zdalny tryb rekrutacji. Tam gdzie to możliwe, spotykamy się z kandydatami na Skype. Jeśli kandydat nie ma dostępu do odpowiedniego sprzętu, rozmowy prowadzimy telefonicznie - dodaje Magda Opion.
- Prawdopodobnie część osób z powodu epidemii koronawirusa będzie musiała zmienić na jakiś czas zawód, aby zapewnić sobie utrzymanie, ale zapewne nie dla wszystkich wystarczy nowych miejsc pracy - zauważa Marcin Kalinowski
Przyszłość po koronawirusie

Niewątpliwie przy podsumowaniu 2020 r. najważniejszą kompetencją na rynku pracy zostanie szybka adaptacja do zmieniających się warunków, które ciężko przewidzieć. Tak samo ciężko dziś przewidzieć sytuację, jaką zastaniemy za trzy czy sześć miesięcy i ile czasu rynek pracy będzie potrzebował na regenerację. Tak jak łatwo dziś wskazać branże, które będą miały spore problemy, tak dużo trudniej te, w których koronawirus zrobi mniejsze zamieszanie. Z kryzysem w roku 2008 bardzo dobrze poradziły sobie branże spożywcza i telekomunikacyjna i jest duża szansa, że podobnie będzie tym razem. Można do tego dodać jeszcze cały handel e-commerce i powiązane z nimi firmy kurierskie, które mają nawet szansę przeżyć znaczący wzrost przez utrwalenie się nowych nawyków kupowania przez internet. Na podstawie raportu Trigon DM dobrze z kryzysem powinien poradzić sobie sektor gamingowy, oferujący rozrywkę, apteki internetowe, a także ubezpieczenia.

- Kluczową kwestią dla sytuacji na rynku pracy będzie długość trwania stanu epidemii i w konsekwencji zakazów funkcjonowania niektórych zakładów pracy m.in. kawiarni, restauracji, sklepów w centrach handlowych, linii lotniczych, hoteli, transportów międzynarodowych. Nie ma wątpliwości, że przedłużająca się epidemia doprowadzi do spadku tempa wzrostu gospodarczego lub do recesji w wielu państwach Europy, a to prowadziło będzie do wzrostu bezrobocia zarówno w Polsce, jak i w innych państwach dotkniętych kryzysem. Rozmiary wzrostu bezrobocia są na tę chwilę trudne do oszacowania, ale wiadomo, że im dłużej trwa okres zawieszenia aktywności gospodarczej, tym większych negatywnych konsekwencji możemy się spodziewać - przyznaje Marcin Kalinowski.

Miejsca

Opinie (220) ponad 10 zablokowanych

  • (1)

    Polska to przegrany kraj, bez przyszłości.

    • 12 11

    • Dobrze prawisz

      dodałbym jeszcze, że bez większej przeszłości :)

      • 0 0

  • Wymieniajcie branże którym życzycie upadku

    U mnie to by była deweloperka na pierwszym miejscu. Na drugiem hotelarstwo więc nie jest źle.

    • 2 4

  • Może nie znam się na biznesie, ale dbam o własne domowe finanse i jednej rzeczy nie rozumiem... (11)

    Co to za przedsiębiorcy co w czasach bardzo długiej hossy nie byli w stanie wypracować poduszki bezpieczeństwa pozwalającej przetrwać przez kilka miesięcy? Ja jako osoba prywatna nie wyobrażam sobie nie mieć odłożone minimum 20 tys. na "trudne czasy", "czarną godzinę" czy jakkolwiek to nazwać. Gdybym chciał prowadzić biznes, wydaje mi się że 100 tys. zapasu to minimum. Koszty stałe kilkuosobowej działalności są tak ogromne czy ci przedsiębiorcy są tak marni że nie byli w stanie odłożyć jakiejś solidnej rezerwy czy po prostu cały zysk na bieżąco był przejadany bądź ryzykownie inwestowany? No nie rozumiem... Ja w każdym razie obecnie śpię spokojnie, pomimo że również liczę się z utratą pracy. Nie żyję w luksusach na pokaz przed sąsiadami czy rodziną, ale przynajmniej mam oszczędności na minimum rok czasu bez pracy.

    • 73 12

    • Nie bardzo rozumiem, dlaczego mam moje oszczędności i środki przeznaczyć na ratowanie Twojego (3)

      miejsca pracy? Nie jestem filantropem, ani naiwnym frajerem, żeby utrzymywać pracowników z moich pieniędzy. Pracownicy są utrzymywani z przychodu firmy, a nie z mojego zysku.

      • 24 8

      • Ooo zgadzam się z tym w 100%

        i dlatego zupełnie nie rozumiem dlaczego teraz rząd zamierza przeznaczyć moje i milionów podatników pieniądze na ratowanie twojego biznesu. Z całym szacunkiem ale mam ten biznes w d.

        • 3 0

      • Jeśli nie potrzebujesz pracowników do funkcjonowania Twojego biznesu i bez mrugnięcia okiem możesz ich zwolnić... (1)

        To po co ich w ogóle zatrudniałeś? Skoro nie jesteś "naiwnym frajerem" to trzeba było od początku tyrać samemu.

        • 20 8

        • Sam mogę zrobić sporo, ale żeby zarobić więcej

          muszę mieć dodatkowe ręce do roboty, proste.

          • 9 0

    • Z jednej strony masz rację z drugiej....Mam znajomego z innego o wiele bogatszego kraju. Pytał się ile przeciętnie ludzie u nas zarabiają. Odpowiedział tylko tyle: aby oszczędzić to trzeba mieć z czego. I taka jest smutna prawda o polskich zarobkach. Wiele osób ma możliwości ale wiele ma taką, a nie inną sytuacje, że mogą nie mieć z czego oszczędzać lub nie mają możliwości oszczędzać tak dużych sum.

      • 3 2

    • Bo żaden przedsiębiorca nie był przygotowany na Pisowska mafię. Nawet w czasach Pruszkowa, nikt tak nie lupil przedsiębiorców. Od kilku lat, mamy do czynienia ze zorganizowaną grupą przestępcza, zarządzaną przez niejakiego Jarosława K, szef woli zapłacić podatek (czyt. haracz) niz zapłacić pracownikowi, bo rząd i podległe urzędu tego wymagają. Nigdy wcześniej nie było takiej biurokracji, jaka jest teraz. Najgorsze jest to, że większość ludzi dalej myśli, że jeżeli problem dotyka tylko przedsiębiorcy to ich to nie dotyczy, Szanowni Państwo cytując klasyka "żaden rząd nie ma własnych pieniędzy, demokracja kończy się wtedy, gdy obywatele zostaną przekupieni sowimi własnymi pieniędzmi". Wypłacili 500 z plusem, ale nie pomyśleli o przedsiębiorcach ( bo to nie ich elektorat, bo żaden przedsiębiorca nie jest d**ilem, żeby na nich głosować). Jeżeli nie wprowadza stanu wyjątkowego, to firmy upadną, ludzie stracą pracę i wtedy będzie płacz...

      • 19 13

    • Naprawdę (4)

      100 tys to w biznesie to oszczędności żeby firma nie padła ? Samych 20 pracownikow na umowę o prace średnio 3000 netto pensji to msc koszt dla firmy 100 tys brutto.20 tys w gospodarstwie domowym rodzina 4 osobowa ma pozwolić żyć kilka msc bez problemu ?chyba w lesie jedząc grzyby i jagody:)

      • 18 15

      • Pisałem o kilkuosobowej firmie. (1)

        Bo było w artykule, że takie działalności są najbardziej zagrożone upadkiem.

        • 3 1

        • I Twoim zdaniem wlasciciel kilkuosobowej firmy trzyma na koncie 100 k ?

          I te 100 K będzie na wypłaty dla pracowników gdzie rząd zatrzymał możliwości prowadzenia działalności?
          Firmy to nie są działalności charytatywne.
          Przedsiębiorca płaci za pracę, ewentualnie za gotowość do pracy ale nie w sytuacji gdy nie może decydować kiedy gdzie i jak może użyć zasoby w celu generowania zysku.
          Niestety w tej sytuacji zwolnienia są nieuniknione.

          • 22 0

      • Zauważ, że nie każdy ma kredyt jak. (1)

        My na przykład nie mamy żadnych kredytów i dzieląc te 20000 złotych przez pięć miesięcy wychodzi cztery tysiące miesięcznie co pozwala na spokojne w miarę życie.

        • 17 4

        • 5 miesiący to nie rok, jak pisałeś powyżej.

          4000 zł mc dla 4 osobowej rodziny to jest na styk jak nic się nie wydarzy.
          Wystarczy, że trafi się leczenie kanałowe zęba, padnie pralka i trzeba będzie dzieciakom kupić ciuchy i buty i jesteś już na krawędzi.
          A przytoczyłem zwykłą prozę życia bez sytuacji nadzwyczajnych.

          Co do biznesu - koszty stale, w tym wynagrodzenia pracowników są bardzo wysokie i obciążające bez przychodów traci się bardzo szybko. Poduszki finansowe naturalnie są w każdym przedsiębiorstwie ale aby ich nie utracić do 0 w pierwszych 2-3 mc redukuje się zasoby (W tym niestety pracownikow). Nikt nie wie ile potrwa kryzys, czy nie będzie drugiej fali na jesień, a zobowiązania (licencje, umowy, amortyzacja i utrzymanie maszyn itp) trzeba płacić. Po to te poduszki finansowe też są trzymane. Także pokory trochę.

          • 23 6

  • To odrzucajcie oferty za mniej. Ukraincy wyjechali. Nie będzie miał kto pracować.Bilety podrożały

    • 2 1

  • niewolnictwo (1)

    W Polsce kultura pracy leży i kwiczy a teraz janusze biznesu będą liczyć na niewolników, a nie pracowników, będzie gorzej. Śmieciówki, zastraszanie, szpiegowanie kobiet i wypytywanie czy planują ciążę nigdy się nie skończy. Praca w tym kraju to udręka za ochłapy i nic się teraz nie zmieni przez lata. 14 zł brutto i strach czy w przyszłym miesiącu przedłużą śmieciówkę ....

    • 15 0

    • Za tuska szczytem marzeń było

      3,50 na godzinę bez umowy , a nawet bylem świadkiem pracy za zapłacony ZUS, aby POtem iść na bezrobocie i otrzymać zasiłek . To jest szczyt bezczelności coś takiego zaproponować .

      • 1 3

  • Podziękować niepridatnym urzędasom

    "Asystent Wójta", "Sekretarz Wójta" itp darmozjady do widzenia!
    Biedra czeka. Ci co coś umieją mają uprawnienia budowlane, reszta obciąża zrujnowany (teraz już do cna) budżet!
    My wszyscy na nich pracujemy.I placimy ZUSY po 1500.
    Do roboty!!!

    • 7 0

  • Teraz przynajmniej pracownicy (1)

    Się obudzą i przestaną gwiazdorzyć :) a pracodawca zwolni cześć ekipy a reszta będzie zap za trzech :) czysty zysk

    • 32 34

    • teraz przynajmnie pracownicy

      racja

      • 0 0

  • 30% budżetówka - "pozytywne, moja pozycja zawodowa nie jest zagrożona" (1)

    • 0 1

    • Nie tylko. Spora część branży IT, spawacze, operatorzy koparek i wiele innych poszukiwanych zawodów

      Plus te branże co strat nie notują.

      • 0 0

  • Zalezy od branzy. (2)

    Jak towary pierwszej potrzeby (zywnosc, leki, energia itp.) to pewnie nawet nie odczuja poza moze brakiem podwyzek.
    Inne branze dostana po d... i czeka je min. pol roku posuchy.

    • 48 1

    • Będzie dużo pracy na czarno

      • 0 0

    • Produktów pierwszej potrzeby jest więcej, dla wielu firm będzie to np. oprogramowanie, sprzęt czy dane finansowe, bez których nie mogą funkcjonować. Gdy już uporamy się z wirusem i do zwaleczenia pozostanie nam tylko kryzys finansowy, w dalszym ciągu najbardziej narażone będą usługi dla przyjemności - okazało się, że można żyć bez hoteli, wycieczek, restauracji itd. Nie jest to życie lepsze, ale na można się bez tego obyć.

      • 3 1

  • (18)

    Kto stoi za tym ciągłym sianiem paniki?
    Jasne
    Trzeba się pilnować, wprowadzić procedury i kto nie jest w grupie ryzyka to do roboty.
    Poza tym wiele osób chodzi normalnie do pracy, ją chodzę, nie wszystko można zrobić zdalnie.
    No i nie znam nikogo kto się zarazil.
    Poza tym liczba ofiar wirusa będzie niczym w porównaniu do liczby samobójstw i innych chorób wynikających z rozwalonej psychiki, ale te dane się pewnie zatuszuje.
    Od miesiąca onanizowanie się liczba chorych, zakażonych, kto umarł itd. ... to jest chore, może z obowiązku dziennikarskiego należałoby jednocześnie podać liczbę zmarłych na inne choroby bo pomoc nie została udzielona?
    Jak tak dalej pójdzie to ludzie wyjdą na ulice bo nic nie będą mieli do stracenia.
    Zresztą co to za gospodarka, że miesiąc częściowego przestoju i dramat, tragedia, czarne scenariusze.
    Dramat to była wojna, zniszczona infrastruktura, zabici ludzie, wymordowano elita, rozkradziony kraj i jakoś ludzie dali radę podnieść się.

    • 194 14

    • (1)

      Problemem jest również to, że ta wykreowana panika i histeria spowoduje to, że nawet jak za tydzień się odblokuje kraj, to przez miesiąc i tak mało będzie się działo bo ludzie potrzebują czasu aby z tego wyjść, a media też w tym nie pomagają podając sztrzępy informacji wyrwane z kontekstu z Włoch, Hiszpanii itd

      • 11 3

      • Mam koleżankę we Włoszech, tam jest jeszcze gorzej niż mówią w mediach

        • 0 2

    • Inna sytuacja

      Bo nie mieli kredytów...

      • 0 0

    • Liczba zarażonych w Polsce jest 6 (!) razy wyższa niż statystyki, które pokazują (7)

      osoby zarażone - zweryfikowane testem.
      Wszystkie badania na grupach reprezentatywnych pokazują, że śmiertelność COVID-19 wynosi 0,5% dla ogółu zakażonych, po prostu 80% to bezobjawowcy.
      W Polsce wskaźnik zgonów jest wysoki, wynosi ponad 3,2 % (!). Mamy 6 tys przypadków potwierdzonych testem a wszystkich zakażonych (nosiciele) to ok 35 tys osób w całym kraju.
      I innych krajach też nie wykrywa się wszystkich, ale u nas, przy bardzo niskiej ilości testów i braku testów dla osób bez objawów, liczba zarażonych jest wyjątkowo niedoszacowana i wskaźnik zgonów będzie wysoki, pośrednio potwierdzając całkowitą liczbę zarażonych. Dopiero zwiększenie liczby testów spowoduje zwiększenie oficjalnej liczby przypadków oraz obniżenie procentowego wskaźnika zgonów.

      • 19 10

      • Gdyby śmiertelność była 0,5% to byłoby już ponad milion zgonów we Włoszech (2)

        Bo z badań na przeciwciała wyszło, że prawie 40% Włochów było zarażonych. Zaraportowanych ciężkich przypadków covid jest teraz dla Polski 160, dla Francji i Hiszpanii (gdzie jest najgorzej) po około 7 tysięcy. Od 10 do 20% z nich umiera.
        Na Islandii przebadano już 10% populacji, 5% miało wirusa i jakoś nie umierają. W Szwecji na porodówkach 7% kobiet ma wirusa i też jakoś tragedii nie ma.
        Nie ma sensu podsycać paniki. A liczba zgonów jest zawyżana, bo WHO pozwala zliczać wszystkie podejrzane i prawdopodobne przypadki - trzeba patrzeć na liczbę zgłoszonych ciężkich przypadków covid a nie na liczbę zgonów.

        • 3 5

        • (1)

          we Włoszech 19468 zgonów na 152271 przypadków potwierdzonych czyli statystycznie śmiertelność wynosi 12,79%, na całym świecie 6,1%

          • 2 1

          • poczytaj sobie dlaczego tak się dzieje

            tamtejsza mafia przepłaca lekarzy żeby wpisywali covid jako przyczynę zgonu. Od tego budzet włoski będzie wypłacał im kasę. Biznes się kręci.

            • 1 3

      • (3)

        no i co? Kazdy normalny wie, ze moze sobie oficjalne statystyki x3/4 pomnozyc. Tylko co z tego. Ludzie choruja, zdrowieja i zyje sie dalej.

        • 19 5

        • Tylko ilu tych "normalnych" w społeczeństwie, dla których proste wnioski nie stanowią intelektualnego zadania nie do wykonania....

          • 0 0

        • no właśnie!!!

          To dowodzi tylko tego, że widocznie to nie jest tak groźne jak się nam wmawia. Kto jak kto ale Kaczyński jest chyba najlepiej poinformowany w tym kraju i co? Pojechał sobie na groby, kwiaty składa. Widzieliście tam jakieś maseczki czy rękawiczki?

          • 15 6

        • Każdy wie, tylko Minister Szumowski sieje dezinformacje

          i na konferencji mówi, że w Polsce jest tylko 5 tys zakażonych.
          Część ludzi to kupuje i się dziwią o co ten cały hałas, bo tylko 5 tys zarażonych

          • 8 8

    • Od wielu lat ukrywa się liczbę samobójstw. (3)

      A na życie porywa się z sukcesem więcej osób niż ginie w wypadkach samochodowych

      • 32 2

      • O samobójcach się otwarcie nie mówi (2)

        żeby nie prowokować kolejnych w tej smutnej krainie

        • 35 2

        • A takze o ofiarach alkoholu... (1)

          A takze o ofiarach alkoholu.Wprowadzając psa widzę na osiedlu miejskie kosze pełne puszek i butelek po brzegi.Ludzie w areszcie domowym piją jak smoki.To też rozszerzone samobójstwo

          • 11 3

          • Pełne kosze?

            Szczęściarz z Ciebie. Ja w swojej okolicy widzę las uwalony butelkami po alkoholu.

            • 2 0

    • zapomniałeś jeszcze dodać inne ofiary (1)

      teraz odwołuje się badania, zabiegi. Za miesiąc skończy się kasa i nie będziemy leczyć już niczego. Ciekawe ile osób nie doczeka drugiego terminu, albo dowiedzą się, że mogli przyjść wcześniej, bo teraz to już za późno...

      • 25 1

      • Też wspominałem o tym.

        • 2 0

    • Dobrze pisze

      Zgadzam się w 100%

      • 2 5

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Pracodawcy w Trójmieście

Forum

Najczęściej czytane