• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ciekawe zawody: grabarz - człowiek od wszystkiego

Agnieszka Śladkowska
31 sierpnia 2023, godz. 13:00 
Opinie (88)
Mariusz i Sebastian przeszli w branży pogrzebowej przez wszystkie możliwe role. Obaj zaczynali od stanowiska grabarza, przez odbieranie ciał z miejsca zgonu, po mycie i ubieranie zmarłych, kończąc na ekshumacjach. Nie wyobrażają sobie już pracy w innej branży. Mariusz i Sebastian przeszli w branży pogrzebowej przez wszystkie możliwe role. Obaj zaczynali od stanowiska grabarza, przez odbieranie ciał z miejsca zgonu, po mycie i ubieranie zmarłych, kończąc na ekshumacjach. Nie wyobrażają sobie już pracy w innej branży.

Na kawowym stoliku leży pudełko chusteczek dla klientów, bo łzy są wpisane w ich pracę. Obok zapalniczki z hasłem - "Palisz? Zapraszamy do nas". Jak zapewnia Mariusz, poczucie humoru i dystans są w tej profesji tak cenne, jak empatia. Gdybyśmy spotkali się w innym miejscu, nigdy nie pomyślałabym, że razem z Sebastianem spełniają się w branży pogrzebowej. Choć słowo "spełniają się" mogłoby brzmieć tu niewłaściwie, to naprawdę trudno o lepsze. Pasji do swojej pracy, pozytywnego nastawienia i otwartości na drugiego człowieka mogliby z powodzeniem uczyć pracowników "bardziej żywych" zawodów. Może też dlatego, że dzisiejszy grabarz niewiele ma wspólnego ze stereotypem wiecznie pijanego pracownika cmentarza. W poprzednim odcinku o pracy stylisty jedzenia opowiadała Monika Grudzińska.



Pamiętam początek filmu kariera Nikosia Dyzmy i trzech grabarzy pijących ciepłą wódkę przy grobie. Czy faktycznie tak wyglądał jeszcze do niedawna typowy reprezentant zawodu?

Sebastian: Tak wyglądał i czasem nadal w małych miejscowościach wygląda. Jeszcze 30 lat temu pod cmentarze podjeżdżały taksówki i zabierały grabarzy do kasyn. Zdarzało się, że grabarze zapominali przez kilka miesięcy odebrać swoje pensje z miasta, bo tyle dorabiali. Ludzie zgodnie ze stereotypem dawali też podziękowanie w postaci alkoholu, co jeszcze pogłębiało problem alkoholizmu. Choć dzisiejsi grabarze to w większości porządni ludzie bez nałogów, stereotyp pozostał. Często zebrani na pogrzebie traktują grabarza z pogardą i wyższością. Trzeba mocno zagryźć zęby, żeby nie doszło do awantury.

To jacy są dzisiejsi grabarze?

Sebastian: Na początek trzeba zaznaczyć, że grabarz rzadko jest tylko grabarzem. Im mniejszy zakład pogrzebowy, tym więcej ról pełni. Poza kopaniem, zasypywaniem grobów i robieniem ekshumacji dochodzi praca kamieniarza, żałobnika, czyli prowadzącego ceremonię pogrzebową, kierowcy, który odbiera zwłoki z miejsca zgonu i przewozi do kostnicy, a potem transportuje je w trumnie na ceremonię. Zdarza się też, że grabarze przygotowują ciało do pochówku, w tym myją, ubierają i robią lekki makijaż.

Czy mógł(a)byś pracować w branży pogrzebowej?



Mariusz: Pytasz, jacy są grabarze, my pracujemy z kulturalnymi ludźmi, którzy sumiennie wykonują obowiązki. Potrafią poradzić sobie w kontakcie z klientem, nie boją się pracy fizycznej. Po prostu zwykli, fajni goście.

W jaki sposób ludzie trafiają do branży? Nie ma pewnie żadnych kursów przygotowujących do pracy łączącej te wszystkie role.

Mariusz: Kursy są tylko dla balsamistów, ale z balsamowania zwłok nie da się utrzymać, więc to z reguły rola połączona z innymi obowiązkami w zakładzie pogrzebowym. Ludzie najczęściej biorą się z przypadku. Choć ja akurat po latach pracy w ochronie zaciekawiłem się branżą pogrzebową. Kilka razy składałem CV do nowo otwieranego zakładu i w końcu dali mi szansę. Teraz trudno mi wyobrazić sobie, że miałbym robić coś innego.



Sebastian: Ja straciłem pracę i ciocia, sprzedająca kwiaty przy cmentarzu, zadzwoniła z informacją, że zwolniło się miejsce na grabarza. Miałem 25 lat, nigdy nie myślałem o pracy na cmentarzu, dlatego na początku wydało mi się to dziwnym pomysłem. Jednak po przemyśleniu stwierdziłem, czemu miałbym nie spróbować. Praca w zasadzie lekka i przyjemna. Zacząłem się jednak przyglądać pracy zakładów pogrzebowych i zauważyłem, że czegoś brakuje, że można to inaczej zorganizować, i tak porzuciłem bezpieczną oraz przewidywalną pracę na cmentarzu na prowadzenie swojego zakładu pogrzebowego, gdzie robiłem wszystko od - jakby to nie brzmiało - pozyskania klienta po organizację pogrzebu i załatwianie formalności. Poznałem ZUS, Sanepid i masę nieżyciowych przepisów, według których musimy działać.

Czy są jakieś obowiązki, które oceniacie jako szczególnie trudne w całej tej pracy albo takie, których nie lubicie wykonywać?

Sebastian: Trudne jest łączenie pracy fizycznej z tą stroną emocjonalną w tym fachu. Z jednej strony mamy naprawdę ciężką pracę fizyczną, jak kopanie grobu, rozbieranie pomnika, z którego sama płyta waży średnio 200-300 kilogramów, czy niesienie trumny w wąskich alejkach, a z drugiej ciągłe myślenie, czy ten klient został dobrze obsłużony i jest zadowolony.

Nie było trudnych momentów, przy których mieliście dość tej pracy?

Sebastian: Nie, u mnie na pewno nie. To znaczy pamiętam trudne sytuacje, na przykład, kiedy jechałem na przewóz po ciało osoby zmarłej, które trochę leżało i jasne było, że będzie na miejscu brzydki zapach. Pomyślałem o tym, bo był ze mną kolega, który miał bardzo czuły węch. Co ciekawe, kolega poradził sobie bez problemu, a ja nie. Moim błędem było podejście do okna, przez które cały ten zapach się wydobywał. Zaciągnąłem się nim i miałem wrażenie, że nie wytrzymam, ale dałem radę. To nie był moment, przy którym bym pomyślał, że rezygnuję, ale był po prostu trudny. Od kiedy sam mam dzieci, trudne są też dla mnie wszystkie pogrzeby dzieci w wieku zbliżonym do moich. Na szczęście jest mało takich pogrzebów.



Mariusz: W ogóle człowiek odnosi wszystko do siebie. Jeżeli zmarły był w moim wieku, albo kogoś mi bliskiego, wtedy taki pogrzeb jest bardziej obciążający. Nadal zdarza nam się płakać na pogrzebach. W końcu jesteśmy tylko ludźmi.

Praca grabarza jest bardzo stresująca?

Mariusz: My tak tego nie odbieramy. Znajomi często pytają, jak możemy pracować ze zmarłymi, czy się ich nie boimy. Może to niektórym wyda się absurdalne, ale naprawdę lubimy swoją pracę. Jest potrzebna i nie ma mowy o monotonii. Każdy dzień jest inny.

Sebastian: A bać to się trzeba żywych, a nie zmarłych. Ciało zmarłego nic ci nie zrobi, ale jego skłócona rodzina potrafi popsuć nerwy.

Jednak pracujecie z ciałami, w różnym stanie.

Sebastian: Fakt, widzimy najtrudniejsze przypadki. Ale ja nigdy nie miałem problemu z zabraniem i przewiezieniem zwłok. Robiąc to, nastawiam się, że to praca i chcę ją jak najlepiej wykonać. Czasem musimy naprawdę mocno pokombinować, jak zabrać ciało, żeby nie urazić rodziny i nie utrudnić sobie pracy. Jednak to trudność techniczna, co podłożyć, jak zabrać, a nie psychiczna. Zauważyłem, że tak bardzo skupiam się na wykonaniu swojej pracy, że kiedy po jakimś wypadku kolega pyta mnie, kogo przywiozłem, to nie jestem w stanie nawet wskazać, czy to była kobieta, czy mężczyzna.

Mariusz: Na pewno osoby pracujące w branży pogrzebowej mają trochę inną wrażliwość. Mam kilku kolegów, którzy na widok pobierania krwi mdleją. Za to nie przeszkadza im zbieranie rozrzuconych na kilkaset metrów fragmentów ciała po zderzeniu z pociągiem.

Ta inna wrażliwość oznacza brak empatii?

Sebastian: Moim zdaniem empatia jest w tej branży bardzo ważna. Bez niej nie umielibyśmy wyczuć sytuacji, wspierać klientów. Osoby bez empatii w trudnej sytuacji są z reguły zwykłymi gburami.

Mariusz: Grabarz żałobnik powinien mieć podejście do ludzi. Czasem musi zachować się jak psycholog. Ile razy ktoś płakał mi w rękaw, nie zliczę... A ile mamy zaproszeń od rodzin z całej Polski, którym chowaliśmy kogoś bliskiego. Rodzina do pogrzebu przeżywa traumę, ale dobrze wykonana uroczystość daje jej pewnego rodzaju ulgę.

Są jeszcze jakieś cechy, które powinien mieć grabarz, żeby szybko odnalazł się w tej pracy?

Sebastian: Poza tym, że powinno mu się po prostu chcieć pracować, musi być sprawny, do tych fizycznych zadań. Staramy się też, żeby każdy grabarz miał prawo jazdy.

Mariusz: Przydaje się poczucie humoru, pomaga rozładować napięcie. Oczywiście musi być też wyczucie, kiedy wypada zażartować, a kiedy jest to nie na miejscu.

Trudno znaleźć pracownika na stanowisko grabarza?

Sebastian: Bardzo trudno. Być może to nadal wina tego stereotypu, że grabarz jest menelem popijającym zza pazuchy wódkę, a nie kulturalnym, schludnym, normalnym gościem. Raczej wygląda to tak, że kolega powie koledze, że praca nie jest taka zła, jak się może wydawać. Z ogłoszenia spływają miesięcznie trzy CV i nikt się ostatecznie nie nadaje.

Powiedziałeś "gościem", to znaczy, że nie ma kobiet w branży?

Sebastian: Kobiety zdarzają się w biurach do obsługi klientów, ale praktycznie nie ma ich przy innych pracach. Jest to spowodowane głównie ciężką pracą fizyczną. Ile kobiet musiałoby rozbierać pomnik, żeby poradzić sobie z ciężarem? Kopanie grobów na 170 lub 220 centymetrów w coraz gorszych warunkach na cmentarzach też nie jest proste. Z jednej strony to kwestia siły kobiety i mężczyzny, z drugiej po prostu Kodeksu pracy, według którego kobiety muszą nosić dużo lżejsze rzeczy. Do tego dochodzi mentalność ludzi. Sam jestem ciekawy, jak zareagowaliby ludzie, gdyby kobiety miały nieść trumnę. Choć już z urną dużo łatwiej to sobie wyobrazić. Łatwiej o pracę dla kobiet w dużych zakładach, gdzie mogą na przykład zająć się tylko przygotowaniem ciał do pogrzebu.

Zastanawiam się, jak na waszą pracę reaguje najbliższa rodzina. Żony, dzieci?

Sebastian: Moja żona pracuje w branży i świetnie sobie radzi.

Mariusz: Moja nie, ale chętnie by pracowała. Dla dzieci to jest naturalne. Pamiętam, jak syn był mały i rozmawiał z psychologiem. Na pytanie "gdzie jest twój tata?", odpowiedział, że" jest na cmentarzu". W opinię wpisali mu półsierota.

Sebastian: To pokazuje, jakim tematem tabu jest śmierć. Łatwiej było wpisać dziecku półsierota, niż porozmawiać o tym. Kiedyś się rozmawiało o śmierci, a teraz ludzie nie wiedzą nawet, jak mama czy babcia chciała być pochowana. Jaką chciała muzykę na pogrzebie, w co miała być ubrana czy życzyła sobie jakieś dodatkowe "atrakcje".

Do tej pory pogrzeb jawił mi się jako uroczystość, przy której nie ma wiele miejsca na atrakcje. To czego można sobie zażyczyć?

Mariusz: My zawsze mówimy, że możemy klientom zorganizować nawet gwiazdkę z nieba. Stajemy na głowie, by ta ostatnia w życiu uroczystość była jak najlepsza. Mieliśmy już wypuszczane gołębie, utwory zespołu Metallica, srebrny karawan zamiast czarnego, trumna z ruletką na wieku czy pogrzeb sportowca, gdzie pożegnanie odbywało się na stadionie. Naszym zdaniem ostatnie pożegnanie powinno skupiać się na zmarłym. Powinno być jego. Jeśli chodził w bluzie z kapturem, to nie chowajmy go na siłę w garniturze. Jeśli lubił rock, to nie zamawiajmy na pogrzeb skrzypaczki.

Sebastian: Kiedy umieramy, wszyscy jesteśmy równi, dlatego bardzo zależy nam, żeby każdy pogrzeb był przygotowany profesjonalnie i z klasą. Nie opuszczamy trumny na linach, tylko na specjalnej windzie, nad grobem jest rozłożony namiot i wszystko dookoła wyłożone sztuczną trawą, za konduktem idą żałobnicy z różami, a trumna przyjeżdża zawsze czystym, luksusowym autem, Cadilakiem lub Lincolnem.

Dużo rozmawiacie o swoich pogrzebach?

Mariusz: O tak, to u nas naturalny temat. Ja na przykład wiem, że będę pochowany w biało-zielonym dresie.

Sebastian: A ja zmieniam co chwilę pomysł na mój osobisty pogrzeb. Im bardziej efektowny, tym lepiej.

Zaciekawił cię ten artykuł? Zobacz na czym polega praca mówcy ostatniego pożegnania.



Trójmiejski rynek pracy to różnorodność i ciągłe, dynamiczne zmiany. Ciekawe, niszowe profesje i zawody, które w chwilę zdobywają popularność. Chcemy pokazać czytelnikom nie tylko warte poznania profesje, ale także niezwykłych ludzi, którzy z pasją opowiadają o swojej pracy. Temu ma służyć cykl wywiadów "Ciekawe zawody".

Miejsca

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (88)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Pracodawcy w Trójmieście

Forum

Najczęściej czytane