• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kelnerem być. Nie wierz w legendy, nastaw się na ciężką pracę

Elżbieta Michalak
20 czerwca 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Oni zarabiają też w deszczowe lato
Hotelarze i restauratorzy spodziewają się rekordowego sezonu. Zatrudnienie na czas wakacji wzrasta trzykrotnie. Sprawdziliśmy, ile w Trójmieście może zarobić kelner(ka). Hotelarze i restauratorzy spodziewają się rekordowego sezonu. Zatrudnienie na czas wakacji wzrasta trzykrotnie. Sprawdziliśmy, ile w Trójmieście może zarobić kelner(ka).

Ciężka praca na pewno, wysokie zarobki - często w sferze legend. Jak wygląda praca kelnera w Trójmieście? Zapytaliśmy o to trójmiejskich restauratorów oraz kelnerów, ale nie sezonowych, lecz pracujących w zawodzie od lat.



Pracowałe(a)ś kiedyś jako kelner(ka)?

Na wynagrodzenie kelnera składa się zazwyczaj podstawa, czyli stawka godzinowa ustalona z pracodawcą oraz napiwki. Te zależne są od miejsca, w jakim zlokalizowana jest knajpa.

Ważniejsza lokalizacja niż to, czy jesteś dobry

- Lokalizacja to podstawa. Im bliżej morza czy miejsc, które odwiedzają turyści, tym lepiej. Oczywiście wiele zależy od samej obsługi kelnerskiej, ale nawet najlepszy kelner na świecie nie zarobi dużo w miejscu, do którego przychodzi niewielu klientów - mówi Alicja, kelnerka jednej z sopockich restauracji, która wcześniej pracowała m.in. w restauracjach L'Entre Ville, Błękitny Pudel czy Tessoro. - Jeśli chodzi o stawki, w Trójmieście kelner dostaje od 6 do 15 zł za godzinę plus napiwki. Dobry zgodzi się na stawkę nawet 9 zł za godzinę, pod warunkiem, że restauracja jest w dobrej lokalizacji, bo dzięki temu może liczyć średnio ok 200 zł napiwków dziennie. Czyli pracując 20 dni masz z tego 4 tys., co z pensją podstawową daje ok. 6 tys. Ale są też takie miesiące, w których można zarobić nawet 10 tys.
6 tys. za bardzo ciężką pracę

Także zdaniem Agnieszki, która w gastronomii pracuje cztery lata (była kelnerką m.in. w sopockiej restauracji Gianni czy Barracuda w Gdyni), zarobki kelnera w sezonie sięgają min. 6 tys. zł miesięcznie, ale jak podkreśla, to ciężka praca, z którą nie każdy sobie poradzi.

- W sezonie 6 tys., poza sezonem spokojnie 3 tys. - tyle zarabiałam przez ostatnie lata, będąc kelnerką w gdyńskich i sopockich restauracjach. Najwięcej dochodu przynoszą napiwki, mój największy, jaki dostałam jednorazowo od klienta, wynosił 800 zł. - opowiada.
By nie było tak różowo, od razu podkreśla, że gastronomia to paskudna branża. Jej zdanie nie ma tu szacunku do pracownika, a godziny pracy są nieludzkie. Nierzadko trzeba być na nogach 16 godzin dziennie. To praca nie tylko dla ludzi o dobrym zdrowiu, ale też dla tych, którzy potrafią znosić zmęczenie, niewyspanie, frustrację.

- Mimo to uważam, że każdy student powinien choć przez sezon popracować w tym zawodzie, bo jak żaden inny uczy pokory i szacunku do pieniądza.
Wynagrodzenie zależne wyłącznie od utargu

Są jednak miejsca, w których kelnerzy nie mają stałej stawki godzinowej, a mimo to ich zarobki są satysfakcjonujące.

- Pracuję w restauracji amerykańskiej w Gdańsku, w której nie ma czegoś takiego jak podstawa czy stawka za godzinę. Wynagrodzeniem są napiwki i 3 proc. dziennego utargu do podziału. Bardzo chwalę sobie ten system - opowiada Łukasz.
Umowa czy praca na czarno?

Wciąż istnieją miejsca, które kelnerów zatrudniają bez żadnej umowy, zmuszają do pracy w tzw. dzień próbny, wynagrodzenie dostaje się do ręki na koniec dnia, dwóch tygodniach albo miesiącu - w zależności od systemu, jaki przyjęła dana knajpa.

Jednak coraz częściej kelnerom proponowane są umowy.

- Gdy rozmawiam ze znajomymi z branży gastro i opowiadam im o swoich przygodach sprzed kilku lat, czyli braku umowy, pieniądzach wypłacanych po skończonym dniu pracy do ręki gdzieś na zapleczu, czy zabieraniu napiwków przez właściciela knajpy, łapią się za głowę - mówi Kamila, która w zawodzie kelnerki dorabiała podczas studiów m.in. w U7 czy Kresowej. - Mówią, że dziś to jest nie do pomyślenia. Są umowy, pieniądze wypłacane regularnie co miesiąc, a napiwki idą albo do kieszeni kelnera, albo do wspólnej puli dzielonej potem między całą obsługę kelnerską.
Te informacje potwierdzają inni pracownicy z branży.

- Nie znam nikogo, kto dziś pracuje w gastronomii bez umowy. Wiadomo, że najczęściej są to umowy zlecenia, ale wielu właścicieli proponuje też umowy o pracę - przyznaje Alicja. - Bo w branży jest coraz więcej zawodowców, znający języki obce, o wysokiej kulturze osobistej i z poczuciem humoru. Nie widziałam też, by właściciel zabierał napiwki. Najczęściej trafiają one do jednej puli, a potem są dzielone między kelnerów. Jakiś procent oddajemy też ekipie pracującej za barem.
- Rzeczywiście, czasy się zmieniły - przyznaje Marta, kelnerka z wieloletnim doświadczeniem. - Przez pierwsze trzy lata pracowałam w Gdańsku na czarno, zdobywałam doświadczenie i umiejętności. Ale od jakiegoś czasu restauratorom się zmieniło i chętniej dają umowy. Obecnie zatrudniona jestem na umowę o pracę i pracuję jako menadżer na terenie Starego Miasta.
A co na to sami restauratorzy?

- Nasi pracownicy rozliczani są wg ustalonej wcześniej stawki godzinowej, a pracują najczęściej w oparciu o umowę zlecenie - mówi Michał Weiher, właściciel sopockiej restauracji Pinokio. - Jeśli jednak jest ktoś naprawdę dobry i chcemy go zatrzymać na dłużej, proponujemy umowę o pracę.
- Jeśli chodzi o dodatkowe zatrudnienia sezonowe to zazwyczaj proponujemy ludziom umowę zlecenie. Jednak osoby, które pracują u nas na stałe, otrzymują umowę o pracę - deklaruje Katarzyna Demkowicz, kierowniczka restauracji Tawerna na Skwerze Kościuszki w Gdyni.
Kelner to nie zawód dla każdego

Wbrew pozorom to nie doświadczenie najbardziej cenione jest w zawodzie kelnera. Stokroć bardziej liczą się chęć do pracy, uśmiech, komunikatywność, dystans do siebie, czy umiejętność radzenia sobie w sytuacjach stresowych.

- Na sezon zwiększamy zatrudnienie trzykrotnie, ale przyjmujemy do zespołu tylko takich ludzi, którym zależy na pracy, którym chce się chcieć czy wykazywać zaangażowanie - mówi Michał Weiher. - Doświadczenie nie jest aż takie ważne, bo wielu rzeczy możemy możemy nauczyć. Zresztą odkąd nie ma już szkół zawodowych, które kształciły ludzi do gastronomii, to gdzie mają się oni tego wszystkiego nauczyć? Ważna jest też znajomość języków obcych, punktualność i komunikatywność. Niestety nie każdy ma predyspozycje do tego zawodu, bo np. łatwości rozmowy z drugim człowiekiem już nie da się nauczyć.
- W miesiącach wakacyjnych ilość obsługi kelnersko-barmańskiej zwiększamy dwukrotnie - mówi Katarzyna Demkowicz. - Zatrudniamy osoby pełnoletnie, odporne na sytuacje stresowe i potrafiące szybko zareagować w różnych sytuacjach. W tym zawodzie wskazane jest pogodne usposobienie, trzeba lubić się uśmiechać, lubić kontakt z ludźmi, bo ktoś, kto ma trudności w nawiązywaniu kontaktu nie bardzo nadaje się do takiej pracy.
Zdarza się, że osoby zainteresowane pracą przychodzą ze swoimi warunkami i już na początku określają jasno zasady gry.

- Ludzie, którzy szukają pracy w gastronomii są często roszczeniowi i nastawieni od razu na duże pieniądze, a przy tym leniwi i niechętni do pracy - uważa Marta, menadżerka gdańskiej restauracji. - Nie znają języków obcych, umawiają się na dzień próbny, a potem nie przychodzą albo przychodzą i zachowują się tak, jakby byli tu za karę. A nie o to przecież chodzi.
Podsumowując, jeśli nie znasz języków obcych, nie lubisz się przemęczać, nie przepadasz za ludźmi i masz trudności z komunikacją, a do tego liczysz na minimum 300 zł napiwków dziennie i godzinową stawkę wynagrodzenia nie mniejszą niż 15 zł, praca kelnera nie jest dla ciebie.

Jeśli jednak znasz angielski, masz w sobie nieco więcej pokory i chęci do podjęcia pracy w gastronomii, za całkiem dobre pieniądze (4-6 tys. na miesiąc), szukaj knajpy w dobrej lokalizacji, próbuj swoich sił.
Elżbieta Michalak

Miejsca

Opinie (264) 5 zablokowanych

  • nie pielęgnujcie patologii

    Dlaczego pani Redaktor sankcjonuje patologię, gdzie właściciel daje pracownikom skandalicznie niską stawkę, przerzucając koszta na klientów, tworząc atmosferę przymusu dawania napiwków! Rozumiem sytuację, że do rachunku doliczane jest 10 procent za obsługę zawsze, i to idzie na oficjalne wynagrodzenie kelnerów. A napiwki dobrowolne, w sytuacji gdy kelner/kelnerka szczególnie sobie zasłużyli, zgodnie z uznaniem gościa, nieoficjalnie...
    Zastanawiała się Pani Redaktor co by było, gdyby przenieść tę patologię na inne zawody? Gdyby lekarz dostawał ze szpitala czy nzozu grosze, a reszta pochodziłaby z kopert, które wypadałoby dawać? Gdyby urzędnik dostawał grosze, a załatwiając sprawę zwyczajowo zostawiałoby się parę groszy pod stołem? Gdyby przedszkolanka żyła z napiwków serwowanych przez rodziców? Nie chciałbym być ojcem dziecka, który nie dał napiwku...

    • 14 1

  • Nie idźcie do Kresowej

    Miałam wątpliwą przyjemność pracować tam na czarno. Chory klimat, właścicielka Tatiana okropna, podobnie jak jej mąż - obydwoje nic nie robili tylko patrzyli nam na ręce i krytykowali. Kelnerki traktują jak śmiecie, w przerwie, o ile jest, z łaską dają coś do jedzenia.... Pracuje się na czarno. Kasę dostajesz po zakończonym dniu pracy. Napiwki zgarniają właściciele, czasem, jak jest dobry utarg, odpalają coś obsłudze. Że-na-da. Nie polecam!

    • 24 0

  • Jak to nie ma szkół?

    Gdańsku oraz w Gdyni są szkoły uczące zawodu kelnera czy barmana...

    • 7 0

  • Kiedyś to były napiwki od dewizowców .. tera większość zbliżeniowo..

    Sztos z mililitrami procentowymi.., podejście psychologiczne.., szał wieczorowej-nocy..., nie to co teraz warszafka,cebulaki....itp..

    • 3 0

  • (1)

    Polacy proszę przestancie chodzic do restauracji

    • 8 1

    • Też Polaków nie wpuszczam do restauracji

      • 1 1

  • Dziw... i kelnerzy do nas Świat należy!!!

    • 3 0

  • Biedy nie klepią

    Dziękuję trójmiasto.pl za ten artukuł. Teraz już wiem, że nie ma co zostawiać napiwków kelnerom w końcu zarabiają po 4-6 tys. na biednych nie trafiło pozdro

    • 17 7

  • Szczyt marzeń...Zostać kelnerem... Nawet nie chce mi się opisywać tej profesji...

    Rozumiem pracę np w wakacje, ale na stałe?
    Oosba prymitywna nie nadaje się a osoby inteligentne zmarnują sobie życie... To nie czasy PRL gdzie kelner, cinkiarz, taksówkarz, szatniarz itp. Byli Królami Życia...

    Pobudka, ten zawód mniej wnosi i niżej się znajduje o wiele oczek od np murarza, murarz fachowiec ma szacunek i pieniądze o jakich keener może pomarzyć i murarz ma wieczory, noce! wolne... Nie tańczy przy byle kim bo widzi pieniądze czy napiwek...

    Nie wiem, może są wyjątki, ale z zasady to mizerna praca, chyba, że świat zwariował i praca z np alkoholikami stała się powodem do prestiżu...

    a knajpiarze? Potrzeba wieków by tam usłyszeć o np Etosie pracy, jak do tej pory to lewizna i na czarno, kto daje paragony przy wieczornych wejściówkach?

    Szemrane towarzystwo na co dzień przy wyciągnięciu ręki w wielu knajpach.

    Znałem takich co na Żabiance tak robili ludźmi, że im kręgosłupy siadały, ciężkie gary kobiety dźwigały a do gara przy np pomidorowej 8 puszeczek koncentratu zamiast 16 i potem się dziwić, że człowiek po obiedzie głodny za godzinę jest...

    Mam nadzieję, że nadejdą czasy, kiedy nie tylko kontrole będą rzetelne w gastronomii, ale i kary przykładne, może w końcu utrzymywani przez nas urzędnicy wezmą się za robotę.

    Kelnerka jeszcze przejdzie, nie nadaje się na naukowca to niech tam sobie pobiega, ale do czasu jak założy rodzinę, albo wakacje.

    • 13 3

  • A ja daję, co mi szkodzi...

    ale nauczyłem się, że zawsze płacę kartą, a tylko napiwek gotówką. Po poproszeniu o rachunek pani/pan kelner zjawia się z terminalem, płacę od ręki, napiwek na stół i do domu. Nie daj boże chcieć płacić gotówką, dostaniesz talerzyk lub fikuśną skrzyneczkę czy inny koszyczek z rachunkiem, kelner zniknie, zanim zdążysz złapać za kieszeń i czekasz już wtedy do usranej... Jeśli już Twój kelner pojawi się w okolicy, to okazuje się mistrzem gry pt. "machaj, wołaj i tak Cię nie widzę". Niech się potem państwo kelnerostwo nie dziwi, że goście potrafią na nich gwizdać, pstrykać, bo mnie w takiej sytuacji czasem nawet butem się chce rzucić w kelnera, żeby wreszcie raczył mnie zauważyć. Grzeczne ściąganie kelnera wzrokiem to już w ogóle jakaś mitologia w takiej sytuacji. Moja jedyna metoda w tym przypadku - nie czekam, idę do baru i płacę tam, kartą, wyliczone co do grosza...
    Oczywiście nie dotyczy to wszystkich kelnerów i lokali, ale zdarza się niestety zbyt często.

    • 7 1

  • Najmowanie ludzi na smieciówki i przyjmowanie niezarejestrowanych środków obrotowych w celu osiagnięcia korzyści materialnych?

    Tym knajpom powinny chyba przyjrzęć się: Państwowa Inspekcja Pracy, Urzedy Skarbowe i CBA

    • 6 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Pracodawcy w Trójmieście

Forum

Najczęściej czytane