- 1 Benefity są potrzebne, ale grunt to dobra pensja (74 opinie)
- 2 L4 na wypalenie zawodowe? (37 opinii)
- 3 Czy jesteśmy gotowi na jawność płac? (190 opinii)
- 4 Każdy będzie na etacie? A zaczęło się od kurierów (127 opinii)
- 5 Sprawdź, czy zarabiasz przeciętną krajową (185 opinii)
Nudny zawód prawnika? Nic z tych rzeczy
30 czerwca 2014 (artykuł sprzed 9 lat)
Najnowszy artykuł na ten temat
Z kamerą w gdyńskim centrum monitoringu wizyjnego
Jarosława J. boją się wszyscy prawnicy z Trójmiasta, bo pozywa swoich obrońców niemal za każdym razem. Jeden z oskarżonych zaskoczył kiedyś sąd, bo na rozprawę przyszedł z... workiem cebuli. Spodziewał się kary więzienia, więc wolał się przygotować na ciężką zimę. Prawnicy z Trójmiasta opowiadają o nietypowych wydarzeniach w ich pracy.
Jak nietrudno się domyślić, dla każdego adwokata lub radcy prawnego jest to dopust Boży i każdy robi wszystko, by takiego klienta nie otrzymać. A wszystko dlatego, że po pierwszym wysłanym piśmie, klient pozywa... adwokata lub radcę prawnego, zarzucając mu opieszałość, działanie na jego szkodę i inne zaniechania.
- Prawnicy zaczęli więc kombinować i każdy pozwany ma po kilku pełnomocników do tej sprawy. Dzięki temu, nie mogą oni być wyznaczeni z urzędu do prowadzenia sprawy "Jagody", bo reprezentują pozwanego przez niego w innej sprawie prawnika. To jedyny ratunek przed problemami, więc praktycznie wszyscy z Trójmiasta już się zabezpieczyli, ale jeszcze kilka lat temu nie było tak wesoło. Ten pan wytoczył ok. 60 spraw adwokatom i radcom prawnym - mówi Tomasz Zakrzewski, radca prawny z Gdańska.
Pamiętliwy oskarżony
W osłupienie sąd i wszystkie osoby na sali wprawił za to niegdyś jeden z oskarżonych o drobne przestępstwo. Odpowiadał z wolnej stopy, a na salę sądową przyszedł z... workiem cebuli.
- Gdy sąd zaczął dopytywać o co chodzi, oskarżony w rozbrajający sposób wyjaśnił, że przed dwoma laty ten sam sędzia dał mu wyrok więzienia w zawieszeniu. Ale dodał, że gdy spotkają się po raz kolejny, to taryfy ulgowej już nie będzie. Oskarżony pamiętał obietnicę i był przygotowany na karę bezwzględnego więzienia - opowiada Tomasz Złoch, niegdyś sędzia, obecnie prowadzący kancelarię radcy prawnego.
Była akurat późna jesień, więc oskarżony wolał przygotować się na chłodne dni i noce w więzieniu oraz zadbać o swoje nadwątlone zdrowie. Do niemal codziennych sytuacji zaliczyć za to można wizyty oskarżonych i świadków w sądzie w sandałach, krótkich spodenkach oraz oczywiście w dresach.
W sądzie jak w serialu
Niekiedy rzeczywistość miesza się nieco z "prawdą" szklanego ekranu. Wiedzą o tym doskonale aktorzy, zwłaszcza ci, którzy grają czarne charaktery. Bywają zaczepiani na ulicy i nie jest źle, jeśli kończy się tylko na nieprzyjaznych spojrzeniach.
Także na sali sądowej zdarzają się jednak podobne sytuacje. Jedna z pań oświadczyła niedawno podczas rozprawy, że cały sąd w Gdańsku to siedlisko korupcji i degeneracji. Miała jednak od razu gotową receptę jak to zmienić.
- Wstała i zażądała żeby jej sprawę rozpoznała sędzia... Anna Maria Wesołowska - opowiada Bartosz Żukowski, reprezentujący Kancelarie Adwokatów i Radców Prawnych z Gdyni.
Gdzie spotkasz Wysoki Sąd?
Najczęściej zdarza się jednak tak, że oskarżony nie bardzo rozumie, co mówi do niego prokurator czy sąd. I nie chodzi wcale o barierę językową, ale - delikatnie rzecz ujmując - kulturową. Trójmiejscy prawnicy zgodnie opowiadają, że zwłaszcza podczas spraw karnych, zdarza się, że oskarżonemu puszczają nerwy podczas odczytywania wyroku czy jego uzasadnienia.
- Jeden z moich klientów, skazany za kradzież, podczas której został zresztą złapany na gorącym uczynku, nie tylko pohukiwał na sąd i przeklinał, ale też zaczął sądowi grozić. Sąd usłyszał, żeby nie "chodził do burdeli", bo on tam będzie i "ryj obije". Nie dostał jednak nawet kary za obrazę sądu, który po prostu zamurowało. Zwłaszcza, że rozprawę prowadziła kobieta - śmieje się mecenas Piotr Kamiński z Kancelarii Prawnej Kamiński i Partnerzy.
Jednak nie zawsze na słowach się kończy. Znane są przypadki, gdy oskarżony wysłał do sądu list wysmarowany... własnym kałem. Inny z kolei udawał niezrównoważonego psychicznie, by uniknąć kary.
- Zaczął rozbierać się na sali sądowej. Niestety na sali nie było ochrony, więc zanim konwojenci go wyprowadzili, udało mu się sporo zdjąć - opowiada radca prawny Anita Sałek z Gdańska.
Oskarżony jeszcze przed prawomocnym wyrokiem sądu został za to ukarany - w samych majtkach musiał wracać do aresztu. Zimą.