- Zgłosiłam się na badanie, bo miałam kontakt z osobami z zagranicy i objawy infekcji. Po kilku dniach wyników wciąż nie ma, a ja muszę wrócić do pracy. Nikt też nie sprawdza, czy teraz siedzę w domu. Co jeśli mam koronawirusa? - pisze nasza czytelniczka. W województwie pomorskim na wyniki testów trzeba czekać nawet siedem dni. Osoby, które poddały się badaniom, bo były do tego wskazania, przyznają, że dziwi ich brak nadzoru epidemiologicznego czy decyzji o kwarantannie.
praca zdalna w mojej firmie odbywa się rotacyjnie, kiedy większość osób pracuje z domu, zawsze ktoś ma "dyżur" w firmie
13%
- Na wyniki badania czekam od ubiegłego czwartku, to już tydzień. Miałam stały kontakt w pracy z osobami z zagranicy, cześć z nich miała objawy infekcji, które później pojawiły się u mnie. Miałam uciążliwe duszności, gorączkę, bóle głowy, mięśni i gardła. Zostałam zbadana - opowiada mieszkanka Gdańska.Jak przyznaje, jest młodą osobą, więc nie obawia się, że wirus będzie dla niej groźny. Po kilku dniach silniejsze objawy infekcji również zaczęły ustępować. Nie chce jednak narażać innych osób.
- Po weekendzie powinnam wrócić do pracy. Skąd mam wiedzieć, czy mogę? W momencie badania byłam na zwolnieniu lekarskim, nie obowiązuje mnie kwarantanna. Nikt nie sprawdzał, czy siedzę w domu, więc gdyby nie moja obywatelska odpowiedzialna postawa, mogłabym chodzić po mieście i zarażać koronawirusem lub inną infekcją - przyznaje.Czytaj też:
"Więcej osób musi trafić do kwarantanny"
Podobne wątpliwości ma też inna mieszkanka Trójmiasta, która do szpitala zgłosiła się w ubiegłym tygodniu ze względu na bardzo wysoką temperaturę i objawy infekcji. Jak mówi, mogła mieć kontakt z osobą zakażoną.
- Po badaniu nie tylko wysłano mnie do domu z bardzo wysoką gorączką, ale od tamtej pory nikt nawet nie sprawdził, gdzie jestem. Na razie mam zwolnienie, ale mój stan się poprawia, a ja nie wiem, czy wracając do pracy, nie narażę nikogo na zarażenie się - przekonuje.Koronawirus w Trójmieście: wszystkie informacje
Kiedy kończy się zwolnienie, a nie ma dozoru czy kwarantanny?
Do naszej redakcji zgłaszają się kolejne osoby, które czekają na wyniki badań już ok. tygodnia. Przyznają, że mogły zostać w domu, bo pozwala im na to zwolnienie lekarskie. To jednak się kończy i powrót do pracy będzie konieczny, a bez wyników badań może być ryzykowny nie tylko dla nich, ale dla wielu innych osób.
Z kolei niepojawienie się w pracy będzie oznaczało poważne konsekwencje. Jak przekonują, dłuższe zwolnienie lekarskie, szczególnie kiedy objawy infekcji ustały, może być odebrane przez pracodawcę jako unikanie pracy.
Dlatego dziwi ich brak nadzoru epidemiologicznego czy decyzji o kwarantannie, w sytuacji kiedy istnieje ryzyko, że są zakażeni.
- Cała odpowiedzialność spada na nas. W sytuacji kiedy czuję się już dobrze, zwolnienie lekarskie mi nie przysługuje, bo z jakiego powodu. Z drugiej strony nie wiadomo, czy jestem chora, a sanepid nie wydał decyzji o nadzorze ani kwarantannie. Wrócę do pracy i gdy wtedy się okaże, że mój wynik jest pozytywny, to trzeba będzie wszystkich z pracy poddać kwarantannie. Już słyszeliśmy takie historie o zamykanych szpitalach, przedsiębiorstwach czy innych instytucjach - podkreślają nasi czytelnicy. Decyzje w sprawie nadzoru czy kwarantanny może wydać sanepid. Ta decyzja jest podstawą wypłacenia zasiłku przez ZUS. Jeśli pracownik dobrowolnie odstąpi od obowiązków, bez decyzji inspektora lub bez L4 od lekarza, na zasiłek z powodu koronawirusa nie może liczyć.
Nadzór epidemiologiczny trwa 14 dni, to obserwacja osoby zakażonej lub podejrzanej o zakażenie, bez ograniczenia jej swobody przemieszczania się. Osoba objęta nadzorem epidemiologicznym pozostaje w ciągłym kontakcie z inspekcją sanitarną. Należy przejść na pracę zdalną w domu, zawiesić życie towarzyskie, ograniczyć do minimum wyjścia. Dwa razy dziennie mierzyć sobie temperaturę, kontrolować swój stan zdrowia.
Z kolei kwarantanna to odosobnienie osoby zdrowej, która była narażona na zakażenie, w celu zapobieżenia szerzeniu się chorób szczególnie niebezpiecznych i wysoce zakaźnych.
Czytaj też:
Koronawirus a praca. Odpowiedzi na najczęstsze pytania
25 potwierdzonych przypadków, ale badań wciąż za mało
Do 25 wzrosła liczba osób zakażonych koronawirusem na Pomorzu. W czwartek, 26.03.2020 roku, Pomorski Urząd Wojewódzki poinformował o trzech nowych, potwierdzonych przypadkach. To 59-letnia kobieta z powiatu gdańskiego, 20-latek z powiatu kartuskiego i 51-letnia kobieta z Gdańska.
W całym województwie do tej pory wykonano jednak nieco ponad tysiąc próbek (1080 - stan na 25.03.2020).
Na Pomorzu działają obecnie dwa laboratoria, które badają próbki w kierunku koronawirusa: Laboratorium Diagnostyki Medycznej Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Gdańsku i laboratorium przy Uniwersyteckim Centrum Klinicznym. Sanepid jest w stanie przebadać ok. 150-170 próbek dziennie, drugie laboratorium ok. 40-50 próbek. To wciąż za mało jak na nasze województwo.