• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wycieraczki zamiast kierunkowskazu

Izabela Małkowska
17 czerwca 2010 (artykuł sprzed 13 lat) 
Adam Suchocki Adam Suchocki

W niewygodnej pozycji spędza w samochodzie czasem nawet 10 godzin dziennie. Bywa, że u instruktora jazdy największą radość wywołuje uśmiech kierowcy, któremu udało się ruszyć ze świateł.



Jak wspominasz swojego instruktora jazdy?

Centrum Gdyni. Na przejściu dla pieszych gaśnie samochód prowadzony przez uczącego się jazdy. Za nim powoli tworzy się uliczny korek. Ktoś trąbi. Zestresowany kursant opuszcza szybę samochodu i trąbiącemu kierowcy pokazuje środkowy palec. Albo inna podobna historia. Kursantka, której na środku ulicy gaśnie auto, dostaje ataku histerii. Płacze, krzyczy i chce uciekać z samochodu.

Z takimi sytuacjami pewnie chociaż raz w życiu spotyka się każdy instruktor nauki jazdy. Prowadzenie samochodu dla nowicjusza obarczone jest dużym stresem. Dlatego instruktor powinien być cierpliwy, opanowany i wyrozumiały, bo często w swojej pracy może spotkać się z absurdalnymi sytuacjami.

- Przyszła do mnie kursantka z innego ośrodka, dokończyć kurs - opowiada Adam Suchocki, instruktor nauki jazdy w jednej z trójmiejskich szkół nauki jazdy. - Wykonywała dziwne ruchy nóg na pedałach. Wciskała je nogą, którą akurat miała wolną, prawą sprzęgło, hamulec lewą. W rezultacie krzyżowała nogi. Ale co najdziwniejsze, jeździła w ten sposób całkiem sprawnie.

Mało kto widział tyle stłuczek i koszmarnych błędów jakie za kierownicą potrafią popełniać dorośli ludzie, co instruktor nauki jazdy.

- Mówię do kursanta: na najbliższym skrzyżowaniu skręcamy w lewo, więc włączamy kierunkowskaz w lewo - relacjonuje Suchocki. - Po czym kursant włącza kierunkowskaz i... skręca w prawo. Natomiast kiedy ma skręcić w prawo i zasygnalizować manewr, zamiast kierunkowskazu włącza wycieraczki. Zdarzają się pomyłki, które są dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Dlatego musimy być naprawdę czujni.

W tej pracy instruktor musi się też wykazać umiejętnością przekazywania uwag i wskazówek. Przydaje się znajomość psychologii.

- Trafiają się kursanci bardzo wrażliwi na swoim punkcie - opowiada Suchocki. - Wszystkie uwagi odbierają jako celowe złośliwości. Kiedy przypominam o włączeniu kierunkowskazów czy świateł, tłumaczą, że przecież nic złego nie zrobili. Staja okoniem, buntują się. A ja muszę pokazywać błędy.

W połowie kursu instruktor Adam Suchocki przeprowadza ze swoimi uczniami rozmowę na temat postępów w nauce. Jeśli idzie im słabo, wyjaśnia, że 30 przepisowych godzin to za mało, żeby dostatecznie przygotować ich do egzaminu wewnętrznego. Niektórym taka rozmowa wystarcza, mobilizuje i dalej radzą sobie lepiej. Niektórzy odbierają to jako próbę naciągnięcia na pieniądze. Nie dopuszczają do siebie myśli, że idzie im słabo. Dlatego ta praca jest dla fascynatów, ale nie prowadzenia auta, ale pedagogiki. Niejednokrotnie trzeba też przewidywać sytuacje, które mogą się przydarzyć w trakcie jazdy. A przydarzyć może się wiele, niekoniecznie z winy kursanta.

- O zachowaniach kierowców na drodze można by książkę napisać - dyplomatycznie mówi Suchocki. - Kiedy zgaśnie auto kursanta, kierowcy potrafią na niego trąbić i wyzywać. Z dezaprobatą kręcą głowami, wyprzedzają, w ostatniej chwili hamują i w ten sposób karzą kursanta za zatarasowanie ulicy. Kiedyś kierowca ładnego, nowego mercedesa zajechał nam drogę i pokazał środkowy palce. Był wściekły, bo chyba myślał, że jako "L-ka" ustąpimy mu pierwszeństwa przejazdu, choć to on włączał się do ruchu.

Tych anty przykładów jest cała masa. - Można by je podsumować przysłowiem: zapomniał wół jak cielęciem był - kwituje Adam Suchocki.

Opinie (76) 1 zablokowana

  • bo system nauczania jest zły (15)

    nie może być tak, że kursant na pierwszej jeździe jest rzucany na głęboką wodę (miasto). nauka powinna się zaczynać od paru godzin na dużym placu gdzie kursant bez stresu może poznać samochód, w miarę wyczuć sprzęgło, gaz i hamulec.

    • 46 11

    • (3)

      ja na szczęście tak miałam.

      • 3 6

      • A I TAK JEŹDZIĆ NIE POTRAFISZ.

        • 3 10

      • (1)

        Najbliższy duży plac jest przy Auchanie. Ale to chyba nie jest dobry pomysł żeby tam pojeździć na początku? Jeżeli wszystkie szkoły jazdy na pierwszych lekcjach każą jeździć po mieście a nie po placyku to widocznie jest to skuteczniejsze w nauce jazdy.
        A jeżeli Cię wolna elka na drodze denerwuje, to se łyknij psychotropa. Albo wsadź łeb w bagażnik i poproś kogoś o parę ciosów klapą.

        • 17 2

        • 10/10

          jw

          • 2 1

    • Znów winny system (2)

      A może jednak nie?

      • 2 3

      • a co innego? (1)

        przecież gdy kursant jest już trochę obyty z samochodem to podczas nauki będzie się mógł bardziej koncentrować na tym co się dzieje naokoło, a nie na tym jak zmienić bieg czy puszczać sprzęgło. a jak mu zgaśnie samochód to będzie wiedział co zrobić zamiast panikować.

        • 4 2

        • zdecydowanie tak, tylko niestety nie w 30 godzin...

          w Japonii mają taki system, że kierowcy najpierw _sami_ jeżdżą po zamkniętym placu manewrowym. Mają tam namalowane pasy, skrzyżowania, znaki.. Jeździ ich kilkunastu naraz a kilku instruktorów z podwyższenia jedynie daje im uwagi przez radio. Dopiero jak _perfekcyjnie_ opanują odruchy i koordynację ruchów gaz-sprzęgło-hamulec-biegi oraz zaczną dostrzegać znaki drogowe i na nie reagować mogą z instruktorem wyjechać na miasto.
          Tylko to trwa dosyć długo. Ale daje dobre efekty.

          • 0 0

    • I bardzo dobrze (3)

      Ja pierwszą jazdę miałem na Hucisku. I nikt na mnie nie trąbił :->

      • 4 0

      • (2)

        trąbił, trąbił, tylko stres miałeś i nic nie pamiętasz

        • 0 4

        • A po co miał trąbić? (1)

          Jeździć umiałem jak już zapisałem się na kurs. Potrzebny był mi tylko kwit. Zdałem za pierwszym razem.

          • 2 0

          • Tak, tak' ja z ta umiejętnością wyszedłem już z łona matki..." - prawie jak amerykańscy kierowcy u nieocenionego Melchiora Wańskowicza. Tak, tak.. ;)

            • 1 0

    • system systemem

      ale każdy kij ma 2 końce!
      Jak wyjedziesz z kursantem od razu na miasto to źle,bo na głęboką wodę.
      Jak pojeździsz najpierw po placu,żeby nauczył się ruszania,też źle,bo potem smaruje opinie,że nie nauczyłeś go poruszać się po mieście.
      Jak zasugerujesz(w dobrej wierze),że przydałoby mu się kilka dodatkowych godzin jazdy,to też źle,bo posądzi cię potem o próbę wyłudzenia dodatkowych pieniędzy,więc puszczasz go po 30h na egzamin,żeby nie robić pod górkę i co się dzieje?
      I tak przychodzi i dokupuje dodatkowe jazdy,jeśli jest na tyle mądry,żeby sam dostrzec swoje błędy,ale niestety przeważnie wszystkiemu jest winny zły instruktor,egzaminator,system,ale może najpierw trzeba od siebie zacząć,pomyśleć-a może ja coś źle robię,sprężyć się,zmienić nastawienie...trochę pokory przyszli kierowcy a się opłaci!

      • 3 1

    • (1)

      nie wiesz o czym mówisz.kursant na placu robi wszystko poprawnie ale jadąc na miasto dopada go stres i głupota innych kierujących.i tu jet problem a nie w systemie szkolenia

      • 2 0

      • wiem o czym mówię

        niedawno robiłem prawo jazdy. miasto na pierwszych jazdach to był naprawdę bezsens. najpierw trzeba chociaż trochę opanować sprzęgło/gaz/hamulec, kierunkowskazy, biegi, żwawe kręcenie kierownicą. nie mówię tu o robieniu "rękawa" bo to jest faktycznie bez sensu.

        • 2 1

    • nie wiem jak Ty,ale ja miałam pierwsze 3 h na placu :)

      • 0 0

  • ja byłem takim kozakiem że "rękaw" robiłem na III biegu (3)

    i zdałem za 1szym razem :)

    • 8 22

    • Zapomniałeś dodać, że rękaw tyłem na tym III biegu robiłeś...

      • 16 0

    • A potem się obudziłeś bo już czas do zerówki...?

      • 5 1

    • rękaw?

      to ty teraz krawcem jesteś

      • 4 2

  • Uwaga w sobote w centrum Gdyni będe jeździła eleczką pierwszy raz strzeżcie się ;))
    Moim zdaniem bardzo dobrze że instruktorzy jadą pierwszy raz na miasto, przynajmniej widzimy późniejsze efekty ;))

    • 10 9

  • Kiedyś jak robiłam kurs to się tak stresowałam, że byłam cała czerwona i miałam spoconą całą koszuklę (1)

    mimo że była luźna i kusa. I zdałam za 3 razem dopiero, bo sie na mnie uwzieli

    • 2 32

    • monia, znowu nudzisz

      • 4 0

  • hehe (6)

    Zdawałem dawno temu (z 10 lat będzie), uczył mnie Zenek z karwin, wiele osób go pewnie zna :D
    Generalnie jak placyk to piwko obowiązkowo.

    • 8 1

    • popijaliście piwko na tylnym siedzeniu na placyku? (4)

      Hmm, ja miałam innego instruktora

      • 2 0

      • nie, ja jeździłem a instruktor popijał (3)

        Atmosfera była świetna. A później z następną osobą jeździł po mieście.

        • 2 1

        • Co to za szkoła? (2)

          • 0 0

          • Taka specjalna, na Batorego.

            • 1 0

          • to szkoła Zenka

            • 0 0

    • Zenek, w porzadku czlowiek, zdawalem z 6 lat temu. mialem tez okazje jezdzic z dwoma innymi instruktorami i na ich tle Zenon wypadal slabo. Natomiast teorie bardzo dobrze tlumaczyl. nie wiem czy jeszcze on prowadzi ta nauke jazdy na karwinach, chyba sie przeniosl do gdyni glownej, mial siedzibe niedaleko dawnego WTC. pozdrowienia dla Zenka

      • 0 0

  • "L-ki" i tak są bardziej przewidywalne od niektórych "doświadczonych" kierowców. Lepszy taki co się trochę boi, niż taki co myśli że jest nieśmiertelny. A "L-ki" przynajmniej jeżdżą przepisowo.

    • 40 3

  • L-ki mam prosbe (5)

    prosze nie pakujcie sie do centrum, tylko korki

    • 11 33

    • To ty się tam nie pakuj i korków nie rób. Człowiek nie może się spokojnie jeździć nauczyć przez takiego. Jak mi załatwisz egzamin na obwodnicy to będę jeździć po obwodnicy.

      • 15 5

    • (3)

      bardzo chętnie omijałbym centrum szerokim łukiem, ale niestety muszę kursanta wozić wokół PORD'u....nic na to nie poradzę

      • 15 0

      • jasne (1)

        zgadzam się, jednak nie musicie zabierać w takie newralgiczne miejsca kursantów na pierwszych jazdach.

        • 1 3

        • nie ma w Gdańsku nienewralgicznych miejsc

          • 5 0

      • Nie musisz - myślisz, że osoby uczące się jeździć poza Gdańskiem np ze Stargardu Gdańskiego to gdzie zdają? W Gdańsku. A przecież nikt specjalnie do Gdańska nie jeździ, żeby się uczyć jeździć.

        Przestańcie uczyć przyszłych kierowców jeżdżenia na pamięć, bo wszystkim wyrządzacie krzywdę.

        • 4 0

  • Nie trąbić barany na elkę. (6)

    Bo w ogóle nie ruszy.

    • 63 0

    • skoro i tak stoi to można kogoś zestresować i się pośmiać (5)

      • 5 12

      • (4)

        Ja tam zawsze trąbie na tych co mają egzamin akurat (z takimi numerkami jadą) i drogę im zajeżdżam i na zderzaku siedzę. Co tam niech zdają dziewięć razy jak ja. Niech jest sprawiedliwość na tym świecie.

        • 8 24

        • jak egzamin stanie i zrobi korek to i tak już jest pozamiatane więc twoja "szydera" jest failem (3)

          • 4 1

          • chyba fejlurem, ucz się brazerze języków bo daleko nie zajdziesz

            • 2 2

          • (1)

            Chyba fejkiem.

            • 1 0

            • nie, fejsbukiem

              • 0 1

  • "Kiedyś kierowca ładnego, nowego mercedesa" (5)

    Czy tylko ja mam wrażenie, że im bardziej prestiżowe, luksusowe, drogie auto, tym większy palant za kierownicą i tym większa brawura i lekkomyślność?

    Nie wiem z czego to wynika, zupełnie jakby zakup samochodu zmieniał charakter...

    • 63 4

    • golf II luksusowy? drogi? duży? (2)

      Aaa, jeździmy Tico?

      • 2 3

      • takimi golfami jedzi patologia a to oddzielna kategoria

        • 5 3

      • Chłopie, ale tam nie ma ani słowa o Golfie.

        Tico? Może i Tico, może i Lanosem, może i maluchem, może i Tatą, a może nawet i rowerem - co to ma do rzeczy?

        • 2 0

    • (1)

      może jest odwrotnie - ie samochód wpływa na charakter, a charakter na samochód

      nie każdy kto dorobi się kilka zł. więcej od razu biegnie do sklepu kupić super-wypasiony wóz, żeby poszpanować przed sąsiadami.

      komuś słoma z butów wystaje i myśli, że jak kupi nowy samochód, to się coś zmieni, ale mentalnie ciągle pozostają chłopkami w dresach i z widłami. I wychodzi to podczas jazdy.

      • 5 0

      • z widłami to przegiąłeś

        nie obrażaj rolników - to porządni ludzie ;]

        • 4 0

  • (4)

    Ja też zaczynałem od Huciska, bez problemów. Ale egzamin zdałem dopiero za trzecim razem, bo najtrudniejszym elementem całego procesu zdobywania prawa jazdy było dla mnie przekonanie się, że nie ma sensu uczyć się przepisów z kodeksu kiedy znacznie lepiej nauczyć się na pamięć wszystkich testów. Szkoda trochę ale co zrobić.

    Generalnie uważam, że jeśli komuś przeszkadzają L-ki to ten ktoś ma jakieś problemy z własną psychiką. Na prawdę: jeśli ktoś jedzie przepisowo i ostrożnie, czyli tak jak trzeba, to mu żadna L-ka nie będzie przeszkadzać. Jeśli jedna nauka jazdy jedzie 50km/h a 99 kierowców na nią złorzeczy - to te 99 się myli. I tyle w temacie.

    • 45 4

    • złożyczy

      • 0 5

    • nauczyć na pamięć wszystkich testów? (2)

      znaczy dwa razy oblałeś TEORIĘ?

      • 3 0

      • (1)

        zawsze ciezko bylo mi uwierzyc w przypadki ludzi ktorzy potrafia na teorii zrobic np. 9 bledow na 18 pytan. wydawalo mi sie to wrecz niemozliwe. teraz juz rozumiem, ze ci ludzie uczyli sie przepisow z kodeksu, a nie testow, hehe. osobiscie 2 razy zdawalem teorie w odstepach kilkuletnich (dwie rozne kat. prawa jazdy) i zawsze bezblednie. inna sprawa ze czesc pytan (a wlasciwie odpowiedzi) trzeba sie nauczyc na pamiec, bo logika i tzw. chlopski rozum nie maja przy nich zastosowania.

        • 0 1

        • no niestety, nie od dziś wiadomo

          że testy uczą jedynie.. zdawania testów.

          • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Pracodawcy w Trójmieście

Forum

Najczęściej czytane