• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Szkoły muszą przygotowywać do rynku pracy

Agnieszka Śladkowska
30 czerwca 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
  • Jadwiga Piechowiak, dyrektor Zespołu Szkół Łączności im. Obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku
  • pracownia Zespołu Szkół Łączności im. Obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku
  • pracownia Zespołu Szkół Łączności im. Obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku
  • pracownia Zespołu Szkół Łączności im. Obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku

Praktyczne zajęcia, pracownie przygotowywane przez pracodawców, kadra szkolona w tempie zmian zachodzących na rynku i zerowe bezrobocie wśród absolwentów. Gdański Zespół Szkół Łączności jest przykładem, że można z powodzeniem połączyć te ważne elementy i dać młodzieży lepszy start na rynku pracy. O tym jak to zrobić rozmawiamy z Jadwigą Piechowiak, dyrektor tej placówki.



Pierwszy kontakt z rynkiem pracy bywa bolesny. Bolesność jest tym większa, im większy nacisk szkoła kładła na wiedzę teoretyczną, a mniej doceniała praktyczne przygotowanie swoich uczniów. Zmiany na rynku pracy i zmiany oczekiwań pracodawców wymuszają przewartościowanie roli szkoły. Jakie wyzwania stoją dziś przed szkołami?

Jadwiga Piechowiak: Dziś jednym z ważniejszych zadań każdej szkoły jest przygotowanie młodego człowieka do wejścia na rynek pracy i umiejętności uczenia się przez całe życie. Absolwenci muszą być gotowi do zmiany swojego zawodu, zdobywania kolejnych kwalifikacji w zależności od sytuacji na rynku pracy. Jest to przede wszystkim zadanie szkoły zawodowej, ale też uczelni wyższych. Warto się zastanowić co zrobić, żeby nasz uczeń był w przyszłości atrakcyjnym pracownikiem.

Co może zrobić szkoła, żeby to zadanie zrealizować?

- Każda szkoła musi wypracować swój standard współpracy z pracodawcami. Nasza, od zawsze, widziała w tym dużą wartość. Pamiętam, będąc jeszcze uczennicą szkoły, tzw. nauczycieli dochodzących, którzy byli po prostu pracownikami różnych trójmiejskich firm. To oni pokazywali nam nowe technologie, pokazywali jak działa przemysł. Potem mieliśmy trudne lata przełomu dla szkolnictwa zawodowego. Firmy, z którymi współpracowaliśmy nie wytrzymywały zmian gospodarczych. To była końcówka lat 90-tych, kiedy stwierdziliśmy kolejny raz, że bez związków z pracodawcami szkolnictwo zawodowe nie przetrwa.
Wbrew pozorom pomogła nam trudna sytuacja dla szkolnictwa zawodowego. Coraz więcej młodych ludzi decydowało się na licea. Przez to pojawiła się znaczącą luka na rynku pracy w pracownikach konkretnych branż.

Skąd wzięły się nowe firmy?

- Kształciliśmy wtedy w trzech zawodach elektronik, informatyk i teleinformatyk. Sprawdziliśmy rynek województwa pomorskiego i wytypowaliśmy firmy, z którymi chcieliśmy nawiązać współpracę. Pierwszy wszedł Satel. Potrzebowaliśmy sprzętu, programów nauczania skonsultowanych z pracodawcami, ale także kształcenia nauczycieli z niezbędnych kompetencji. Nasi nauczyciele musieli osiągnąć wyższy poziom tych umiejętności niż mogli mieć uczniowie. Nauczycieli szkolili pracownicy firmy, tak długo aż uznali, że mogą uczyć młodzież. Firma zaproponowała też, że w razie problemów wyśle pracownika, który będzie współuczestniczył w zajęciach i będzie mógł wesprzeć nauczyciela, jeśli nadarzy się trudniejsza sytuacja.

Jak uczniowie zareagowali na takie zajęcia w specjalnie przygotowanych pracowniach?

- Ich pomysłowość przerosła nasze wyobrażenia. Nagle okazało się, że w szkole mamy masowe problemy z pęcherzem. Po dwóch tygodniach odkryliśmy co się dzieje. Uczniowie wychodzili do łazienki, żeby dzwonić na infolinię Satela. Chcieli zabłysnąć przed nauczycielem, że potrafią rozwiązać zadanie bez jego pomocy. Po zastanowieniu stwierdziliśmy, że to nie jest złe. Pokazali swoją zaradność I ambicje. Nasz sposób działania polegający na nawiązaniu współpracy, ustaleniu programów kształcenia, zbudowaniu pracowni i kształceniu nauczycieli był najlepszym rozwiązaniem. Firma zwracała się do nas także przy nowych produktach, które wchodziły na rynek. Obecnie mamy 33 pracownie. Współpracujemy m.in. Z takimi firmami jak Sprint, Slican, Simex, Sevenet, Aplitt czy Lotos.

Pracodawców trzeba było przekonywać do współpracy, czy od razu widzieli w tym korzyść?
Stworzyliśmy też fikcyjne zakładanie firm przez uczniów. W ramach tych projektów korzystają też z fikcyjnego Urzędu Skarbowego, przygotowują konkretne zlecone zadania.

- Wbrew pozorom pomogła nam trudna sytuacja dla szkolnictwa zawodowego. Coraz więcej młodych ludzi decydowało się na licea. Przez to pojawiła się znaczącą luka na rynku pracy w pracownikach konkretnych branż. Nie zawsze dla firmy korzystne jest zatrudnienie inżyniera, chociażby dlatego, że technik ma niższe wynagrodzenie i często większe umiejętności praktyczne/techniczne niż sam inżynier. Wielu pracodawców dostrzegło, że za kilka lat będą mieli realny problem ze znalezieniem pracowników. To ich na pewno mobilizuje do wchodzenia we współpracę ze szkołami zawodowymi.

Zyski dla samych uczniów są olbrzymie. Jeśli do rekrutacji staje dwóch kandydatów. Jeden kończy szkołę i na tym też kończy się jego wpis w CV, a Wasz absolwent...

- A nasz może napisać o konkretnych projektach, przy konkretnych produktach. Choć jeszcze nie wszedł na rynek pracy ma już doświadczenia, które są atrakcyjne dla przyszłego pracodawcy. Uczniowie podczas zajęć z firmą zdobywają szereg dodatkowych umiejętności. Np. Lutowanie czy montaż, ich pozycja startowa jest nieporównywalna z osobami, które o tych rzeczach jedynie czytały na zajęciach. Poza tym to nie wszystko. Działy HR dużych firm prowadzą zajęcia jak się zaprezentować przed przyszłymi pracodawcami, robią fikcyjne rozmowy kwalifikacyjne, po których uczeń dostaje informację zwrotną, a w niej podsumowanie z czym sobie radzi dobrze, a co wymaga jeszcze poprawy.

Wszyscy mają szansę odbyć zajęcia w pracowniach?

- Tak, przez pracownię przechodzi każdy uczeń. Część odbywa też praktyki bezpośrednio u pracodawców. Stworzyliśmy też fikcyjne zakładanie firm przez uczniów. W ramach tych projektów korzystają też z fikcyjnego Urzędu Skarbowego, przygotowują konkretne zlecone zadania. To pomaga im w późniejszym założeniu swojej działalności.

Jeśli szkoła chce nadążać za zmieniającym się otoczeniem na co jeszcze powinna zwracać uwagę?

- Na pewno uważnie słuchać swoich absolwentów, którzy kończąc szkołę są po drugiej stronie. Prowadzą firmy, pracują na kierowniczych stanowiskach. Musi być w szkole grupa osób, która podtrzymuje te relacje. Takim przedsięwzięciem są zawsze obchodzone "lecia" szkoły. Dla nas przygotowanie każdego kolejnego pięciolecia zajmuje wcześniejsze pięć lat. Ale samo umacnianie relacji z absolwentami jest dla nas wystarczającą rekompensatą. Zawsze też byliśmy otwarci na ich uwagi, jeśli absolwenci mówią nam, że coś nie jest jeszcze na takim poziomie jak powinno, myślimy co zrobić, żeby dorównać tym oczekiwaniom. Dzięki nim na bieżąco wiemy jak się zmienia rynek pracy. Np. to, że pracodawcom brakuje w młodych pracownikach nie tylko kompetencji, ale też odpowiedzialności i zdyscyplinowania. Wiedzę możemy przekuć w działanie i ułatwić im wejście na rynek pracy.
Nikt nie powiedział, że po skończeniu Technikum Łączności informatyk musi być tylko technikiem informatyki. Może iść na studia i to też takie, które nie wiążą się z informatyką.

A co mogłyby zrobić uczelnie wyższe, żeby pomóc swoim absolwentom?

- Trudno tak radzić, każda szkoła musi usiąść z pracodawcami I zobaczyć jakie są wspólne oczekiwania, a potem szukać kompromisu. Bardzo podoba mi się idea, że praca magisterka czy inżynierska może mieć dwóch opiekunów. Jednego z uczelni, a drugiego z firmy. Idealnie jeśli ta praca rozwiązuje konkretny, realny problem przedsiębiorstwa. Uczelnie też tak jak i my muszą kształcić do rynku pracy, bo to na nim, a nie na samej uczelni musi odnaleźć się większość absolwentów. Swoje do zrobienia mają też pracodawcy, rodzice i media. Trzeba jasno mówić o potrzebach pracodawców, informować jakich zawodów brakuje. Nie można też pokazywać szkolnictwa zawodowego w złym świetle. Nikt nie powiedział, że po skończeniu Technikum Łączności informatyk musi być tylko technikiem informatyki. Może iść na studia i to też takie, które nie wiążą się z informatyką. Jeden z naszych uczniów wybiera się na medycynę, ASP na kierunku wzornictwo przemysłowe czeka na naszych absolwentów z otwartymi ramionami.

Ilu absolwentów szkoły rocznie trafia do rejestru bezrobotnych?

- Znamy jednego, ale sam się starał, żeby tak było, potem zdecydował się na studia. To właśnie największy zysk z naszej pracy. Na stworzenie nowego zawodu i opracowanie programu nauczania musimy przeznaczyć przynajmniej 1,5 roku intensywnej pracy, ale wiemy, że dzięki temu nasi absolwenci, jeśli tylko zechcą bez problemu znajdą pracę.

Miejsca

Opinie (40)

  • Ano "muszą", szczególnie że nie wiadomo jaki ten rynek pracy za kilka lat będzie :D

    Pierwszy z brzegu przykład - teraz brakuje kierowców TiRów.
    Ale jeżdżą już pierwsze ciężarówki bez kierowcy, i kwestią czasu jest kiedy zawód "kierowca TiRa" odejdzie sobie po cichu do lamusa.

    Niestety postęp techniczny nie generuje wprost tzw. miejsc pracy, a wręcz przeciwnie.

    • 1 0

  • Szalenie odkrywcze (6)

    • 26 8

    • Szkoła nie ma uczyć, tylko wymusić bezwzględne posłuszeństwo wobec przełożonego.

      Przy okazji, przystosować do wielogodzinnej dyspozycyjności wobec powyższego.

      Przykładowo, większość z fali emigrantów, z północnej Afryki , nie chodziła nawet do szkółki niedzielnej. Dlatego oni nie będą pracować, niestety.

      I po to tylko jest system edukacji, reszta to miłe dla ucha hasła propagandowe.

      • 0 0

    • I co z tego? (3)

      Wszyscy wiemy, że system edukacji w polsce to fikcja.
      Politycy udają, że zależy im na edukacji a chcą mieć źródło stołków i zaplecze kadrowe (większość polityków wywodzi się z sektora edukacji) oraz narzędzia walki politycznej.
      Nauczyciele udają, że uczą a faktycznie od... program napisany przez partię, biorą potężne pieniądze, chowają się za kartą nauczyciela i mają wszystko gdzieś. Ciągle tylko zastępstwa i wolne lekcje a na pytania, kto dziecko ma przygotować do egzaminu - zbywanie albo "w domu musi pan z dzieckiem pracować" - to po ..uj ty bierzesz moją kasę belferzyno?
      Uczniowie udają, że chcą się czegoś nauczyć a faktycznie 90% czasu w szkole po prostu marnują i wiedzą doskonale, że wiedza ile waży powietrze, którego nawet nie widzą jest im potrzebna absolutnie do niczego.
      Rodzice udają, że mamy wspaniały system edukacji i najczęściej mają gdzieś, że ich dziecko marnuje tylko czas a w zamian dostaje nic nie warty dyplom.
      Pracodawcy udają, że cenią wykształcenie a tymczasem 99% stanowisk wymaga co najwyżej kilkugodzinnego przeszkolenia. Szkoła o specjalizacji "kasjer-sprzedawca"? Absurd! 2-3 godziny i kasujesz aż miło. Gdyby każdy musiał się uczyć parę lat do tych "zawodów" to rynek pracy byłby wiecznie sparaliżowany. WIększość pracodawców udaje tylko, że szukają alfy i omegi bo w ten sposób leczą kompleksy, że ich wielka i wspaniała firma np. tylko wklepuje dane do komputera.
      Polska szkoła to strata czasu. Wszystkiego i tak musiałem nauczyć się sam.

      • 12 8

      • Uważasz czas poświęcony edukacji szkolnej za zmarnowany? (2)

        Na pewno niczego ze szkoły nie wyniosłeś? Żadnej wiedzy, umiejętności? Pytam, bo wydźwięk Twojego posta brzmi: jestem po szkole tak samo zielony jak przed nią.

        • 7 7

        • ale racji sporo ma, ja też się większości nauczyłem się sam (1)

          lata 80te były ok ale potem
          szkoła mi tylko przeszkadzała,
          szczególnie po reformie na początku lat 90tych stała się nie do zniesienia,
          a przeszkadzacze na studiach byli najgorsi,
          to była prawdziwa zakała ludzkości,

          ja bym ich wszystkich od góry do dołu przerobił na kiełbasy i psy nakarmił,
          na szczęście mój niezwycięzony intelekt wydobył mnie z tego rowu rozpaczy,
          otrzaskany i zabliźniony, taki ze mnie szczur z urwanym uchem,
          ale uciekłem, przeżyłem i wszystkich ambitnych i inteligentnych namawiam,
          spitalajcie jeśli wam życie miłe

          • 7 2

          • No dobrze, niech Wam będzie, chłopcy i dziewczęta...

            ... z jednym małym 'ale'. Zwierzątek nie wolno karmić byle czym, bo potem chorują i cierpią. Zaprząc intelekt (wciąż niezwyciężony, mam nadzieję) -> zakuć -> zapamiętac -> zastosować!
            dziękuję za uwagę

            Ps. Pocztówki z GB i CA poproszę na poste restante Gdańsk;)

            • 5 1

    • Mam wrazenie, że dla większości szkół to faktycznie szalenie odkrywcze. Duża część absolwentów jest kompletnie niegotowa na rynek pracy. Brawo Technikum Łączności

      • 9 3

  • jedna wielka ściema ten wywiad

    ilu uczniów pracuje w firmach patronackich

    szkoła brudna ciemna (oświetlenie nie spełniające normy)

    praca wychowawcza leży

    rywalizacja dydaktyczna z podobnymi szkoła w Polsce przegrana

    brak sukcesów konkursach wojewódzkich, ogólnopolskich i międzynarodowych

    • 4 0

  • Chciałam tylko podziekować za dobrą organizację w Technikum Łączności (2)

    Uważam, że to jedna z najlepszych szkód w Gdańsku i 3mieście.
    Nauczyciele czujni, życzliwi a jednocześnie wymagający.

    Mój syn już zakończył tam naukę 2 lata temu,
    polecam niezdecydowanym co do wyboru szkoły i mających smykałkę
    do elektroniki, informatyki.

    • 17 3

    • nie zgodze sie

      Mialem kilku malolatow z tamtad. Wymagania sa... Praktyki nie. Wartosciowi ludzie to ci co chcieli sie uczyć a nie co mieli dobre oceny!

      • 4 0

    • jedna z najlepszych - szkół - oczywiście :-)

      • 3 0

  • Lepiej wyuczyć się konkretnego zawodu (1)

    typu mechanik, fryzjer czy hydraulik. W dzisiejszych czasach zarabiają więcej niż ludzie po studiach, średnio ok 6-8 tys netto.

    • 19 8

    • niezarabiaja

      Niestety- wszędzie dobrze gdzie nas nie ma? Hydraulik czy elektryk w stalej pracy maja 2-3netto. Pamiętaj ze praca na budowie , praca po11h .... W calej Polsce to nie jest dla ludzi z rodxina . Poza tym takie prace sa dorywcze - raz masz kontrakt na 2lata a raz 3miesiace.

      • 3 0

  • Nauka zawodu = zawodówka (2)

    Szkoły mają uczyć dzieci i młodzież podstawowych umiejętności (m.in. czytania, poprawnego pisania i wysławiania się, liczenia), wiedzy z różnych dziedzin oraz logicznego, krytycznego myślenia - wszystko, aby jednostki jak najlepiej funkcjonowały w społeczeństwie. Zadaniem szkół nie jest nauczanie fachu, chyba że jest ewidentnie mowa o szkole zawodowej.
    Nie bronię młodzieży nabywania doświadczenia i obycia w pracy - sam z doskoku dorabiałem w czasach gimnazjum i liceum - ale nie należy oczekiwać od szkół, że zrobią to za nich.

    Podobnie śmieszą mnie ludzie narzekający, że po uniwersytecie nie ma pracy. Wbijcie to sobie do głów raz na zawsze - zadaniem uniwersytetów nigdy nie było produkowanie pracowników, a zgłębianie danych dziedzin wiedzy, poszerzanie horyzontów oraz zderzanie poglądów w celach naukowych, czyli de facto w celu popychania postępu tego świata do przodu.
    Obecnie uniwersytety (i uczelnie wyższe ogółem) tak spowszedniały ze względu na niskie wymagania i system finansowania, że ludzie traktują je jako kolejne stadium obowiązkowej edukacji powszechnej po szkole średniej.

    • 18 6

    • Podzielam zdanie dotyczace uczelni wyzszych. Studia powinny przygotowywac do pracy NAUKOWEJ i zadnej innej. To co sie dzieje od wielu lat prowadzi do traktowania uczelni jak szkol zawodowych, a tak byc nie powinno.

      • 2 0

    • akurat w Technikum Łączności zawodu można się nauczyć i to b.dobrego

      na stronie szkoły, firmy lokują ogłoszenia o pracę- dla właśnie ludzi ze średnim wykształceniem

      • 4 1

  • Robole

    Tworzą zawodówki bo doszli do wniosku że ktoś musi pracować na tę armię bez produktywnych urzędasów z ogromnymi pensjami

    • 7 1

  • Szkoły powinny przygotowywać do życia. (6)

    Praca to zaledwie 1/3 naszych dobowych aktywności*. Szkoła powinna przygotowywać uczniów do bycia szczęśliwymi ludźmi.

    *I średnia nie powinna być większa - a jak jest, to znaczy, że coś jest nie tak.

    • 23 4

    • 'Szkoła powinna przygotowywać uczniów do bycia szczęśliwymi ludźmi'. (5)

      Od tego są rodzice. Nie powinniśmy narzucać szkole zadań przynależnych innym podmiotom.

      • 11 4

      • Nie zgodzę się. Nie tylko rodzice, ale również szkoła powinna wychowywać. (4)

        Szkoła, jako instytucja w której uczniowie spędzają znaczną część swojego życia, jest współodpowiedzialna za wychowanie. Chociażby czynnik czasu poświęcanego na zajęcia szkolne powinien być sygnałem tego, jak ważna w wychowaniu jest szkoła.
        To w tej instytucji dzieci uczą się interakcji społecznych z rówieśnikami, ze starczymi, z obcymi i ze znajomymi. Umiejętności socjalnych (dawniej nazywanych dobrym wychowaniem) można, a nawet trzeba, uczyć w szkole. I nie zwalać tylko na rodzinę.

        • 5 2

        • Rozumiem, o co Ci chodzi, ale... to rodzina jest bazą, szkoła co najwyżej nadbudową. (3)

          Jeśli dziecko nie wyniesie pewnych podstaw z rodziny, w tym także zalążków umiejętności socjalnych, szkoła z trudem takie braki nadrobi. O ile w ogóle. Raczej będzie się zmagać z roszczeniowością rodziców, którzy własne niedoróbki wychowawcze i lenistwo zwalą na cały świat... poza sobą.
          Szkoła, nawet najlepsza, nie dokona cudu, jeśli rodzice nie przygotują gruntu, a potem nie będą o ten grunt dbali...

          • 9 0

          • współwychowanie (2)

            O to właśnie chodzi, żeby nie przerzucać pałeczki odpowiedzialności TYLKO na szkołę, albo TYLKO na rodzinę.

            A pisząc o szkole mam na myśli każdy poziom edukacyjny - od przedszkolnego do wyższego. W tym ostatnim takie "wychowanie" nazywa się "profesjonalizmem". Niestety, na wielu uczelniach nie do końca jest egzekwowane....

            • 6 0

            • Rozumiem, rozjechały nam się trochę definicje po prostu;) (1)

              Uczelnie... to już osobna bajka, szczególnie u nas. Z jakości dawno temu przeszły na ilość (mam nadzieję, że nie wszystkie). Skutki jak na załączonych obrazkach.

              • 6 0

              • przykro jest patrzeć na tą degenerację

                weźmy teoretyczną planetę małp, wytnijmy dwie jednostki organizacyjne,

                jednej dajmy książki, szkoły, mędrców, filozofów,
                profesorów
                a drugiej dajmy banany

                i to jest proszę państwa obraz Polski na arenie międzynarodowej,
                jesteście republiką bananową,
                tak się niszczy cywilizacje, więcej religii
                i obciąć dotacje na edukację
                po czym dokonać religijnej reformy edukacyjnej

                • 3 0

  • niech ich najpierw nauczą podstaw: (4)

    - czytanie
    - pisanie po polsku
    - kultura i maniery
    - punktualnosc

    zapewniam ze nie bedzie problemu z praca dla nikogo!

    • 49 7

    • (1)

      - kultura i maniery
      - punktualnosc

      a to od tego nie sa rodzice?

      • 8 1

      • a jeśli rodzice nie posiadają to co wtedy? dziecko na straty?

        wtedy ktoś inny musi spróbować,
        a nuż trafi na dziecko inteligentne
        acz niefortunnie urodzone wśród zwierząt

        • 4 0

    • nie zapomnajny, że dwa ostatnie punkty- to najpierw rola rodziców.....

      5, 6-latki często mają dużo już nawyków, manier, odniesień do innych ludzi,
      szacunek lub nie - do zwierząt
      no, punktualność jeszcze przed nimi- chyba, że znają się na zegarku :-)

      • 13 0

    • Nic dodać, nic ująć.

      Rynek pracy się zmienia zbyt dynamicznie i twierdzenie, że szkoła jest w stanie przygotować do podjęcia pracy to mrzonka. Zacznijmy od podstaw kultury, szacunku , walczmy z ignorancją. Tylko wtedy młodzi ludzie zapragną się rozwijać i docenią możliwości jakie ich otaczają.

      • 19 2

  • uciekac od pielegniarskich szkół (4)

    Pielęgniarki będa sie uczyc w 5 letnich liceach? . Ma racje minister po co studia pisać czytac potrafi ,a przecież ma wykonywac polecenia lekarza. Tylko desperatki podejmą nauke , wracamy do lat 70 tych.

    • 14 9

    • Ad Mela :Bzdury,bzdury,bzdury. (2)

      TEORIE PSA OGRODNIKA.Straszysz. To opinia lobby pielęgniarek zasiedziałych w izbach ,które niewiele robi na rzecz realnie pracujących pielęgniarek i położnych. Te ,które ciężko pracują w szpitalach i przychodniach marzą o pomocy i zwiększeniu limitów zatrudnienia..Przeczytaj ideę reformy.wykształcenie: pełne wykształcenie otrzymać można dopiero na końcowym etapie kształcenia. Na nizszych poziomach pojedyńcze kwalifikacje. Może u pielegniarek będzie to opiekun medyczny albo asystentka pielęgniarki,a może inna jednokwalifikacyjna umiejętność medyczna.Poprzednia reforma ,,natworzyła "tych specjalności koszmarnie dużo:opiekun medyczny,opiekun w DPSie,astent osoby starszej,as,osoby niepełnosprawnej.Programy podobne a znalezć potem zatrudnienie trudno.Nie tak powinno być.To elitarne kształcenie pielęgniarek jak dotąd przydaje się wszystkim tylko nie Polsce.

      • 1 5

      • (1)

        W grudniu odchodze na emeryture po 39 latach pracy. Jestem piele gniarką po 2 letnim studium medycznym pomaturalnym. Ukończyłam z dobrymi wynikami studia na 2 uczelniach w tym AK. MED.Zawsze pracowałam z pacjentem. Ale ksztalcenie pielęgniarek w latach 70 a obecnie bardzo sie różni . Nas uczono pokory, skromnosci , nie tylko wobec pacjenta lecz wobec lekarza takze. Zawód pielęgniarki jest samodzielnym zawodem , potrzebnym ale pozbawionym szacunku, słabo wynagradzanym , bardzo ciezkim i odpowiedzialnym. Dlatego nikogo nie namawiam do nauki w przyszłych Liceach Medycznych.

        • 6 0

        • Ja konczylam starym systemem też i nauczono mnie trzymania palca w d.. Lekarzom,klaniania sie w pas przed nim,mieli wzbudzac szacunek i respekt.czy to bylo w porządku?owszem wiedza i pokornosc byly mam wrazenie inne ale dzis dziewczyny koncza te same uczelnie co lekarze,znają swoją wartosc i niestety zarabiaja marne grosze.wiedza i doświadczenie pielęgniarki/ położnej/ ratownika zdobywana jest w trakcie długich lat pracy

          • 6 1

    • kto zna temat, ten wie o ile lepiej pracuje pielegniarka po szkole średniej ( "z dawnych lat")

      od pani po studiach---to jest zupełnie inne zaangażowanie.

      Osoby po studiach często widzą tylko leki, procedury, nie widzą, że chory leży zasikany po pachy i a spod długo niewymienianego opatrunku kapie ropa ...
      a do tego typu zajęć nie ma salowych: higienę, zmianę pościeli, wykonują pielęgniarki.

      Przepraszam, ale sądzę, że pielęgniarkom z mgr o wiele mniej się chce, może uważają, że po studiach nie powinny zmieniać pieluch.

      Uważam, że to b.trudny zawód, trzeba się dobrze zastanowić, czy "jestem do niego predestynowana".

      Za uogólnienie- przepraszam.

      • 11 4

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Pracodawcy w Trójmieście

Forum

Najczęściej czytane