• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Mama wraca do pracy (nie)chętnie

Izabela Małkowska
10 kwietnia 2012 (artykuł sprzed 12 lat) 
Powrót do pracy po urodzeniu dziecka może być początkiem zmian. Powrót do pracy po urodzeniu dziecka może być początkiem zmian.

Strach lub niechęć do obecnej pracy może być powodem frustracji i lęku przed powrotem do niej. Na forach pełno jest wypowiedzi kobiet szukających sposobu na swoją karierę zawodową po powrocie z urlopu macierzyńskiego. Jak to zrobić?



Dotychczasowa praca daje ci satysfakcję?

- Dziewczyny, niedługo na świecie pojawi się mały człowieczek - pisze na forum Trojmiasto.pl Agnieszka. - Jesteśmy z mężem zupełnie zdani na siebie, oboje pracujemy. Ja mam pracę, ale kiepską pod każdym względem - finansowym i psychicznym! Nie chcę tam wracać po macierzyńskim. Będę kombinować, żeby tylko tam nie wracać. Boję się tylko tego, że jak mały będzie w żłobku chorował, to ja będę musiała brać zwolnienie, by z nim być w domu, a w nowej pracy nie będzie to mile widziane. Mąż ma taką pracę, że zwolnienia i siedzenie z dzieckiem nie wchodzą w grę.

Problem Agnieszki nie jest odosobniony. Strach lub niechęć do obecnej pracy może być powodem frustracji i lęku przed powrotem do niej. Czynników, które skutecznie mogą nas do tego zniechęcić, może być wiele: m.in. niskie wynagrodzenie, niesprawiedliwe traktowanie czy mobbing.

- Badania pokazują, że ludzie, którzy mają w pracy duży wpływ na sposób wykonywanych zadań, podejmują nowe wyzwania, rozwijają się - są silnie zmotywowani i uwielbiają swoją pracę - twierdzi Malwina Puchalska, psycholog, trenerka biznesu z Centrum Ekspresja. - W takie miejsce każda kobieta chętniej powracałaby po urlopie. Strach może brać się z obawy, że nie pogodzimy nowej roli życiowej bycia matką z rolą zawodową. Kobiety często same stawiają sobie wysoko poprzeczkę, chcąc być idealne w każdej z tych ról. Pomocne będzie odejście od perfekcjonizmu i pozwolenie sobie na popełnianie błędów, na chwile słabości. Ważne jest także wsparcie bliskich w codziennych obowiązkach i akceptowanie przez współpracowników tego, że znalazłyśmy się w nowej roli życiowej i przynajmniej przez jakiś czas nie będziemy w pełni dyspozycyjne.

Na forach pełno jest wypowiedzi kobiet szukających sposobu na swoją karierę zawodową po powrocie z urlopu macierzyńskiego. Dlatego czas spędzony z dzieckiem w domu warto wykorzystać na przemyślenie swojej przyszłej ścieżki zawodowej.

- Jest to czas, kiedy kobiety zwalniają, jeśli do tej pory żyły w biegu - uważa Puchalska. - To doskonały moment, aby pomyśleć nad ważnymi obszarami swojego życia. Niekiedy w wyniku tych przemyśleń kobieta może dojść do wniosku, że dotychczasowa praca nie daje jej wystarczającej satysfakcji, więc chciałaby robić coś zupełnie innego. Warto się więc zastanowić: czy zależy mi na małej zmianie np. to samo stanowisko w innej firmie czy może korzystniejsza będzie dla mnie zmiana rodzaju wykonywanej pracy? Co podoba mi się w obecnej pracy? Czy wykonuję zadania, które przynoszą mi satysfakcję? W czym jestem dobra i na jakim stanowisku mogę wykorzystywać w pełni swoje umiejętności? Gdy odpowiemy sobie na te pytania, możemy zaplanować kolejne kroki: śledzić regularnie ogłoszenia o pracę, uczestniczyć w szkoleniach, dokształcać się, napisać profesjonalne CV i wysyłać je do potencjalnych pracodawców.

Urlop macierzyński może stać się także idealną porą na tzw. coaching.

- Często okazuje się, że dotychczasowa praca nie pasuje do udanego, rodzinnego życia - uważa Marianna Krawczyk, coach z celdlaciebie.pl. - Zmieniają się priorytety, wartości, już nie jest tak ważny wyścig szczurów i awanse. Bardziej cenimy sobie spokój i bezpieczeństwo, łagodniejemy. Odnajdujemy się w roli kobiety, matki, co często zaczyna się kłócić z męską, rywalizującą i waleczną postawą świata biznesu. Nie oznacza to bynajmniej wycofania się z sukcesów zawodowych. Można poszukać troszkę innej drogi na samorealizację w miejscu pracy. Trzeba też odnaleźć się w nowych rolach żony, matki. Coaching może dotyczyć przeobrażających się relacji rodzinnych, np. partnerskich czy z teściową, wyznaczania granic, obowiązków, uświadomienia sobie własnych oczekiwań i wyćwiczenia asertywności.

Kiepska praca powoduje frustracje, poczucie marnowanego życia, braku rozwoju, wrażenie utknięcia w pułapce. Dlatego warto znaleźć w sobie odwagę i zmienić dotychczasowe zawodowe życie.

- Musimy jednak wiedzieć, czego dokładnie chcemy, jak to wygląda, jakie warunki musi spełniać i gdzie tego szukać - radzi Krawczyk. - Zmiana pracy nie ma być skokiem w przepaść z nadzieją, że ktoś nam na dole przygotował miękkie lądowanie. Dobrze przemyślany i zaplanowany proces z wieloma alternatywnymi planami B, C itd. daje poczucie kontroli. Ma to być świadoma decyzja, poparta mądrością i prawdziwą wolą. Jeśli męczymy się w obecnej pracy to i tak prędzej czy później w jakiś sposób z niej odejdziemy. Możemy to zrobić z własnej inicjatywy, świadomie wybierając coś lepszego. Urlop macierzyński to dobry moment na takie zmiany.

Opinie (138) 5 zablokowanych

  • państwo antyrodzinne!!!!!!!!!!!!!!

    • 13 0

  • Każdy wie jak jest (5)

    Najpierw znajomości później szczęście połączone z wykształceniem ...tylko co jak nie ma się takich znajomości a od 18 r.z jest się na swoim utrzymaniu,rodzina nie może pomóc więc i na studia nie ma a koszt jest nie mały.Najlepiej tylko pisać ,że chcieć to móc tylko za co w tym kraju się PYTAM?!!

    • 7 1

    • (4)

      akurat w krajach lepiej rozwinietych gospodarczo od Polski za studia sie placi (albo dostaje sie stypendium). najlepiej zeby u nas wszystko bylo "za darmo", tylko skad wziac na to pieniadze...

      • 1 0

      • no własnie... (3)

        ...w krajach lepiej rozwiniętych...gdzie ludzie normalnie zarabiają i stać ich na studia.Nie każdy może je skończyć..ja nie chce nic za darmo ale rodzice mi nie dadzą a panią do towarzystwa być nie chce.Jestem mamą - pracowitą ale bez studiów bo czasami w życiu trzeba wybierać jak nie dostaje się na złotej tacy

        • 1 0

        • (1)

          to chyba nie wiesz ile kosztują studia na zachodzie. Sa tacy, ktorych stac i tacy, ktorych nie stac. dla tych drugich sa stypendia albo kredyty studenckie. zgadza sie, ze w zyciu trzeba wybierac i ponosic konsekwencje swoich wyborow

          • 3 0

          • Panie/ni??

            A to zależy o jakim kraju mówimy- w większości przy normalnej pracy i skromnym życiu można opłacić studia.Nie wnikam w Pana/ni (warto się podpisać)sytuację materialną chciałam podkreślić ,że wiele osób piszę chcieć to móc a nie zawsze tak jest.Jednym jest łatwiej w życiu bo mają pomoc a drudzy muszą sobie radzić sami i właśnie Ci drudzy ponoszą "konsekwencje" swoich wyborów ale czesto jest tak ,że co by się nie wybrało to i tak w tym naszym kraju jest ciężko opłacić wszystkie potrzeby np.studia. Jedno mnie ciekawi lecz odpowiedzi znać nie chce;/ a mianowicie Pana/ni profil bo coś mi się wydaje że jednak złota taca by się przewineła w życiorysie no chyba Pozdrawiam autora X i wszystkie mamy na kilku etatach czyli praca,dom,dziecko i jak napisał ktoś wyżej jesteśmy leniwe.O zgrozo...

            • 0 0

        • no i wybrałaś

          " chcącemu nie dzieje się krzywda "

          • 2 1

  • Czas na doszkolenie się???? (7)

    Pani Marianno, chyba nie ma Pani dzieci. Pierwsze dziecko oddałam do żłobka i wróciłam do pracy. Dobra decyzja, chociaż bywałam zmęczona, zestresowana i wciąż się spieszyłam, a moje poczucie winy niemal mnie pożarło żywcem. Po dziesięciu latach urodziłam drugie dziecko i zdecydowaliśmy z mężem, że zostaję w domu. Przy żadnym dziecku nie miałam czasu na to, by doszkolić się zawodowo. Chcę też zwrócić Pani uwagę na to, że moje dzieci w ogóle nie chorują, przesypiają noce i rozwijają się bardzo dobrze. Jedno i drugie jest jednak bardzo aktywne i wymaga dużo uwagi. Od ponad trzech miesięcy pracuję też w domu. Tak, jak Pani pisze, mam mini-biuro w domu. Szef zdecydował się na moją pracę na pół etatu, bo byłam dobrym pracownikiem. Niestety, taka praca jest nieefektywna. Od miesiąca moje dziecko chodzi do żłobka na pół etatu, żebym mogła spokojnie wykonać swoją pracę. Zwykły telefon do klienta przy dziecku gaworzącym radośnie przy moich nogach jest niemal niemożliwy do wykonania. Żadnych decyzji nie żałuję. Uwielbiam swoją pracę i zamierzam pewnego dnia wrócić do normalnych godzin w biurze. Kocham swoje dzieci i poświęcam im tyle czasu, ile mogę, a wiadomo, że zwykle jest to więcej, niż mogę. Mam szczęście, bo finansowo jestem niezależna i nie spłacam gigantycznego kredytu z rosnącą ratą. Pracuję dla przyjemności i dzieci wychowuję z przyjemnością. Taka przyjemność jednak kończy się dla większości kobiet w momencie, gdy zaczynają się nerwy: czy dam radę spłacić kredyt, czy ten kaszel dziecka to tylko zakrztuszenie się soczkiem (błagam, tak!!!), czy zdążę na autobus, żeby nie płacić w żłobku za nadgodziny, czy dam radę nie zasnąć w pracy, jeśli wstanę w nocy kolejny raz i czy mój mąż w końcu mnie zrozumie. Edukacja kobiet powinna wyglądać inaczej: dajmy sobie czas dla siebie. I cały świat powinien umożliwić to kobiecie, która rodzi dziecko. Świadomość społeczna musi być taka, że moje dziecko zapracuje na Pana emeryturę, panie szefie. Nie robię nikomu łaski, że je rodzę, ale też nikt nie robi mi łaski zatrudniając mnie, młodą mamę. Rozumiem ten brak świadomości, bo przedarłam się przez niego przy pierwszym synu. I zatrudniałam latami kobiety z małymi dziećmi, żeby im zrekompensować moją trudną sytuację sprzed lat.

    • 23 4

    • dla chcącego nie ma nic trudnego

      Szanowna Pani, wychowując samotnie dziecko dokończyłam studia a potem 2 kierunki podyplomowo. Dziecko nigdy nie było przeszkodą w realizacji moich celów zawodowych. To kwestia wyłącznie organizacji i optymistycznego podejścia do tematu. Macierzyństwo to wyrzeczenia, ale nie można rezygnowac z samej siebie;)

      • 4 3

    • (5)

      100% zgadzam się z tym, co Pani pisze. Kiedy czasem zastanawiam się jak powinien wyglądać ZDROWY świat przywołuję w myśli indiańską wioskę. Gdzie jest miejsce dla każdego. I każdy ma swoją rolę matki, starca, dziecka, wojownika, rzemieślnika. W naszym dziwnym świecie matki, dzieci i strasi ludzie stali się balastem. Reszta nieustannie walczy. I to nie jest z pewnością normalne i właściwe. Jednak w takim właśnie świecie żyjemy. Ja również!!!
      Nie piszę tych słów ze Szwecji czy Niemiec uposażana w kilkaset euro zasiłku za sam fakt istnienia. Tak samo dokładnie jak każda z wypowiadających się tu osób żyję w tym kraju i dotykają mnie te same realia. Mam porównanie do zagranicy. I wiem, że jest tam pod wieloma względami prościej. Ja zostałam w kraju z wielu powodów. Rodzina, przyjaciele, rozwój osobisty i zawodowy. Zostałam, mimo że jest trudno. Skoro podjęłam taką decyzję, to teraz nie narzekam, tylko DZIAŁAM. Kolejny raz powtarzam. JEST TRUDNO. I wiem o tym. Jest ciężko pogodzić rolę matki, pracownika, żony. Jest ciężko znaleźć na wszystko czas i energię. I teraz powstaje pytanie. Czy jest już tak ciężko, że się poddajemy? Wyjeżdżamy? Popadamy w depresję? Skaczemy z mostu? Czy może jeszcze walczymy? Może są jeszcze jakieś opcje, nad którymi warto się zastanowić? Wadliwe jest rozumienie intencji tego artykułu. Nikt nie stoi z drugiej strony barykady i nie próbuje wmówić czytelnikom, że żyjemy w jakiejś sielance!!! Jesteśmy TU. Wszyscy RAZEM!!!! Tylko jedni się załamują i biadolą, a inni uczą się jak wyjść z dołka. Jak znaleźć siły. Jak odkryć potencjał. I kiedy nauczą się tego sami, mogą też nabyć wiedzę merytoryczną i nauczyć tego innych.

      • 3 0

      • Pani Marianno, (4)

        Ma Pani rację. Kiedyś ludzie żyli "stadnie" pod ręką były babcie, ciocie i inni chętni do opieki nad dzieckiem.Ludzie do pewnych dóbr materialnych dochodzili przez całe zycie. Teraz "młodzi" chcą od razu mieszkać u siebie(najczęściej gdzieś z dala od centrum, rodziny)-biorą kredyty, płaca raty i gdy urodzi się dziecko i po prostu nie radza sobie z tym wszystkim, bo wszystko sprowadzaja do "kasy", a to smutne...Dla wielu ludzi pomoc oznacza gdy sie im fizycznie da...inne formy pomocy dla nich nie istnieją..Zostałam z malutkim dzieckiem sama i strasznie irytowało mnie stwierdzenie innych "po Tobie nie widać ,że jestes samotną matką" a "samodzielna matka" na przekór wszystkiemu pokazała i pokazuje,że jej dziecko ma więcej niż jego rówieśnicy z normalnych ludzi...bo grunt to "zdrowe" nastawienie do zycia a nie użalanie się nad sobą...W zyciu należy iść do przodu, działać i wierzyć w ludzi, bo przecież "człowiek jest zwierzęciem stadnym";)Pozdrawiam;)

        • 2 0

        • Nawiązując znów do idei wioski indiańskiej, stadnego życia i niekonwencjonalnych rozwiązań chciałabym zwrócić uwagę na funkcjonujące na świecie i w PL tzw."banki czasu". W warszawie działa taki system wymiany bezgotówkowej właśnie głównie w zakresie wzajemnej pomocy w opiece nad dziećmi. Ale można też w ten sposób uzyskać wiele innych dóbr materialnych i usług. Nie trzeba pieniędzy. Tylko odrobina dobrej woli i czasu.

          • 1 0

        • aga (2)

          "Teraz "młodzi" chcą od razu mieszkać u siebie(najczęściej gdzieś z dala od centrum, rodziny)-biorą kredyty, płaca raty i gdy urodzi się dziecko i po prostu nie radza sobie z tym wszystkim, bo wszystko sprowadzaja do "kasy", a to smutne..."
          a gdzie w takim razie mają mieszkać? pod mostem? w altance? proszę o podpowiedź. ja nie jestem z gdańska, mąż tak. u teściów mieszka szwagier z rodziną (atmosfera taka, że już wolę swój kredyt spłacać), nawet gdybyśmy chcieli to i tak nie ma miejsca dla naszej czwórki.
          ja przy każdym z dzieci (dwójka) zostawałam w domu na rok. po tym czasie wracałam do pracy. w przypadku pierwszego dziecka szukałam nowej, ale ze znalezieniem jej nie miałam problemu.
          teraz pracuję w zmiennych godzinach i przy dzieciach ma to swoje plusy. jak, któreś jest chore to jestem rano w domu, po południu pałeczkę przejmuje mąż, a ja jadę do pracy nadrabiac zaległości. czasami pomoże teściowa. gdybym musiała brać zwolnienie przy każdej infekcji dzieci to pewnie już bym nie pracowała. a tak przez prawie 5 lat dwa razy skorzystałam z wolnego tygodnia żeby zostać w domu z chorym dzieckiem. czasami mąż bieże urlop (zwolnienie jest najmniej korzystne, a urlopu mamy sporo). jedno dziecko jest w przedszkolu, drugie jeszcze w żłobku. aby rozwieść dzieci potrzebuję samochodu. dwa razy musiałam z nimi jechać komunikacją miejską i trwało to prawie 2h w godzinach szczytu (dwie przesiadki, w międzyczasie odstawienie młodszego do żłobka, starszej córki do przedszkola i dojscie do pracy). samochód z nieba nie spada.
          tak więc łatwo jest pisać, że w dzisiejszych czasach młodzi chcą więcej.
          dziś jest sobota, zamiast spędzać czas w domu z rodziną siedzę w biurze i nadrabiam zaległości z tygodnia ponieważ syn był chory (teraz zrobiłam sobie przerwę na śniadanie). dlatego szlag mnie trafia jak czytam, że matki są leniwe i tylko czekają aż im sie coś da, albo mają za duże wymagania i chcą żyć w luksusie.

          • 2 1

          • monik (1)

            Nie czytasz uważnie. Nasz wieszcz powiedzial kiedyś,ze należy "mierzyć siły na zamiary a nie zamiar podług sił". Jesteś zmęczona, sfrustrowana i tyle. Macierzyństwo to wyrzeczenie i nie można mieć wszystkiego od razu na pstryknięcie palcem ...Nie musisz mi tłumaczyć, czym jest wożenie dziecka do żłobka czy przedszkola bo kiedyś też korzystałam z komunikacji miejskiej, przesiadałam sie z jednego środka na drugi a moje dziecko równiez chorowało i choruje.Nie tylko Ty pracujesz w soboty. Ja również dokańczam terminowe zlecenie w sobotni wieczór bo dziecko mam chore i w tygodniu musiałam z pracy się "urywać";(
            Więcej optymizmu życzę;)

            • 0 1

            • a gdzie ty widzisz frustrację i zmęczenie?
              ja odpowiadałam na posta, w ktorym był zarzut, że młodzi chcą wszystko od razu, a nie jest to kwestia chciejstwa, a często konieczności.
              przykład soboty podałam po to żeby zdyskredytować zarzuty, że matkom się nie chce pracować, że najchętniej brałyby zwolnienia i urlopiki.
              pracuję w sobotę w tygodniu potrzebowałam wiecej wolnego z powodu choroby dziecka, nie brałam zwolnienia czy urlopu choć mogłam.
              i raczej mam wrażenie, że to ty nie przeczytałas uważnie to co napisałam. ja akurat nie mam powodów do narzekania zarówno na sytuację materialną jak i sferę "pracowniczą". wiele matek nie ma takiego komfortu, a mieszkać gdzieś muszą.

              • 0 0

  • :( (1)

    Myśl zawarta w tym artykule ma rację bytu pod warunkiem, że kobieta ma możliwość kontynuowania kariery w danej firmie lub jakiś czas po narodzinach dziecka ma zagwarantowaną pracę. Jeśli kobieta ma mały staż zawodowy i dziecko to jest skreślona w oczach kapitalistycznego pracodawcy. W dodatku politycy nie pomagają matce wrócić do pracy. Jeszcze na domiar złego wzrosły podatki na wszystko więc pracodawca nie będzie chciał łożyć na kobietę-pracownika, która ma również obowiązki domowe. I jak ktoś słusznie zauważył - żłobki kosztują dość sporo (w samym Trójmieście ok. 800 zł./mc. i więcej). W okolicach jest podobna stawka (ok. 700 zł./mc.). Odliczając dojazdy do pracy etc. to człowiek zarabia tylko na przejazdy i żłobek....

    • 11 0

    • Myśl zawarta w tym artykule mówi, że macieżyństwo, to jest czas, kiedy ZMIENIA SIĘ SYTUACJA. I że mogą pojawić się nowe wyzwania. Nowe nieprzewidziane sytuacje z pracodawcą, mężem, teściową. Że jest to czas, kiedy w momencie zagubienia warto pod fachowym okiem zastanowić się nad tym, co jest dla nas na prawdę w głębi serca najważniejsze. Jakie mamy opcje? Kto może nam pomóc? Gdzie szukać rozwiązań? Czy w tym kraju wykorzystałam już wszystkie szanse? Jeśli nie, to co chcę/mogę jeszcze sprawdzić? Jeśli tak i wiem, że nie tu moje miejsce, to gdzie? I jak z dobrym planem wyjechać?
      Większość z tych postów ocieka wręcz pesymizmem i narzekaniami.
      I choć są one uzasadnione, to nadal NIC NIE ROZWIĄZUJĄ poza publicznym wygadaniem się i chwilowym uczuciem ulgi.
      Jeśli komuś to wystarcza-niech i tak będzie. Każdy ma prawo się poddać czy chwilowo wyżalić.
      Jeśli jednak ktoś wybiera działanie, analizę, świadomość i odpowiedzialność za swój los - zapraszam.

      • 1 0

  • wracają do pracy niechętnie, bo mobbing zaczyna się w pracy z chwilą ujawnienia ciąży. (2)

    • 10 4

    • (1)

      mobbingowani to sa glownie wspolpracownicy kobiet w ciazy i mlodych matek, na ktorych sie przerzuca obowiazki tych pierwszych

      • 4 2

      • nie przerzuca się, skoro kobieta w ciąży jest w pracy - czytać nie umiesz

        • 0 0

  • Do roboty zasiłkowcy!

    Należy natychmiast zlikwidować wszelkie zasiłki i głodem zmusić bydło rozpłodowe do podjęcia pracy. Ja nie mam zamiaru ich utrzymywać! Mają zdrowie do picia ,ale nie do pracy .Szlag mnie trafia jak widzę wielodzietnych nygusów prezentujących roszczeniową postawę. Ich jedynym osiągnięciem w życiu jest spłodzenie bachora. Żyją z moich podatków! Od rana wiszą na klamce opieki społecznej. Mieszkają w mieszkaniach socjalnych opłacanych przez państwo, czyli nas. Ich dzieci jeżdżą na darmowe kolonie z MOPS-u ,jedzą bezpłatne obiady w szkole ,dostają za darmo paczki świąteczne ,podręczniki ,bilety do kina ,korzystają z wszelkich ulg ,dofinansowania ,zapomogi ,rodzinnego, zasiłków ,becikowego, dodatków itp. Ich podstawową rozrywką jest prokreacja. To wszystko finansowane jest z naszych podatków. Sami niech zarabiają na swoją "wesołą gromadkę". Wara od moich składek! Nie życzę sobie utrzymywania z moich pieniędzy patologii. Gdzie dużo dzieci tam bieda i bandytyzm. Z tych dzieci nie będzie podatników i nie będą pracować na moją emeryturę. Chwasty społeczne zaczną się rozmnażać w wieku kilkunastu lat nie kończąc szkół i nie zdobywając zawodu. Wyrośnie kolejne pokolenie bezrobotnych leni na zasiłkach . Prawo pomocy społecznej mają w małym palcu. Wiedzą jakie dokumenty złożyć ,gdzie i do kiedy. Te dzieci od kołyski nauczone są żebractwa. Prowadzą pasożytniczy tryb życia i mają wrodzone skłonności do nieróbstwa. Będą żyć z funduszu alimentacyjnego i MOPS-u. Będą kulą u nogi dla społeczeństwa. Mamy już trzynaście procent bezrobotnych. Nie potrzebujemy więcej dzieci. Jest nas za dużo. Jest obecnie więcej ludzi niż miejsc pracy. Nie ma nawet wolnych miejsc w przedszkolach. Nie róbmy z Polski drugiego Bangladeszu. Nie mam zamiaru utrzymywać ze swoich podatków cudzych bachorów i płacić za czyjeś fantazje rozrodcze! Pomoc patologii to pieniądze wyrzucone w błoto ,bo tylko ich rozleniwia i zabija chęć podejmowania pracy. Wszystko co dostaną i tak wydadzą na papieroski i alkohol. Niech rozmnażają się ludzie inteligentni ,na poziomie i z kasą ,a nie margines społeczny. Nie potrzebujemy bubli genetycznych po prymitywach. Całe życie musimy do czegoś dokładać. Jak nie do górników ,hutników ,stoczniowców ,PKP ,to do rodzin z gromadą bachorów! Mam tego dość! Sami niech utrzymują swoje fermy rozrodcze! Zasiłki tylko demoralizują i są szkodliwe społecznie.

    • 18 4

  • Praca jest pracą, kiedy otrzymuje się wynagrodzenie-tak przyjęło się w naszej świadomości. A macierzyństwo, to też praca, tylko że w czynie społecznym i nikt tego nie docenia i nie traktuje jako pracę. Chociaż i tak wiadomo,że kobiety są bardziej pracowite niż mężczyzni, bo całe życie ciągną dwa etaty-jeden w firmie, drugi w domu, to ciągle im się odbiera prawa do godnego życia. Niby równouprawnienie jest, ale wciąż panuje dyskryminacja kobiet. I właśnie dlatego,że pokazałyśmy mężczyznom jakie potrafimy być zaradne, to co raz więcej dorzucają nam na kark. A może Wy Panowie pokażcie, jak prawdziwy mężczyzna zarabia na rodzinę i odejmijcie kobietom kilka siwych włosów.

    • 7 1

  • kobiety leniwe

    jasne, a taka kobieta co siedzi w domu to nic nie robi? gotuje, pierze, sprząta, opiekuje się dzieckiem, robi zakupy, itp i to wszystko przez 24 h. A taki Pan, przyjdzie po pracy siada do gotowego obiadu, włącza mecz, potem idzie spać i pyta się dziwnie, czemu jego żonę boli głowa? A jak ONA chce pogadać z koleżanką, bo z mąż nie ma czasu - to od razu jest leniwa i spędza czas na głupotach.

    • 14 2

  • ja jestem mama trójki dzieci, pracowałam w ciazy prawie do konca, na macierzynskim bylam caly czas dostepna na meilu i telefonicznie. Nie mowie, wrócilam do pracy, czekali na mnie, ale co bym nie robila, to zawsze bede gorszym pracownikiem, bo nie jestem dyspozycyjna, pracuje tylko 8 godzin, nie spóźniam sie, prawie nie chodze na zwolnienia, ale nie mam czasu na siedzenie na skypie miedzy 18 a 24. I nie licza sie efekty, wydajność, bo zawsze jest to przymróżenie oka, ze ona to matka polka, wiadomo, ma dzieci, pewnie teraz zmienia pieluchy.... a mnie nie raz serce peka, ze dziecko z gorączka zostawiam z babcia. Wiec ani ze mnie dobry pracownik ani dobra matka. Nie jest lekko...

    • 5 0

  • Jestem mamą trójki dzieciaków

    i żałuję, że nie byłam ani dnia na zwolnieniu z pracy podczas ciąż

    byłam wydajna, nie narzekałam na zdrowie, czułam się dobrze

    nikt tego nie docenił choćby dobrym słowem

    a żona szefa była wciąż na zwolnieniu podczas ciąży

    • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Pracodawcy w Trójmieście

Forum

Najczęściej czytane