- W Gdańsku temperatury były ostatnio nieprzyzwoicie wysokie. Właśnie wtedy na placach zabaw dało się odczuć brak kranów z pitną wodą - zwracają uwagę interesujący się tą kwestią mieszkańcy Wrzeszcza i Przymorza.
Oto ich refleksje:
trafny, liczę, że zaczną powstawać
41%
nie do końca go popieram, większość dzieci przynosi na plac wodę ze sobą
25%
kiepski pomysł, lepiej zainwestować np. w śmietniki
34%
Okazją do zwrócenia uwagi na ten problem jest okres wakacyjny, gdzie do Gdańska przyjeżdża wielu turystów. Problem dotyczy jednak w równym stopniu nas, stałych mieszkanek i mieszkańców - tyle tylko, że my przyzwyczailiśmy się już do złego, podczas gdy zagraniczni goście w swojej ocenie kierują się standardami europejskimi.
Woda na placach zabaw konieczna
A nie jest to bynajmniej kaprys - w ciepłe, a przede wszystkim w upalne dni brak wody może się okazać niebezpieczny dla zdrowia i życia małych dzieci (a także osób starszych).
I tak, dla przykładu, place zabaw na Wielkim Przymorzu - na przedłużeniu ul.
Jagiellońskiej (w rejonie Czarnego Dworu), za falowcem i Ogródek Jordanowski przy
Klubie Osiedlowym Bolek i Lolek . Kolejny to nowiutki plac na Zaspie-Rozstaje w
Parku Jana Pawła II i zaraz obok
Park Millenium , wreszcie we Wrzeszczu Górnym - cała
Podleśna Polana .
Nigdzie nie znajdziemy żadnego kranu z wodą, co więcej, w przypadku wszystkich z nich (poza placem koło falowca) w pobliżu nie ma nawet żadnego sklepu. Czy są to dziewicze tereny wymagające ogromnych prac wodociągowych? Otóż nie, wodociąg przebiega po samej granicy Podleśnej Polany, a jeszcze bardziej kuriozalna sytuacja ma miejsce na Czarnym Dworze - otóż zaraz obok placu znajduje się jedno z ujęć wody dla Gdańska. Gdańskie Wody zamontowały tam w upał kurtynę wodną i piękną tablicę informującą o tym, że "woda to dar życia".
A przecież to nie jest tylko kwestia placów zabaw. Poidełek brakuje na Drodze Królewskiej na Prawym Mieście, w zoo albo w popularnym wśród dzieci Centrum
Hewelianum - w stanowiącej de facto połowę ekspozycji Kaponierze Południowej zdemontowano nawet ostatnio automat z napojami. Tam można się wprawdzie poratować wodą z kranu w toalecie, lecz chyba nie do końca o to chodzi w metropolitalnym standardzie.
Władze Gdańska od dawna otrzymują sygnały w tej sprawie - w przypadku wspomnianych placów przymorskich i wrzeszczańskich interweniowały rady dzielnic. Jednym problemem mają być koszty.
Urzędnicy: za drogo i brak kanalizacji deszczowej
Z doniesień medialnych (rady dzielnic nie dostały żadnej wyceny) wynika, że poidełka to wydatek od 10 do nawet 80 tys. zł. Trudno to jednak uznać za racjonalne koszty i to nawet w przypadku tej dolnej granicy - mówimy tu o prostych urządzeniach, które Gdańsk powinien zamawiać w zestandaryzowanej wersji i w znacznej liczbie. Natomiast poidełko za prawie 100 tys zł., jeśli faktycznie takowe miasto gdzieś zainstalowało, to już sytuacja wymagająca naprawdę wnikliwego zbadania.
Czytaj również: Najciekawsze place zabaw w TrójmieścieKolejny problem, jaki podnosiły Gdańskie Wody, to także brak kanalizacji odpływowej. W kontekście Czarnego Dworu miejska spółka pisała, że nie jest możliwe wykonanie zdroju w tej lokalizacji. "Proponowana lokalizacja znajduje się na terenie ścisłej ochrony ujęcia wody "Czarny Dwór". Jeden z zakazów w strefie ochronnej ujęcia dotyczy realizacji wykopów ziemnych niezwiązanych z pracą ujęcia. Na terenie tym brak jest dostępu do sieci wodno-kanalizacyjnej, niezbędnej dla zasilania w wodę i odbioru zużytej wody ze zdroju".
Wypada zapytać: czy woda wypływająca z poidła (przecież w bardzo niewielkiej ilości) jest tak skażona, by nie można było jej rozprowadzić po powierzchni okolicznych trawników za pomocą rozproszonych linii kroplujących? Przecież w okolicy znajdują się liczne rowy melioracyjne i stawy o wodzie z pewnością bardziej skażonej niż ta z poidła, gdzie swoje potrzeby załatwiają psy i inne zwierzęta, pobliska Dąbrowszczaków jest zimą polewana solą itp. Warto tu podkreślić, że ujęcia na Czarnym Dworze pobierają wodę z głębokich poziomów czwartorzędowych i jeszcze głębszych warstw, na które większy wpływ mają zanieczyszczenia Jezior Raduńskich (bo to z Pojezierza Raduńskiego woda spływa w nasze warstwy wodonośne) niż niewielkie spływy z Przymorza.
Oczywiście, że o tę strefę trzeba dbać i nie nawołujemy tu do zniesienia ochrony ujęć wody, a wręcz przeciwnie: chcemy jej mądrego rozszerzenia (choćby kwestia tego utrzymania zimowego sąsiednich ulic), ale nie popadajmy w paranoję - to, że z poidełka wypłynie na trawnik kilka kropel wody, w której ktoś opłukał ręce, nie znaczy, że będziemy mieć zatrutą wodę w kranach. Przecież, jak już wspomnieliśmy, nie było problemów z zamontowaniem tu kurtyny wodnej, z której woda też spływa na ziemię - i, o zgrozo, czasem ktoś jej dotknie brudną ręką!
W innych krajach są
Jak bardzo odstajemy w tej kwestii od innych krajów Europy, widać nie tylko, gdy spojrzymy na miasta Zachodniej Europy - oczywiście znacznie od Gdańska bogatsze. Popatrzmy na początek na Rumunię. Poidełka znajdziemy tam nie tylko w każdym parku w stolicy, Bukareszcie, lecz ciekawy przykład daje prowincjonalny ośrodek Râmnicu Vâlcea, pełne zaniedbanych blokowisk miasto wielkości Słupska w Oltenii.
Jego władze zamieniły centralny park (wielkości z grubsza Parku Oliwskiego) w jeden wielki plac zabaw, gdzie co kilkadziesiąt metrów znajdują się skupiska bardzo ciekawie zaprojektowanych urządzeń do zabawy - nie mamy tak dobrego miejsca w całym Gdańsku. Ale też co 30-40 metrów stoją tam poidełka, praktycznie przy każdym miejscu do zabawy, a w środku jest dodatkowo duży bar z zimnymi napojami i toaletą. W porównaniu do tego nasz Czarny Dwór wygląda na niedokończoną budowę. Szkoda.
Czytaj też: Płatne atrakcje dla dzieci w TrójmieścieOczywiście wiemy, że Gdańskie Wody poidełka w Gdańsku montują. W 2017 roku zamontowano ich 18.
Postępujące ocieplenie klimatu sprawia jednak, że coraz częściej zmagać się będziemy z falami upałów, a to sprawia, że po prostu trzeba podjąć szybkie kroki dla zabezpieczenia bezpieczeństwa osób najbardziej na nie narażonych - a więc dzieci i seniorów. I nie chodzi tylko o tereny komunalne. Władze miasta powinny także zwracać uwagę na wielkie obszary spółdzielni (zwłaszcza na Zaspie i Przymorzu) i współpracować z ich władzami, ułatwiając procedury dostępu do miejskich wodociągów.
Tomasz Larczyński, członek ruchu społecznego Lepszy Gdańsk, członek Komitetu Rewitalizacji przy Prezydencie Miasta Gdańska, zawodowo związany z Polską Izbą Producentów Urządzeń i Usług na Rzecz Kolei
Grzegorz Ptaszyński, radny dzielnicy Przymorze Wielkie, członek ruchu społecznego Lepszy Gdańsk.
Co Cię gryzie - artykuł czytelnika to rubryka
redagowana przez czytelników, zawierająca ich spostrzeżenia na
temat otaczającej nas trójmiejskiej rzeczywistości. Wbrew nazwie
nie wszystkie refleksje mają charakter narzekania. Jeśli coś cię
gryzie
opisz to
i zobacz co inni myślą o sprawie. A my z radością nagrodzimy najciekawsze teksty biletami do kina lub na inne imprezy odbywające się w Trójmieście.