Marcin Jastrzębski stracił stanowisko prezesa Grupy Lotos. Pełnił tę funkcję zaledwie od 15 miesięcy. Choć to i tak długo, bo jego poprzednik cieszył się stanowiskiem zaledwie przez pół roku. Jednocześnie Rada Nadzorcza powierzyła pełnienie obowiązków prezesa zarządu Mateuszowi Aleksandrowi Boncy, dotychczasowemu wiceprezesowi.
Wprawdzie
Marcin Jastrzębski po ogłoszeniu, że podpisano list intencyjny w sprawie przejęcia kontroli kapitałowej przez PKN Orlen nad Grupą Lotos twierdził publicznie, że od dawna jest zwolennikiem takiego połączenia, a na fuzji lepiej wyjdzie spółka z Gdańska niż z Płocka, to okazuje się, że był zbyt mało przekonujący. Według nieoficjalnych informacji jednym z powodów odwołania prezesa jest to, że Jastrzębski nie wspierał wystarczająco idei połączenia Grupy Lotos z PKN Orlen. Kolejną sprawą, która mogła rzutować na ocenę pracy prezesa, jest opóźnienie w ukończeniu projektu EFRA. Instalacje rafinacji ropy warte ponad 2 mld zł miały bowiem działać już w drugim kwartale 2018, a już dziś wiadomo, że tak nie będzie. I choć Grupa Lotos zakończyła ub. rok z bardzo dobrymi wynikami, bo osiągnęła najwyższy w historii spółki skonsolidowany zysk netto w wysokości 1,7 mld zł, to jak widać nie zaważyło to na ocenie skuteczności prezesa.
Do powodów, nazwijmy to merytorycznych, dochodzą te polityczne i zakulisowe. Mówi się, że Jastrzębski to człowiek ministra energetyki
Krzysztofa Tchórzewskiego, którego notowania spadają. W tej sytuacji może chodzić o obsadzenie stanowiska w Lotosie przez osoby związane z premierem
Mateuszem Morawieckim. Pojawiają się też spekulacje, że może chodzić o spór Jastrzębskiego z
Mateuszem Boncą, wiceprezesem ds. ekonomiczno-finansowych Grupy Lotos, który jest też członkiem Rady Programowej PiS.
Czytaj też: Rekordowe wyniki Grupy Lotos. Zarząd nie boi się fuzji z Orlenem Rada Nadzorcza powierzyła pełnienie obowiązków prezesa zarządu Mateuszowi Aleksandrowi Boncy. Poza tym oddelegowała
Piotra Ciacha, wiceprzewodniczącego Rady Nadzorczej spółki do czasowego wykonywania czynności członka zarządu spółki na okres nie dłuższy niż 3 miesiące.
Marcin Jastrzębski, zanim zasiadł w fotelu prezesa, był członkiem Rady Nadzorczej, a potem wiceprezesem ds. operacyjny w Grupie Lotos (w czerwcu doszło mu jeszcze stanowisko prezesa Lotos Petrobaltic, czyli spółki należącej do GL). Do RN trafił 12 kwietnia 2016 roku, a wiceprezesem został w już w połowie maja tego samego roku. Szefem Lotosu został wówczas
Robert Pietraszyn, który zastąpił
Pawła Olechnowicza. Nowy prezes dość krótko cieszył się stanowiskiem, bo już na początku listopada 2016 r. został odwołany. Wówczas Jastrzębski został p.o. prezesa. Ostatecznie w wyniku konkursu w styczniu 2017 roku został prezesem. Konkurs przebiegł ekspresowo. Otwarcie zgłoszeń chętnych nastąpiło 9 stycznia, rozmowy z kandydatami zaczęły się 11 stycznia, a już 12 wiadomo było, że to Jastrzębski zasiądzie w fotelu szefa Grupy Lotos.
Jastrzębski nie jest związany z Trójmiastem. Studiował na Uniwersytecie Warszawskim, (Wydział Nauk Ekonomicznych) Wyższej Szkole Informatyki, Zarządzania i Administracji (Wydział Nauk Społecznych i Administracji) w Warszawie oraz Uniwersytecie w Liverpoolu (zarządzanie w sektorze ropy i gazu). Pracował w firmie Polkomtel SA, w PERN "Przyjaźń", MPR Sarmatia, Gazoprojekcie. Zasiadał w radach nadzorczych spółek: WARS, Radpec, i Naftoport.