- 1 Czy chorobowe, to to samo, co zdrowotne? (15 opinii)
- 2 Czy pracodawca może skrócić urlop? (16 opinii)
Dyrektor szpitala uratowała poszkodowaną na miejscu wypadku
- Każdy z nas powinien się tak zachować. Po prostu rozpoczęłam reanimację i wróciła jej świadomość - mówi skromnie Małgorzata Bartoszewska-Dogan, dyrektor Pomorskiego Centrum Traumatologii, która jako przypadkowy świadek wypadku na Suchaninie uratowała życie 20-latce potrąconej przez samochód.
Michał Sielski: Ofiara miała szczęście w nieszczęściu, że to akurat Pani tamtędy przejeżdżała i zatrzymała się, by pomóc.
Małgorzata Bartoszewska-Dogan: Pewnie tak, ale przecież nic takiego nie zrobiłam. Nawet bez sprzętu mamy ręce i usta, więc możemy rozpocząć reanimację, więc był to wręcz mój obowiązek.
Ale nie Pani pierwsza się tam zatrzymała, a kobieta nadal leżała nieprzytomna.
- Dlatego od razu przystąpiłam do reanimacji i na szczęście dość szybko wróciła jej świadomość. Ale nie było tak, że nikt nie pomógł - jeden z kierowców przyniósł matę termiczną, czym zapobiegł wychłodzeniu jej organizmu. Inni wezwali karetkę i dobrze, bo na dłuższą metę reanimacja gołymi rękami nie jest możliwa. Ale i bez sprzętu można ją rozpocząć.
Liczył się czas?
- Myślę, że w tym wypadku udało się zrobić reanimację w odpowiednim momencie, bo krążenie zanikało, było wiele obrażeń wewnętrznych i mogło dojść do niedotlenienia mózgu. Na szczęście karetka też pojawiła się szybko, więc mogłam przekazać ją ekipie i zająć się kierowcą, który był roztrzęsiony i w szoku.
To pierwszy taki przypadek, gdy ratowała Pani życie poza pracą?
- Nie, właściwie już trzeci raz byłam świadkiem wypadku komunikacyjnego. Raz musiałam niestety stwierdzić zgon, innym razem praktycznie tylko ułożyć poszkodowanego w takiej pozycji, by nic nie stało mu się, gdyby miał urazy wewnętrzne. Ale to nic takiego, przecież przysięgałam, że będę pomagać, nieważne czy w godzinach pracy, na terenie szpitala, czy w innych okolicznościach.
Jak więc powinniśmy reagować w takich sytuacjach? My wszyscy, którzy nie jesteśmy lekarzami i nie mamy specjalistycznego wykształcenia?
- Do udzielenia pierwszej pomocy nie jest potrzebne specjalistyczne wykształcenie. Najważniejsze to stwierdzić, czy poszkodowany jest przytomny, zadawać proste pytania: "czy mnie słyszysz", "czy wiesz co się stało". Trzeba też sprawdzić krążenie za kątem żuchwy i nigdzie nie przenosić, nie przekręcać. Jeśli nie ma oddechu, to należy przystąpić do sztucznego oddychania. Warto pamiętać, że pierwsze minuty są najważniejsze. I oczywiście niezwłocznie wezwać karetkę.
Miejsca
Opinie (159) 5 zablokowanych
-
2012-12-04 12:00
to co normalne i oczywiste w moim kraju jest bohaterstwem... ciszej
- 2 0
-
2012-12-04 11:27
:)
W Suchaninie!!!! Nie NA...!
___________________________
Brawa za zimną krew i uratowanie życia :)- 1 1
-
2012-12-04 11:26
lekarze w wypadku
już kilka razy byłem świadkiem wypadku , gdzie tak naprawdę wszyscy świadkowie stoją jak wryci a przepycha sie jakaś osoba "-jestem lekarze" i zaczyna rządzić (w dobym tego słowa znaczeniu) , świadkowie budza się i zaczynają wykonywac polecenia : wezwać karetke , zabezpieczyć drogę,proszę o pomoc w reanimacji. Dziękuję i mam nadzieję że zawsze ktoś znajdzie się na drodze kto pomoże gdy znajdziemy sie w potrzebie.
- 5 0
-
2012-12-04 10:57
Ja będąc w 8 tygodniu ciąży
Reanimowałam staruszka, pod przychodnią lekarską... Siostry z rejestracji kazały mu iść na 1 piętro zapytać czy przyjmie go lekarz... Tego Pana bolało serce i miał duszności... Lekarz powiedział że ma za dużo ludzi i nie ma czasu. Starszy Pan po wyjściu z przychodni dostał zawału... Stracił przytomość wsiadając do taksówki. W okół zrobiło się zamieszanie i mnóstwo gapiów, w śród których były również panie z rejestracji... Nikt nie zareagował... Nie miałam się więc nad czym zastanawiać i mimo mrozu zaczęłam reanimację na zimnym chodniku... musiałam mu również wyciągnąć sztuczną szczękę żeby się nie udusił... po 10 minutach dołączyła do mnie pielęgniarka i przywróciłyśmy mu pracę serca... Karetka przyjechała po 25 minutach, bo szlabany były zamknięte... Ratownicy medyczni powiedzieli że uratowałam mu życie... W takim momencie człowiek zapomina o wszystkich bolączkach... Warto było.
- 6 0
-
2012-12-04 10:22
osobiście uwazam ze nie powinno sie z takich rzeczy robic wielkiego łał, to był jej obowiązek, jej jak i kazdego innego kto by tam był, wiec zbede jest spuszczanie sie nad tym wszystkim, zarciki typu "Przecież przysięgałam, że będę pomagać, więc nie jest ważne, że zrobiłam to po godzinach pracy - uśmiecha się Małgorzata Bartoszewska-Dogan." sa moim zdaniem co najmnniej nie na miejscu.
- 5 0
-
2012-12-03 17:58
super (1)
Gratulacje pani doktor. Serce sie raduje gdy sie czyta takie informacje. Chcialabym byc kiedys pani pacjentka. Pozdrawiam
- 14 3
-
2012-12-04 10:18
ale nie pracownikiem !
- 1 0
-
2012-12-03 16:55
(1)
I to jest prawdziwy Dyrektor :-) ! z Powołania !!!
- 12 2
-
2012-12-04 10:17
z Powałania
= partyjnego
- 3 0
-
2012-12-03 18:44
bardzo miło poczytać taki artykuł o dobrym człowieku :) (3)
Gratuluję wielki szacunek dla pani doktor :)
- 15 1
-
2012-12-04 10:16
nie taka dobra
dla swoich pracowników !!!!
- 2 0
-
2012-12-03 18:58
(1)
chyba was popie.... to byl jej z****ny obowiazek bo jest profesjonalnym lekarzem. gdyby tego nie zrobila to odpowiadala by karnie
- 1 6
-
2012-12-04 03:48
z****nym obowiązkiem to jest utrzymywanie ciebie przez rodziców.
- 0 1
-
2012-12-04 10:12
Szkolenia z udzielenia pierwszej pomocy
Organizowanie ogólnie dostępnych darmowych szkoleń z udzielenia pierwszej pomocy to zadanie dla ....?
- 0 0
-
2012-12-04 09:56
i wlasnie dlatego na tej ulicy i jej podobnych
Gdzie nie ma zatoczek , nie wymijam stojących na przystankach autobusów
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.