• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Blaski i cienie letniej pracy w gastronomii

Agnieszka Śladkowska
2 sierpnia 2014 (artykuł sprzed 9 lat) 
Zwiększone zapotrzebowanie w gastronomii widać na każdym kroku. Są miejsca, w których ogłoszenie na drzwiach nie znika przez całe wakacje. Zwiększone zapotrzebowanie w gastronomii widać na każdym kroku. Są miejsca, w których ogłoszenie na drzwiach nie znika przez całe wakacje.

Pierwsze kroki na rynku pracy mogą być prawdziwym wyzwaniem. Szczególnie jeśli zdecydowaliśmy się postawić je w gastronomii, podczas wakacji. Bezpłatne dni próbne, przemilczana kwestia umowy i pieniądze, które są mniej więcej tak pewna jak prognoza pogody, z tygodniowym wyprzedzeniem. Rozwiązanie? Nie godzić się na takie traktowanie.



Czy zdecydował(a)byś się na pracę bez umowy?

Agnieszka Śladkowska: Docierają do nas sygnały, że pracodawcy w gastronomii niespecjalnie przywiązują wagę do wymogów Kodeksu Pracy. Ty pracujesz w tej branży od początku wakacji. Jakie są twoje spostrzeżenia?

Michalina (imię zmienione, dane do wiadomości redakcji), na co dzień studentka uczelni technicznej, latem kelnerka: - Zaczynasz pracę od dnia próbnego, koło kasy leży plik kilkudziesięciu CV, każde z wypisaną datą i godziną rozpoczęcia pracy. Z próbnymi dniami jest różnie: jedni za nie płacą, inni nie.

Czyli dzięki nim można zorganizować sobie pomoc w knajpie na całe wakacje zupełnie za darmo? Ale czy to nie jest strzał w kolano? Od jakości obsługi w końcu zależy, czy klienci powrócą.

Testowane osoby nie dostają odpowiedzialnych zadań, więc ich codzienna rotacja nie jest specjalnym problemem. Robią to, czego nikt nie chce - sprzątają, zmywają, zbierają talerze. Często nie ma to nic wspólnego z próbą oceny przydatności do pracy. Na koniec dnia zwykle słyszy się informację, że "skontaktujemy się". Choć bywa, że od razu pojawia się zaproszenie do pracy na następny dzień.

Wtedy podpisuje się umowę?

Nie ma umowy. Nikt o nią nie pyta i nikt jej nie proponuje. Osoby, które pracowały wcześniej w gastronomii są do tego przyzwyczajone, osoby, które dopiero zaczynają, boją się zapytać. Jeśli pracujesz na stałe wtedy dostajesz umowę, jeśli jesteś tylko na wakacje - to nie ma tematu.

To skąd pewność, że na koniec miesiąca dostaniesz wynagrodzenie?

Nie ma takiej pewności. Najgorzej jest jeśli odejdziesz z pracy w ciągu miesiąca. Wtedy musisz chodzić i prosić o pieniądze, może się uda, może nie.

Pewnie umowa pojawiłaby się od razu, gdyby doszło do jakiejś problematycznej sytuacji, np. wypadku przy pracy.

Niekoniecznie. Podczas pracy w jednej z restauracji znajomy bardzo poważnie rozciął sobie dłoń stłuczonym kuflem, praktycznie odciął sobie kciuk. Szefowie zawieźli go do szpitala taksówką na szycie. Ale umowy i tak nie zaproponowali. Powiedzieli tylko, żeby nikomu nie mówił, że to stało się w pracy. W ramach rekompensaty przesunęli go na inne stanowisko, gdzie mógł trochę więcej zarobić.

Skoro pracodawcy w gastronomii nie "bawią się" w umowy na wakacje, to pewnie niespecjalnie przejmują się też wysyłaniem pracowników do lekarza po orzeczenie do celów sanitarno-epidemiologicznych, które uprawnia do pracy z żywnością?

Do lekarza? Nie kojarzę, żeby ktoś z wakacyjnych pracowników miał takie badania. Czasem pada pytanie czy mamy książeczkę sanepidowską, ale nikt u mnie jej jeszcze nie sprawdził.

Skoro nie ma umowy, to koszty pracodawcy maleją, więc może więcej zapłacić?

Proszę ocenić, czy od 6 do 8 zl za godzinę na rękę to jest "więcej". Takie są stawki na rynku, zastrzegam, że dla tych, którzy tak jak ja, pracują dorywczo. Do tego z napiwków można dostać do 100 zł dziennie, ale z tym bywa różnie. Często jest tak, że podczas pierwszego miesiąca pracy dostaje się np. tylko połowę stawki z puli przeznaczonej na napiwki, wtedy wychodzi do 50 zł.

Wyższe oferty są zwykle mocno podejrzane. Któregoś dnia na moje CV odpowiedziała firma Event, choć nie pamiętam, bym je do niej wysyłała. Zaproponowano mi pensję w wysokości 3 tys. zł, ale okazało się, że w ramach zakresu obowiązków trzeba siadać klientom na kolana. Zorientowałam się, że ta firma prowadzi sieć klubów Cocomo...

Rozmowę z Michaliną zrelacjonowaliśmy przedstawicielowi Okręgowego Inspektoratu Pracy. Nie jest ona dla niego żadnym zaskoczeniem.

- Przedstawione zjawisko nie jest niczym nowym. Powraca jak bumerang w okresie wakacyjnym, szczególnie w branży gastronomicznej. Corocznie w okresie wakacji prowadzimy zintensyfikowane kontrole w tej kwestii. Jednak od przestrzegania prawa pracy są jego strony, a państwowy nadzór nad warunkami pracy, w sposób ograniczony, sprawdza jedynie jego przestrzeganie - tłumaczy Mieczysław Szczepański z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Gdańsku.

Rada dla młodych pracowników, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę na rynku pracy?

- Poznaj swoje prawa w pracy. Nie pracuj na "gębę". Nie rozpoczynaj pracy, dopóki nie otrzymasz na piśmie potwierdzonych warunków i rodzaju umowy - radzi Mieczysław Szczepański - Wówczas mamy podstawę do dochodzenia swoich ewentualnych roszczeń. Nie warto ulegać presji pracy za wszelką cenę. Może się okazać, że z "pracowitych wakacji" wrócimy z pieniędzmi wystarczającymi na bilet powrotny. Dla własnego bezpieczeństwa możemy też umówić się, że wypłata będzie następowała po każdym przepracowanym tygodniu. Wówczas istnieje mniejsze ryzyko rozczarowania.

Problem nie jest natomiast widoczny w statystykach Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Gdańsku. Choć kontrole są przeprowadzane bez uprzedzenia, to pracodawca określa, kto jest zatrudniony w firmie i podaje takie zestawienie.

- Brak zaświadczeń nie jest najczęściej stwierdzanym uchybieniem sanitarnym, z którym mieliśmy do czynienia podczas 152 skontrolowanych obiektach od początku wakacji, nie zauważyliśmy, żeby był to istotny problem - przyznaje Barbara Jackiewicz, kierownik oddziału Higieny żywności, żywienia i przedmiotów użytku.

Nic dziwnego, przecież pracodawca nie będzie się chwalił pracownikami, którzy nie dość, że pracują na czarno, to jeszcze bez zaświadczeń lekarskich.

Miejsca

Opinie (257) 2 zablokowane

  • "Nie ma umowy" - za to powinna się zabrać inspekcja pracy i inne organy do tego uprawinie. (10)

    A pracodawca powinien taką karę dostać aż by mu się zrobilo mokro w gaciach.
    To samo powinno dotyczyć braku książeczki zdrowia.

    • 163 4

    • inspekcja tez ma wakacje

      norma do wyrobienia na cały rok więc po co sie w lecie przemęczyć, sezon urlopowy wiec lepiej patrzeć w inna stronę

      • 0 0

    • Jakiej książeczki zdrowia? Nikt już nie ma książeczki zdrowia :P

      • 2 0

    • Mają umowy (7)

      napisane aby wzbudzić emocje u czytelnika, historia wyssana z palca.

      • 1 35

      • też mi się nie wydaje (4)

        aby ktoś był na tyle głupi, aby trzymać ludzi bez badań i umów :)

        • 0 34

        • Nie wiem, ile masz lat, ale jakoś mało wiesz o życiu. Takie historie to norma, nie tylko w tej branży.
          Niedawno pracowałam w sklepie poza miastem, którego właścicielem był ...radny.
          80% osób na czarno, reszta na 1/4 etatu. Płace jak w Bangladeszu. To tylko jeden z przykładów.

          • 12 0

        • (1)

          Zdziwił/a byś się. Też tak pracuję. Bez umowy, a pensji jeszcze nigdy nie dostałam w terminie. Książeczka? Hahaha

          • 23 1

          • No to gratuluję, jak Ci się coś stanie przy pracy to pracodawca Cię wymieni pędem na inną frajerkę. A co do książeczki to nie musisz jej mieć, to pracodawca ma obowiązek Ciebie skierować na badanie.

            • 20 1

        • Dla zysku to niektórzy nawet są w stanie

          podetrzeć się szkłem.

          • 29 0

      • sopot - monciak - gofry (1)

        pracowałam - zero książeczki - zero umowy - jak się upomnisz to umowę zlecenie i 10zł za godzinę, po 14h dziennie - i zakaz siadania. A o zapiekankach wam nie będę pisała - tylko proszę o jedno - nie jedzcie ich! Pseudo menager za pierwszy dzień testowy płaciła 4zł/h !!!!

        • 26 0

        • W którym miejscu?

          Konkretnie.

          • 5 2

  • Nie tylko gastronomia

    Heh nie tylko w gastronomii takie numery. Ludzie pracujący w budownictwie - pomimo ze o wiele starsi niż pracownicy sezonowi w gastronomii pracuja po 2 i 3 miesiące i nie dostaja wynagrodzń. Opisany sposób działa doskonale, a to nie ma płatności, a to obciążenia i osoby które to faktycznie zbudowały siedzą w domu z głodnymi rodzinami niejednokrotnie po ciemku. TEN KRAJ TO JAKAŚ KPINA !!!!

    • 8 0

  • moje doświadczenia... (1)

    Po przeczytaniu artykułu powiem jedno... doceniam moje doświadczenie. Ponad rok pracowałem w gastronomi... ale nie w prywatnej knajpie a dużej korporacji tj. McDonald`s.

    Praca ciężka, wymagająca... ale oparta o umowę o pracę, regularnie płacona a standardy jakie stamtąd wyniosłem uważam za podstawę pracy z żywnością.

    Nie pracuję już tam... w poszukiwaniach nowego zatrudnienia trafiłem do jednej z Gdańskich restauracji ( nazwy wolałbym nie wymieniać). Trafiłem tam na "dzień próbny"... 8 godzin bez zapłaty... warunki higieniczne, jakość sprzętu na jakim pracowałem fatalna... skończyłem i powiedziałem sobie, że tam nie wrócę...

    Obecnie znowu pracuję w gastronomi... śmieje się, że w konkurencji tj. KFC... praca znowu ciężka... ale płacona regularnie, z umową (zlecenie, ale jest i to od pierwszego dnia) a i standardy na poziomie...

    A jeśli chodzi o młodych którzy pracują bez umów i są niepewni zarobku... dopóki ludzie będą na to pozwalać... dopóki pracodawcy będą się czuć bezkarni... dopóty tak będzie i nic się nie zmieni...

    • 14 0

    • Dokładnie, jeśli nie znajdzie się chętny na pracę bez umowy to będą musieli je dawać. Dlaczego bez nazwy lokalu??? Piszcie te nazwy, klienci mają prawo wiedzieć które knajpy mają pracowników na lewo bez książeczek sanepidowskich! Bo kontrole z sanepidu to sobie można między bajki włożyć, my zawsze wiedzieliśmy kiedy będzie i się tego dnia ładnie wszystko ustawiało a babki dostawały w łapę i po problemie

      • 2 0

  • (1)

    Umowa zlecenie może być zawarta w formie ustnej. Zleceniobiorca nie jest pracownikiem, PIP nie ma nic do tego. To na zleceniobiorcy ciąży obowiązek wystawienia rachunku. Nie ma obowiązku pracowania, jak się nie podobają warunki to się odchodzi, negocjuje albo tkwi dalej w tym czego się nie lubi. Przypomnę także, że nie ma obowiązku zatrudniania kogokolwiek, więc pyskacze w stylu dyktafon w komóreczce też długo miejsca nie zagrzeją.

    • 0 3

    • przestań pie....ć polski gastronomie lub popierający faszystowsko-pasożytnicze lobby jakże "uczciwych restauratorów pracodawców" wraz z całą masą śmieciowych przepisów służących jedynie wcześniej wymienionym wyżej, a stworzonych po to, aby nieudolny polski gastronom jakoś przetrwał, bo jedyne co potrafi -jako rasowy polak- to dobrze oszukiwać. A "rżnie" wszystkich, począwszy od pracownika, poprzez konsumenta, na skarbówce skończywszy.

      • 3 2

  • pytanie nie związane z tematem (15)

    Czy naprawdę możliwe jest odcięcie sobie kciuka kuflem? Co tam się musiało stać?
    I czemu gość się zgodził na transportowanie go taksówką, skoro należała mu się karetka podstawowa?!

    • 10 9

    • podstawowa karetka nie dojechała, bo zadawali mi tyle pytan, ze by sie wykrwawił zanim by dojechali (1)

      na jakim swiecie ty zyjesz?

      • 4 3

      • Absolutnie ZAWSZE kiedy wzywałam karetkę rozmowa trwała może 3-5 minut, a karetka pojawiała się w przeciągu kwadransa do pół godziny (serio! pół godziny też się zdarzyło). Wystarczy dobrze podać wywiad, a nie narzekać.
        Także po przybyciu karetki ekipa zamieniała ze mną niewiele słów, a potem przejmowała opiekę nad pacjentem.

        • 0 0

    • Był bez umowy, były by jaja, a może jeszcze Milicja (9)

      No i karetka oczywiście przyjechałaby POD LOKAL, a tego nie chcemy? Tak ciężko ci to zrozumieć? Właściciel "dobrze" zrobił

      • 14 3

      • (8)

        Jesteś głupi czy tylko udajesz?
        Mnie dziwi, że pracownik postąpił w interesie pracodawcy i tym sposobem uciął sobie drogę do roszczeń.

        • 6 1

        • (7)

          Ludzie poniżej 20 rż chyba do końca nie widzą jakie są możliwości dochodzenia roszczeń. Oczywiście ze w sądzie dostałby więcej kasy niż by zarobił u dziada przez całe wakacje. Ale jak tu założyć sprawę z 500zł w kieszeni, poza tym takie sprawy potrafią się kilka lat ciągnąć.

          • 6 0

          • (5)

            Jasne, wiek i wcześniejsze doświadczenia ma znaczenie, ale żeby tak nie mieć instynktu samozachowawczego? Nie walczyć o życie/ zdrowie?
            Gdybym krwawiła i groziłoby mi kalectwo związane z utratą kciuka, z pewnością wezwałabym/ poprosiła kolegów o wezwanie karetki zupełnie nie myśląc co na to pracodawca.
            Widzę, że jestem zupełnie odosobniona w swoim instynkcie samozachowawczym. To dobrze, ja przeżyję...

            • 5 3

            • (1)

              Nie przeżyjesz, dojrzejesz. Jak na razie jesteś naiwna i idealistyczna.

              • 4 1

              • Nie, po prostu nigdy się nie godziłam na takie zatrudnienie, zawsze miałam umowę o pracę i opłacone wszystkie składki. I nie chrzań mi to u kryzysie na rynku pracy i o tym, że inni się godzą. Dopóki są tacy, którzy się na to godzą, będą i tacy, którzy to proponują.

                • 2 0

            • (1)

              Wszystko jedno czy do szpitala z krwawiącym kciukiem dojedziesz karetką, taksówką czy dojdziesz pieszo. Ważne aby dotrzeć szybko i nie do AMG ale do Centrum Traumatologii gdzie mają chirurgię urazową (W UCK jest obecnie już tylko ortopedia) Personel szpitala wystawia taką samą kartę pobytu na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym która podobnie jak karta wystawiona przez Pogotowie jest dokumentem medycznym który może być podstawą dla dochodzenia roszczeń od pracodawcy. O ile oczywiście masz jakikolwiek dokument poświadczający że świadczyłaś stosunek pracy podczas wystąpienia zdarzenia i opłacone ubezpieczenie wypadkowe. Dlatego m.in. bez umowy pracują idioci.

              • 2 0

              • Dlatego stawiałabym na karetkę, bo dowiezie szybko i będzie wiedziała gdzie wieźć.

                • 0 0

            • Czytam twoje posty i nadziwic sie nie moge jaka ty gaska jestes...glupiutka, a wygaaadaaanaaa ze hoho

              • 3 1

          • Sad pracy jest za darmo.

            • 3 0

    • jest to mozliwe

      osobiscie widziałem jak pewien dekiel łapał stłuczony talerz i tak się załatwił że ma nieruchome dwa palce bo w szpitalu cos zle pozszywali. a pewna pseudorestauracja z okolic mola w Sopocie ktorej juz nie ma wyrolowała chłopaka na maxa. Niby jakas umowa była ale jak przyszło co do czego to wypad. Tylko tyrac od 9 do nocy za grosze,tak było.

      • 3 0

    • (1)

      Odpowiadając na pytanie - tak naprawdę możliwe jest przecięcie ręki aż do kości potłuczonym szkłem przecinając po drodze wszystkie ścięgna i nerwy. Dodam, że amputacja kciuka jak również upośledzenie jego motoryki w następstwie odnerwienia czyli utrata funkcji jest ciężkim kalectwem tak jak amputacja całej kończyny - obcięcie innego palca nie jest ciężkim kalectwem. Dlatego za amputację kciuka jest 25% uszczerbku an zdrowiu a za obcięcie innego palca max 10. Oczywiście jeśli pracujemy legalnie i odprowadzamy składki na ubezpieczenie wypadkowe bo jeśli nie to możemy sobie obciąć ręce i nogi i nikogo to nie wzruszy.

      • 5 0

      • Dziękuję za odpowiedź.

        • 2 0

  • OSTATNIO TYLE PISALI O Cocomo

    tak reklamowali na trójmiasto.pl że teraz musieli napisać o nich trochę oszczerstw. Żeby nie było że kryptoreklamę uprawiają.

    • 1 1

  • Wniosek jest taki jak na słynnych taśmach: "Polskie państwo praktycznie nie istnieje"

    To instytucje rządowe jak Inspekcja Pracy, Sanepid, Policja są od ścigania tego typu przestępstw i wykroczeń tyle że jest to budżetówka a tam czy się stoi czy się leży zawsze się należy więc po co się przemęczać. Gdyby polskie prawo przewidywałoby kary za tego typu wykroczenia od 20000 zł a nie od 500 zł zaś dla rażących naruszeń kary pozbawienia wolności dla właścicieli to pewnie zdecydowanie mniej byłoby takich przypadków- i nie prawdą jest że wówczas nie opłacałoby im się prowadzić interesu- to jest bujda a nawet szantaż wymyślony na potrzeby manipulacji społeczeństwem. Oczywiście że im by się opłacało tyle że mogłoby nie starczyć na Lexusa lecz jedynie na Opla i co tu zrobić skoro wymarzyło się Lexusa? Oszukać pracowników lub podatników ?

    • 3 0

  • To jeszcze nic

    To prawda, ale to jeszcze nie wszystko. W trójmieście średnia stawka godzinowa dla kelnera to 7 zł na godzinę. Mało? to powiem więcej od tego jest odciągany ok 1 % utargu na kuchnię, płacisz za obiad 50% ceny tego co w karcie ( Czy pracodawca nie ma obowiązku zapewnić posiłek? ), do tego kelner płaci za każdą pomyłkę ( to jeszcze można przyjąć w wyjątkowych sytuacjach), ale również w sytuacji gdy gość się"rozmyślił", lub mu "nie smakuje" ( w sytuacji gdy ewidentny błąd kucharza - to oni), za stłuczone talerze, szklanki, zepsuty stary ekspres ( jest to wpisane w ten zawód tzw koszty eksploatacyjne, ale niestety to nie restaurator ponosi koszty). O umowie o pracę zapomnij. Koleżanka zaszła w ciążę po 3 latach pracy w jednym zakładzie, niestety nie dali jej umowy - tylko wypowiedzenie. W rezultacie dostajesz od pracodawcy 900 zł za 200 godzin pracy po odliczeniu wszystkich "wpadek". Np. przy wypłacie się dowiadujesz, że miałeś manko w kasie, nie wiadomo skąd.
    Jeszcze jedna ważna kwestia - napiwki. Gdy restaurator nie wkłada w nie swojego nosa to jest dobrze, pomimo nędznej pensji za kosmiczne wymagania. W dobrej restauracji około 100 zł dziennie wychodzi, ale trzeba sie przy tym napocić.
    Ale nie wszędzie tak dobrze: słyszeliście o czymś takim? napiwki dzielone co kilka dni na wszystkich kelnerów 1%, oraz dla menagera 2% (dwa razy więcej dla osoby która nie obsługuje, czyli na nie nie zarabia) do tego odliczane 5% na "stłuczki". Zapomniałabym o tym, że stawka procentowa napiwków ( twoich pieniędzy!!) jest ruchoma w zależności od tego jak sie sprawujesz, czyli np. czy starannie wyczyściłeś podłogę zajechanym mopem, albo wyszorowałeś kibel na błysk bez odpowiednich środków czystości, które powinien zapewnić pracodawca.
    Przykładów jest bez liku, mogę napisać książkę na temat złego traktowania przez pracodawców. Czas podjąć walkę!

    • 8 0

  • zawsze już tak będzie niestety...

    smutne, lecz prawdziwe: dopóki ludziki rozpoczynające swój pobyt na rynku pracy będą zezwalać na takie zachowania jak np. niezgłaszanie uchybień do PIP, wykonywanie "dni próbnych" bez wynagrodzenia, itp. do tego czasu nieuczciwi pracodawcy pozostaną bezkarni i tyle.

    A później premier Tusk gada bzdury, że niby "jest mnóstwo pracy, ale nikt nie chce jej podjąć". No jasne, że żaden człowiek nie zamierza być non-stop wykorzystywany jak przysłowiowy Murzyn, by w końcu odejść po skończeniu zajęcia z niczym. Darmo już było, skończyło się. Przynajmniej raz dobrą ankietę zrobiliście; z ostatnim punktem zgadzam się w 100% i właśnie w ten oto sposób powinni ludzie robić. Może wtedy pracodawcy trochę zmądrzeją, choć nie sądzę, aby szybko to nastąpiło.

    • 8 0

  • W Norwegii zarabiam na czysto 500 zł mam wszystkie świadczenia i opłacony przelot do Polski (36)

    • 44 25

    • Ja też zarabiam na czysto 500 zł/dziennie - w Polsce... (2)

      ...po prostu jestem fachowcem w swojej dziedzinie i sumiennie wykonuję to, co mam do wykonania. Inną sprawą jest to, że gdybym pracował w Norwegi zarabiałbym zapewne 5, może 10 razy więcej. I uważam jeszcze, że osoby niewykwalifikowane powinny zarabiać pracując 8 godzin dziennie tyle, żeby wystarczyło im na wszystkie podstawowe wydatki i miały coś ekstra (mieszkanie, rachunki, jedzenie, ubezpieczenia, utrzymanie samochodu, ubrania, drobne przyjemności + możliwość zaoszczędzenia). A w Polsce, czy bardzo wielu innych miejscach na świecie daje się większości społeczeństwa tylko możliwość wegetacji a nie godnego życia - większość jest po prostu tanią siłą roboczą.

      • 5 3

      • (1)

        Co do pierwszej części,też zarabiam w Polsce tyle, spokojnie się da (na rękę).

        Co do drugiej, jesteś fachowcem, ale na pewno nie z ekonomii. Bo byś wiedział, że nie jest możliwe żeby każdy na świecie miał bardzo godziwy zarobek. Dobrobyt zachodnich społeczeństw opiera się na taniej sile roboczej z krajów ubogich i różnych sztuczkach, np. cła, patenty, licencje. Czyli po prostu na wykorzystywaniu innych.

        • 6 0

        • ...nie jest możliwe, ale trzeba do tego dążyć a nie zgadzać się z zastanym porządkiem wygodnym dla polityków, posiadaczy (tych, którzy wykorzystują tanią siłę roboczą) i gangsterów wszelkiej maści...

          • 2 0

    • 500 zł dziennie !!! (23)

      • 19 5

      • (20)

        To nie jest istotne ile kto zarabia tylko to ile może za to kupić.

        Poprawkę trzeba wciąć na to że w Norwegii chleb kosztuje 12zł, a kilogram piersi kurczaka 50-60 zł

        • 22 11

        • (13)

          A paliwo ile? Podałeś dwa produkty i jest to faktem ale samym chlebem i kurczakiem człowiek nie żyje.

          • 16 1

          • (9)

            Ale mi nie chodziło o podliczanie wydatków przeciętnego Norwega tylko na wskazanie że nie tylko zarobki są wyższe. Dla przykładu - główne danie w restauracji kosztuje około 150 zł a piwo w lokalu około 40zł. Benzyna z tego co mi wiadomo około 7zł.

            Dlaczego to piszę? Przede wszystkim dlatego żeby ludzie czytający wypowiedź "Zarabiam 500zł dziennie" nie przeliczyli automatycznie ile za taką kwotę mogą kupić w warunkach polskich.

            • 17 14

            • (8)

              Pracowałem w Norwegii żywiłem się tam wynajmowałem domek i przesyłałem kupę kasy do polski.Skąd te pieniądze leciały do polski z czarnej dziury? Z polski nie przesłał bym nic, mało tego musiał bym żyć z kredytami i ze zmartwieniem kiedy i czy je spłacę.Więc nie bredź człowieku.

              • 34 4

              • co? (2)

                to jak jesteś mądralą to porównaj Polska-np. Uzbekistan!

                • 3 6

              • (1)

                Piszemy o Norwegii, kraju który Cię przyjmie z otwartymi rękoma i da Tobie żyć. Coś jeszcze?

                • 11 2

              • nie samymi pieniędzmi człowiek żyje

                da ci żyć?? da ci pieniądze! a twoje życie obraca się między pracą i krzywo patrzącymi na ciebie norwegami, jak tylko otworzysz usta, bo jesteś traktowany z każdej strony jak 'kolejny polak" czyt. pijak i awanturnik a do tego pewnie jeżyka nie zna. wiem, bo mieszkam tam od 9 lat i mimo, że norweski mi nie obcy, nigdy nie będę traktowana na równi z tubylcami.

                • 8 2

              • (2)

                Proponuje nauczyc sie czytac ze zrozumieniem, bardzo przydatna umiejetnosc. Czy ja gdzies pisalem ze w norwegi lepiej sie nie zarabia? Pisalem zeby uwzglednic norweskie ceny zamiast zachwycac sie sama kwota nominalna.

                No i dlaczego to przesylanie kasy bylo oplacalne? Moze dlatego ze w polsce za te pieniadze mozna bylo wiecej kupic?

                • 11 8

              • (1)

                Chłopie pańszczyźniany odstaw to świństwo bo bredzisz.

                • 2 8

              • Ja chłop pańszczyźniany, a ty ze swoimi atakami ad personam to zapewne elita?

                • 12 1

              • też chcę pracować w Norwegii (1)

                jak się do tego zabrać?

                • 12 4

              • Przede wszystkim nauczyć się języka, zawód jaki masz taki masz byś robił to dobrze i heja ale nie przez polskie firmy które są bandą wyzyskiwaczy tylko prywatnie składasz e-maile i w końcu jedziesz i żyjesz a nie wegetujesz jak w Polsce.Po za tym dużo cierpliwości, która się opłaca.

                • 16 2

          • (2)

            Paliwo, choć jedne z najdroższych w Europie w stosunku do zarobów nie jest drogie, 14 koron, czyli 7 zeta za litr...

            • 5 0

            • (1)

              Wódka 150 zł, papierosy 50 zł, piwo 16 zł, cukier 8 zł...

              • 2 1

              • no i co że 150 zł kosztuje flaszka, norweg to zarabia w niecałe 1,5h teraz dolicz sobie do tego feriepenge zwrot podatku i jak ktos ma dzieci to rodzinne.tam samych zwrotów masz wiecej niz w Polsce rocznych dochodów.

                • 6 1

        • (1)

          Łosoś norweski kosztuje u nich 200 koron, czyli 100 PLN/kg, u nas zaledwie 40 - 50 PLN/kg, o cenie papierosów nie wspomnę. Niech przyjeżdżają do Gdańska i piją drinki w Kleopatrze, stać ich...

          • 4 0

          • Łosoś w markecie filet bez skóry kosztuje ok 53 zł za kg.Papierosy, wódkę często kupują w Szwecji, albo od Polaków.

            • 4 1

        • (1)

          w Polsce średnio zarobi się 100 zł dziennie (ok 2000 na rękę w miesiącu). Za 100 zł kupię 40 chlebów w Polsce (po 2,5 zł) lub ok 50 w biedronce podłej jakości, zaś w Norwegii za 500 zł kupię 41 chlebów. Czyli więcej niż "normalny" chleb a mniej niż biedronkowy. W Polsce kg kurczaka 15 zł. Za dniówkę kupię 6,6 kg a w Norwegii 10 kg. To gdzie on jest tańszy? A reszta rzeczy? I tak wychodzi w Norwegii taniej

          • 17 2

          • Zeby zyc jak w norwegii musielibysmy byc cywilizowanym krajem. Wyliczacie przeliczacie padaja kwoty. Xhxecie takch samych praw ale nie obowiazkow. Skandynawowie maja jak maja bo dbaja o swoje, nie sa złodZiejami i oszustami. Dbaja o swoje i wspolne. U nas zwrocisz uwage panu srjacemu swoim psem to cie ten pan zje. W norwegii spali sie ze wstydu. U nas zadzwonisz po policje bo ktos robi rozpierduche. Jestes konfident. W norwegii nie ma rohiacych syf bo racje ma ogol a nie margines. I jedn patol nie bedzie terroryzowal reszty. Chcecie dobrobytu a mentalnie jestescie 100 lat za murzynamii norwegia. Potraficie tylko reke wyciagac. Kwalifikacje zerowe a kasy by sie chcialo duzo...kto pracuje ciezko ten ma.

            • 18 2

        • To nie jest istotne ile kto zarabia tylko ile może ZAOSZCZĘDZIĆ (1)

          • 6 2

          • To nie jest istotne ile zarabiasz i ile oszczedzasz, a ile potrzebujesz

            • 3 1

      • Jak na Norwegie to bez rewelacji (1)

        • 26 13

        • Kase wydaje się w polsce !!!

          • 7 5

    • (1)

      Głupie przeliczanie, które stosowałem 7 lat temu zaczynając prace w Niemczech zarabiałem tyle co w Polsce w ciągu pół roku. Myślałem sobie 2 tys euro ale kasa. Rzeczywiście jak się przeliczyło to na złotówki i wysłało do Polski to było cos jednak później lekko ochłonąłem. Dzisiaj dla mnie przelicznik to 1 euro = 1 zł. W Polsce przeciętny Polak zarabia 1500 zł u Niemców przeciętny zarobek to1500 euro. Tylko jedno ale jak juz ktoś niżej zauważył co dany obywatel moze kupić za 1 zł czy 1 euro... i tu własnie wychodzi jaki drogi jest nasz kraj. Niemcy litr benzyny około 1,5 euro u nas 5-6 zł. Za wynajem domu płace 800 euro w Polsce musiałbym zapłacić . 3-5 tyś. Chleb 1,5 - 4 euro w Polsce 3-4 zł. Życie w Polsce jest droższe w stosunku do zarobków i taka jest prawda za dużo musimy utrzymywać darmozjadów na stołkach, mamy zbyt duże wydatki na podatki, zusy i inne tego typu sprawy

      • 20 1

      • No to nie płać ZUS. Idź powiedz babci że nie płacisz na jej emeryturę i jej leczenie. Dziadkowi że nie płacisz na rentę.
        Niemiecka/Angielska/Norweska idylla kończy się gdy potrzebujesz dentysty albo bardziej skomplikowanej operacji. Nie wypłacisz się.

        • 4 4

    • pracuję też w Norwegii 4 tygodnie na 2 wolnego i jest suuuper (1)

      • 20 5

      • a ja 2 na 4 i nie jestem zadowolony ......

        bo niby dlaczego ???

        • 3 1

    • zalatw robote (2)

      • 9 2

      • po gimnazjum, bez zadnego jezyka nie da rady. zrob chociaz kurs 'ustawiacza' rusztowan.

        • 8 1

      • Załatw robotę i jeszcze pracuj za mnie typowa cebula.Sam rusz tyłek.

        • 7 3

    • a ja 500 zl na godzine

      Praca tez jest przyjemna, ale klienci są rozni

      • 40 4

    • Oczywiście

      A potem się obudziłeś i co było dalej?

      • 7 20

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Pracodawcy w Trójmieście

Forum

Najczęściej czytane