• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Żony marynarzy: z młotkiem w ręku, a nie na kawie u przyjaciółki

Agnieszka Śladkowska
21 września 2014 (artykuł sprzed 9 lat) 
Żony marynarzy są do siebie podobne. Muszą być silne, łatwo podejmowac decyzje, trzymać zazdrość na wodzy, do tego posiadać młotek, otwieracz do słoików i zawsze naładowany telefon. Żony marynarzy są do siebie podobne. Muszą być silne, łatwo podejmowac decyzje, trzymać zazdrość na wodzy, do tego posiadać młotek, otwieracz do słoików i zawsze naładowany telefon.

Marynarz to nie tylko zawód, to właściwie sposób rodzinnego funkcjonowania. Zajęcie, które w równym stopniu angażuje najbliższą rodzinę, co samego pracownika. Przyjazdy i odjazdy, przesuwane święta, życie na wiecznej randce po wielu latach małżeństwa, samowystarczalne żony, które wszystkie swoje plany dopasowują do pracy męża, a młotek i otwieracz do słoików to ich podstawowe wyposażenie. Sprawdziliśmy, u źródła, jak wygląda życie z marynarzem.



Kasia Wajs chce zintegrować trójmiejskie środowisko żon marynarzy. Rok temu założyła bloga zonamarynarza.pl, teraz przygotowuje drugie spotkanie. Kasia Wajs chce zintegrować trójmiejskie środowisko żon marynarzy. Rok temu założyła bloga zonamarynarza.pl, teraz przygotowuje drugie spotkanie.
Trudno szukać zawodu, który w równym stopniu angażuje pracownika co jego partnera, przy okazji "racząc" go całą artylerią krzywdzących stereotypów. Trójmiasto to największe w Polsce zagłębie marynarzy, a tym samym ich rodzin, którym daleko do standardowego funkcjonowania. Czas nie odlicza się w tygodniach, poniedziałkach i piątkach ale w "odpływach" i "przypływach". Dzięki Kasi środowisko żon, partnerek marynarzy w Trójmieście zaczyna się wspierać. Grupa na Facebooku ma ponad tysiąc członków, a pewnie po kolejnym spotkaniu organizowanym 27 września liczba będzie jeszcze bardziej imponująca.

Agnieszka Śladkowska: Kiedyś marynarzowa, bo tak przecież mówiono o żonach marynarzy, to był praktycznie zawód. Czyli pachniesz, malujesz paznokcie...

Kasia Wajs: Tak a jak mąż tylko wyjdzie z domu to za rogiem czeka ze swoją walizką kochanek, który umila samotne tygodnie, do tego restauracje i zakupy. Niewiele to ma wspólnego z naszym życiem, choć takie przeświadczenie faktycznie jest.

Czy musisz dopasowywać swoje życie do pracy partner(a)ki?

To jak żyje się z marynarzem?

Ciekawie i ekscytująco. Nie możesz próbować powielać życia standardowej rodziny, bo tylko się sfrustrujesz. Musisz być samodzielna. Nie ma "że nie działa", nie ściągniesz męża z drugiego końca świata. Ostatnio naprawiałam pralkę, spłuczkę. Wiele kobiet pracuję na niesamowitych obrotach, do tego ma dzieci jedno, dwoje, troje. To jest masa organizacji, jeśli nie ma partnera, który może Ci pomóc. A potem on przyjeżdża na trzy, cztery tygodnie i czas zaczyna biec zupełnie inaczej. W tych trzech tygodniach wszystko jest zaplanowane. Np. teraz trzeba oddać samochód do warsztatu, mąż ma nauczyć syna jeździć na rowerze, zaległe towarzyskie spotkania, urodziny, kino, wspólna kolacja.

Wiedziałaś jak będzie wyglądać twoje życie z pływającym partnerem kiedy decydowałaś się na związek?

Nie. On jeszcze studiował, choć nie ukrywał, że będzie pływał. W ogóle o tym nie myślałam, nie miało to dla mnie wtedy znaczenia. Będzie to będzie, nie analizowałam tego. Zaręczyliśmy się, wzięliśmy ślub i zaraz po, wypłynął w dłuższy rejs na osiem tygodni.

Osiem tygodni w morzu, to ile kolejnych w domu?


Generalnie wraca na tyle samo na ile wypływa. Najdłuższy kontrakt to trzy miesiące - pechowo, bo akurat byłam w ciąży. Pamiętam jak była zima, musiałam z wielkim brzuchem odśnieżać samochód, żeby wrócić do domu. Włączyłam Skype'a a on siedział w porcie w krótkich spodenkach. Miałam ochotę wtedy go rozszarpać. (śmiech)
Łatwo jest wpaść w takie myślenie, że pływanie to wakacje. A praca na statku jest ciężka i odpowiedzialna. Taki związek wymaga dużo zrozumienia na czym polega partnerstwo.

W trzy miesiące to można przegapić święta, sylwester, urodziny i rocznicę za jednym zamachem.

Wiesz, ja dosyć szybko doszłam do tego, że daty się dla mnie nie liczą. Na początku marudziłam, bo z reguły jest tak, że na ważne daty jednak nie ma ich w domu. Ostatnie święta mieliśmy trzy lata temu, cztery lata temu wspólny Sylwester. Rocznic ślubu z sześciu obchodziliśmy dwie. Choć jak tak myślę, na swoich urodzinach jest w domu za każdym razem (śmiech). Generalnie trzeba się wykazać pomysłowością. Znajoma zamroziła z wigilii połowę dań i zrobiła ją tydzień później jak mąż przypłynął.

Gorzej z sytuacjami, których nie da się przesunąć.

No tak jak jesteś w ciąży to nastawiasz się, że rodzisz sama. Jest szansa, że mąż zejdzie ze statku i przyjedzie tak szybko jak się da. Koleżanki mąż jechał z Afryki, na poród nie dotarł, ale zdążył zobaczyć dziecko jeszcze w szpitalu. W sumie każda z żon marynarzy Ci powie, że najczęściej jak na złość - dzieje się coś ważnego, trudnego z dziećmi, z domem właśnie wtedy kiedy ich nie ma. Dlatego zdarza się, że same sobie proponujemy - żeby korzystać ze swoich mężów nawzajem. Nie we wszystkim się da(śmiech), ale np. przy zepsutym aucie czemu nie.

Czyli jeśli dzieje się coś ważnego, można starać się ściągnąć go do domu?


Zawsze trzeba wziąć pod uwagę czy warto stawiać firmę do góry nogami i oczekiwać powrotu. To całe przedsięwzięcie - trzeba zorganizować loty, znaleźć zastępstwo, Szczególnie jeśli jest poza Europą.

Jeśli dzieje się coś trudnego nie mówicie partnerowi?


Jeśli poważnego... nie, mówię dopiero po fakcie. Jak sytuacja się ustabilizuje i miną pierwsze emocje i uda się ją choć trochę opanować. Osoba, która jest na morzu, nie ma realnej możliwości zrobienia czegokolwiek. To tylko wygodne, bo kobieta zrzuca z siebie emocjonalny ciężar na męża, który nie może pomóc.

Co jest najtrudniejsze brak czasu, zazdrość?

Ani jedno ani drugie. Mimo wszystko mamy dużo wspólnego czasu. Każda żona, matka, córka marynarza potwierdzi, że ten czas dużo bardziej wykorzystujemy niż inni ludzie. Nawet jeśli mamy cztery tygodnie. To wykorzystujemy je maksymalnie. Co do zazdrości jak chcesz być żoną marynarza, to zazdrość trzeba trzymać na wodzy. Pewnie znasz powiedzenie, że marynarz w każdym porcie ma dziewczynę. Oczywiście nie powiem Ci, że marynarze nie zdradzają, ale ryzyko jest podobne. Ktoś ma fajną koleżankę w pracy i mówi żonie, że dziś musi zostać po godzinach. Jeśli decydujesz się na takie życie, to musisz mieć zaufanie. Jeśli zaczniesz sprawdzać, to się zamęczysz.

To co jest najtrudniejsze?
Jak zostajesz sama z maleńkim dzieckiem na kolejny miesiąc, dwa, trzy. Samotne wieczory, niedziele. Tęskniące dzieci. Do tego problemy z kontaktem szczególnie w Afryce czy Azji, nie każdy ma dostęp do telefonu satelitarnego. Może się zdarzyć, że i miesiąc nie masz kontaktu z mężem. Ale brak wiadomości to dobra wiadomość. My właściwie mamy dwa w jednym. Życie singla, swobodę, wolność i plusy życia w parze masz na kogo czekać i kochać.

I do tego nie musicie martwić się o pieniądze!


Marynarze nie zarabiają kokosów jak kiedyś. Ale faktycznie zarobki w porównaniu do tych w kraju są bardzo dobre. To daje swobodę, może otworzyć swoją firmę bez stresu, czy od razu wszystko się zwróci.

Bardzo dobre czyli jakie?

Stanowiska są różnie wyceniane, dużo zależy od statku, kontraktu. Jedni mają płatne on/off, czyli na lądzie i na statku, inni tylko za czas spędzony na morzu. Zarobki są bardzo różne. Na pewno jest to większa kwota niż nasze średnie zarobki. Oczywiście za tysiąc zł nikt nie pływa na statku.

A za 10 tys.?

Oczywiście, to już bardzo dużo pieniędzy. Ale W branży morskiej pływa się na kontraktach. Kontrakt się kończy i różnie bywa, możesz np. pół roku szukać kolejnego kontraktu, a masz już kredyt. Praca na morzu dla polskich marynarzy będzie zawsze, tylko czasem trzeba poczekać.

Związki z marynarzami są trwalsze?

Tak, my mamy wieczną randkę (śmiech) Piękne jest jak kobiety z 20 letnim stażem małżeństwa jadą zawieźć męża na statek i cięgle mają łzy w oczach.

Żony marynarzy są do siebie podobne?


Tak, tak jak nasze sytuacje są do siebie podobne. Jak opowiadamy anegdoty, problemy, mówimy o wątpliwościach to każda z nas kiedyś się z tym starła. Stąd powstał pomysł organizowania spotkań.

Jak wyglądają spotkania? Pijecie kawę i opowiadacie własne historie?

Nie, to raczej poboczny element. Samo spotkanie jest idealnie zaplanowane. Rozmowy z radcą prawnym, psychologiem, ale też tym razem będzie pokaz mody i wiele niespodzianek.

Gdyby to od Ciebie zależało przekonywałabyś męża, żeby przestał pływać?


Nie, tak jest dobrze. Potrafi być trudno, ale jest też ciekawie i ekscytująco. A każdy powrót to święto.

Wydarzenia

Spotkanie Żon Marynarzy

spotkanie, pokaz

Opinie (432) ponad 20 zablokowanych

  • Ten artykuł to guzik prawda (1)

    pamiętam jak dziewczyny specjalnie szły na dyskotekę do Bukszprytu żeby pływającego poderwać. Jak tak im źle to niech mąż idzie pracować jak wszyscy na ląd za najniższą krajową. A obowiązki pań marynarzowych mają wszystkie też inne panie,wystarczy że mąż pracuje po 12 godzin dziennie.

    • 13 6

    • mare

      Ja też chodziłam na dyskotekę do bukszprytu i chodziłam tam z chłopakiem dzisiaj moim mężem :). I nie musiałam go podrywać bo to on poderwał mnie i to nie na dyskotece :) ale dużo wcześniej :). Studiowałam w Akademii na administracji, a mój maż na mechanicznym i mogę napisać jedno tak wspaniali ludzie którzy kończą tą szkołę, pełni pasji, marzeń i zainteresowań zasługują na szacunek!

      • 6 3

  • Hela (2)

    Marynarzowe bzykają się na lewo i prawo...to są młode kobiety nie ma się co dziwić ....

    • 8 10

    • stare tez dają .tak jak kaska smentowa... (1)

      goscinnna jest :)

      • 3 0

      • No co zrobić

        Jest jak jest z niektórymi nie trzeba chodzić ;)
        #judytakuchczyńska marynarzowa z FF zawsze taka świętoszka z apteki , a jednak gościnna i łatwa , tera happy family z wózkiem na spacerki , a kawał szona dyskotekowego , tylko stary dobrze na samolot nie wyjechał ;) ciekawe czy to jego dziecko czy jakiegoś sąsiada kto wie parszywa parówa

        • 0 0

  • (4)

    Nie ma nic nobilitującego w zarabianiu 20 tysięcy miesięcznie na kontrakcie. Nie ma nic nobilitującego w rozłące z rodziną. Co to za życie, skoro w 12 miesięcznym roku tak na prawdę żyjesz tylko 6. Jak masz kilku miesięczne dziecko, to nawet po 6 tygodniach wracasz do innego człowieka. Tego się nie da wycenić. Wiecie co jest nobilitujące? Żyć, pracować i dobrze zarabiać w kraju. I niech mi nikt nie mówi że się "nie da".

    • 8 5

    • żal (3)

      powiedz to emigrantom w Londynie, że sie da żałosny człowieczku

      • 3 3

      • (2)

        ale czemu go obrazasz, bo powiedzial prawde> nikogo nie urazil, trafil w czuly punkt bo kazdy woli byc wsrod swoich. prawda jest taka ze kokosy za granica sie skonczyly, ale ciagle tam jest lawiej. to ze ejst latwiej nie znaczy ze tutaj sie nie da...

        • 4 2

        • (1)

          Nikogo nie obrazam tylko tak mysle. Sa ludzie ktorzy zyja na sile w kraju... i zebrza np po rodzinie, zapozyczaja sie po znajomych, oszukuja innych lub z zazdrosci i zawisci przeklinaja i wyzywaja innych i ich zony. Ja im nie mowie ,,wyjedz,, niech oni tez nie mowia jak ktos ma zyc.... lepiej wyjechac za chlebem niz kogos okradac lub nienawidzic bo ma wiecej....

          • 1 2

          • nazwales go "zalosny czlowieczkiem" to nie obraza? leczysz kompleksy czy co... tu naprawde nie da sie powiedziec niczego normalnie albo podyskutowac. co drugi komentarz to epitety i wyzwiska...
            a wracajac do tematu:
            jak ktos potrafi nienawidzic z zazdrosci to bedzie to robil i tu i zagranica, i nie zmieni tego ze zacznie zarabiac 2tys euro. bo to tylko podniesie jego ego jak sobie przeliczy na zlotowki, niestety i tak bedzie pelno ludzi ktorzy maja wiecej, latwiej i lepiej. wiec tu zgrywa bogacza i luzaka, a tam robi 12 godzin na dobe i zyje w coraz wiekszej frustracji z braku perspektyw a do tego braku bliskich... jasne ze znam takich co swietnie opradzili sobie chociazby w norwegii czy UK, ale to ludzie ktorzy tutaj tez sobie by poradzili. a ci co pozyczaja po rodzinie i nie maja zadnego pomyslu na zycie i tak wracaja z podkulonym ogonem, tylko po np 3 letniej nieobecnosci jeszcze trudniej wrocic "do obiegu"

            • 2 0

  • prawda

    To nie rodziny marynarzy są dysfunkcyjne...to dysfunkcyjne jest społeczeństwo w którym te rodziny żyją... I to dlatego te kobiety są pokrzywdzone.. nie tyle przez rozłąkę czy przez odległość nawet.. Punktowane przez ,,koleżanki,, czym się zajmują bo pewnie niczym, naciągane notorycznie na cenach przez ,,fachowców,, przy każdej okazji...Na zasadzie ,,frajer na kasie śpi, żonka sama w domu można jej nabluzgać, nastraszyć, na cenach naciągnąć i na robociźnie bo się frajerka nie zna... a potem ci sami ,,spece,, stoją z rodzinkami w kościele w pierwszym rzędzie udając ze nie wiedzą że windowanie cen, oszukiwanie na materiałach to jest zwykła kradzież. Wielokrotnie miałam wrażenie, że firmy z których usług korzystamy podchodzą na zasadzi ,,frajerzy przy kasie można ich oskubać, niech sobie nie myślą,, Kto jest więc lepszy czy taki zwykły naciągacz, cham, kłamca i cwaniaczek czy marynarz uczciwie pracujący z rodziną na odległość...

    • 15 0

  • ;)

    filozofowie zacni, nadmienie tylko: jesli najdzie kogos ochota do koputacji to zawod tego osobnika jest raczej bez znaczenia....

    • 7 0

  • Kiedyś "Marynarzowe" lansowały się w Kristalu w Gdańsku.

    Obwieszone i wytapetowane niunie szukały popychacza zanim mąż wróci z rejsu..Ile tam historii się wydarzyło i ile rodzin rozpadło - książkę można by pisać..
    Najostrzejsze były Panie "Kapitanowe". Z reguły były już po 40tce i wiedzące czego chcą...

    • 7 5

  • Mam taka jedna (2)

    Mam jedna laseczke jak jej mezus wyjezdza to widuje ja dosc czesto, mieszka na chwarznie stolicy marynarzy - fajne osiedle, a lozeczko w mieszkanku wygodne... kapcie jeszcze cieple jak do domku sie wbijam

    • 9 8

    • daj namiary bo kupilem tam mieszkanie, przyda sie jakas co mi kafelki polozy i nie tylko :D

      • 1 1

    • uważaj, bo on przywlecze choróbsko z portu , potem zarazi żonę

      a ona ciebie

      • 0 1

  • litosci

    Jakims starym ,,zaburzonym,, dziadkom cristal sie przypomina sprzed 20 lat :) a ja moge napisac tylko ze aby zdradzic meza moze jedna z druga zapracowana pojechac na 2 dni szkolenia lub np wziac udzial w tzw ,,imprezie integracyjnej,, np...nie trzeba naprawde zona marynarza byc :(....

    • 13 1

  • Tiaa

    Kupę kasy mają. Same nie musza nic robić - robią z nudów. A życie jest i tak fajne, bo o takiej kasie w kraju mogą ludzie marzyć. Wiadomo - zależy od stopnia albo stanowiska, ale mało nigdy nie zarabiają. I emeryturka szybsza.
    A jak mąż przyjeżdża to jest okazja do szaleństw, też takich o których inni marzą.
    Dobrze, jeśli oboje są chociaż wierni, ale i tutaj wiele działań na boku. TO zależy od człowieka, ale zdrada w takim związku czasem wita.
    Natomiast.
    Na pewno żyje się łatwiej przez kasę. Ale na pewno nie żyje się ciężko.

    • 2 8

  • A żeby was robaki zapluły jadem tak jak wy plujecie... (11)

    Powiem wam tak, wole być żoną marynarza nawet jeśli całe społeczeństwo wokół mnie ma na mój i mojej rodziny taką opinię żałosną jaką ma, ale zdecydowanie bardziej wolę takie życie niż lądowe życie. Bo mój marynarz przez pół roku w roku jest w domu dla rodziny non stop, ciągle, bez przerwy, załatwia wszystko, spędza aktywnie czas, jest dla rodziny i znajomych. Chociaż to znajomi czasu nigdy nie mają. I żaden lądowy ojciec nie spędza nawet w połowie tego czasu ze swoją rodziną niz marynarz. I nigdy nie jest zmęczony, niewyspany, zdechły tak jak wy, szczury lądowe co to pracują od świtu do nocy, od weekendu do weekendu, do pracy i z pracy w korkach, wracają i zdychaja przed tv, a w wolną niedzielę zabierają dzieci do mc'donalda na rodzinny obiad, zarąbiste życie, bo na więcej nie ma ani czasu ani kasy. I tak stać mnie na droższe kosmetyki i ciuchy, w ogóle na wiecej, bo nie po to mój mąż poświęca zycie na morzu, zeby ścibolić. Coś za coś, bo pieniądze nie spadają z nieba, tj. naprawdę ciężka praca i odpowiedzialna. I dzieci mają ojca w domu co chwilę, także uczą się doceniać ten czas kiedy tata jest w domu, czekają, odliczają i wiedzą, że tata pływa na statkach, żeby on miał wszystko czego zapragnie. I mamę w domu na pełen etat, która się nim zajmie i poświęci w pełni, bo nie musi tyrać na kasie w biedronce za jakieś marne grosze żeby potem wydać je na opiekunkę, która siedzi przed tv i maluje paznokcie.
    A czasy marynarskie się zmieniły więc nawet jeśli nie ma go obok to są telefony, maile, internet, mamy ze sobą kontakt, częściej, rzadziej, ale jest naprawdę dobry. A wam żal polakom d*pę ściska, że ktoś może mieć lepiej i być zadowolony nawet jeśli wam się wydaje, że jest beznadziejnie.

    I tak nie zakumacie tego co napisałam, to tylko część plusów takiego zycia. Oczywiście są też minusy, ale moim zdaniem jest ich naprawde niewiele. Tylko wy będziecie dalej pluć polskim i zawistnym jadem, z zazdrości i zawiści, ludzie którzy nie mają bladego ani zielonego pojęcia czym tak naprawdę jest to okupione. Pewnie i tak zaraz skrytykujecie mnie i inne żony, spece od wszystkiego, ale szczerze mówiąć... WISI MI TO TOTALNIE !!!!!!!!

    • 19 13

    • like it!

      Zgadzam sie calkowicie!

      • 4 3

    • hmm...czlowiek naprawdę zadowolony nie reaguje taką goryczą na cudze opinie...

      • 8 2

    • na rodzinny obiad do mc donalda?

      żono- skąd Ty masz takie wzorce?????

      • 5 1

    • nie hejtuję, ale nie lubię też takich uogolnień podszytych jadem

      i frustracją,
      na szczęśliwą nie wyglądasz gdy tak "zaciekle" opisujesz wasz tryb życia

      • 6 1

    • (4)

      Jestem zażenowana tym wpisem, Kobieto pomyśl że dla wielu rodzin móc dzieciom kupic co tydzień mc'donalda to duży uszczernek w kieszen i cieszą się że mogą swoim dzieciakom zrobić przyjmność na tyle ich stac. ale czy to znaczy ze nalezy ludziom to wytykać. Dziewczyny nie wszyscy na morzu zarabiają 20.000 zł. są też tacy co plywają za dużo, dużo mniej a jak wroci do domu to nie wie kiedy następny raz wypłynie i to też są marynarze a ich żony marynarzowe. Dajcie spokój z tymi zarobkami, obecnie jest wielu zawodów które pozwalają też zarabiać na podobnym poziomie i ludzie nie muszą sie tułać po świecie. Jeżeli jesteś w tej grupie w której twój marynarz tyle zarabia, siedz cichutko i sie ciesz, że masz dzisiaj lepiej bo nie wiadomo co bedzie jutro.

      • 7 1

      • (1)

        Daj spokój, jakie lepiej? Wolę iść do McDonaldsa, ale wspólnie z rodziną, a nie tłumaczyć dziecku dlaczego nie ma taty na święta, urodziny i Dzień dziecka. Dlaczego wszyscy ojcowie przychodzą na przedstawienie na Dzień Ojca a mój nie? Co z tego, że dostaje coraz to droższe zabawki? Będzie grał z nimi w piłkę i uczył się jeździć na rowerze? Co z tego że ojciec przyjeżdża co 6 tygodni do domu i jest w nim cały dzień? Dziecko nie pójdzie do szkoły, na zajęcia dodatkowe, bo tatuś przyjechał? Pieniądze w życiu to nie wszystko. Życie ma się tylko jedno, które umyka przez palce gdy na horyzoncie tylko woda. A ten kto wsród tylu wyrzeczeń mówi, ze minusów jest niewiele to faktycznie w głowie szumi mu tylko kasa. I jeszcze te wyzwiska...szczury lądowe zdychające przed tv... poziom. Jak się nie ma rzeczowych argumentów, to się chociaż epitetów poużywa.. Pozdrawiam i idę pooglądać z rodzinką film na telewizorze 30 calowym bez funkcji smart tv i 3D

        • 2 4

        • Po pierwsze- w pzredszkolu

          i szkołach co drugi dzieciak nie ma ojca , tzn.widuje go rzadko po rozwodzie rodziców ( statystyka )
          rzadko, b.rzadko ojciec bywa na Dniu Ojca- bo musi pracować

          • 2 0

      • Odczepcie się od rodzin marynarskich (1)

        Ja przepraszam bardzo nikomu nic nie wytykam. To wy wytykacie i oceniacie nas, nasze związki i rodziny. Styl życia i drogę jaką wybraliśmy. I nie uogolniam tylko pisze to co czuję, widzę i obserwuję w otoczeniu także lądowych. W sumie bez sensu tak naprawdę ta dyskusja... najgorsze jest to ze jadem pluja ci którzy stolec wiedzą...bo jeśli powiem ze zdradzam to jestem zaklamana dziwka a jeśli jestem wierna to przecież to niemożliwe bo każda zona marynarza zdradza...zastanówcie się zanim coś napiszecie. A najlepiej wracajcie do tych swoich pseudo super świetnych egzystencji.

        • 2 0

        • Moja egzystencja jest super :) Pozdrawiam

          • 1 0

    • (1)

      Spójrz ile jadu wyplułaś właśnie z siebie tym wpisem kobieto..

      • 0 0

      • Jadu? To Wam się wydaje, że każdy jest zawistny i zazdrosny. Prawda Was boli i uznajecie każde słowo za atak.

        • 0 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Pracodawcy w Trójmieście

Forum

Najczęściej czytane