• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Z kamerą w LPP. Jak się projektuje i konstruuje ubrania

Wioletta Kakowska-Mehring, Arnold Szymczewski
5 kwietnia 2018 (artykuł sprzed 6 lat) 

W salonie przy Oxford Street w samym centrum londyńskiego West Endu, czy w Galerii Bałtyckiej we Wrzeszczu, w sumie w dwudziestu krajach i 1743 salonach - wszędzie tam można kupić ubrania firmy LPP, których projekty powstają m.in. w Gdańsku przy ul. Łąkowej. Tym razem z kamerą podglądamy, jak przygotowuje się modowe kolekcje w znanej gdańskiej firmie odzieżowej.



Najpierw jest pomysł, potem trzeba go "ubrać" w konkrety, czyli wykonać projekt, dobrać tkaninę i dodatki, uszyć, sprawdzić, czy dobrze leży i... już można zlecać produkcję. Niby proste, a tak naprawdę to długi proces, w który zaangażowany jest spory zespół ludzi różnych profesji związanych z modą.

Gdańska firm odzieżowa powstała w 1991 roku, na początku jako firma Mistral, aby w 1995 roku stać się LPP. Nazwa ta stanowi skrót od nazwisk założycieli - Lubianiec, Piechocki i Partnerzy. Pierwsze sklepy w Polsce zaczęły powstawać w 1999 roku, a za granicą - w 2002 roku. Dziś w 20 krajach na trzech kontynentach działa 1743 salonów LPP. Do tego wciąż rozwija się sprzedaż przez internet. Firma zarządza pięcioma markami modowymi. W Gdańsku znajduje się centrala oraz projektowane są kolekcje Reserved, Cropp i Sinsay. Odzież dwóch pozostałych marek - House i Mohito powstaje w oddziale krakowskim.

Każdy z projektantów przygotowuje nawet 100 projektów rocznie



Obecnie nad badaniami i rozwojem produktu pracuje w LPP prawie 900 pracowników, w tym projektantów i innych osób zaangażowanych w przygotowanie kolekcji, którzy tworzą 40 tys. nowych projektów rocznie. Ponad 75 proc. z nich trafia następnie do produkcji. A na tym nie koniec. Firma twierdzi, że w najbliższym czasie będzie potrzebować kilkaset kolejnych osób z różnych branż - informatyków, projektantów, kupców mody i technologów odzieży. Bo wbrew pozorom za kolekcją mody nie stoi tylko projektant. Aby ubranie leżało jak trzeba, potrzebni są też technologowie i krawcy.

Od projektu do produktu



Czym różni się praca technologa, od pracy projektanta?

- W najlepszym układzie dobry projektant nie obędzie się bez technologa, a technolog bez projektanta. Każdy daje z siebie to co najlepsze, a finałem takiej współpracy jest produkt, który możemy znaleźć w sklepie. Projektant to wizjoner, a technolog to osoba, która tę wizję musi urzeczywistnić, przelać na papier - opowiada Magdalena Woźniczak, koordynator ds. konstrukcji i technologii LPP.
Technolog odpowiada za interpretację rysunku, aby projekt mógł zmienić się w namacalną rzecz, czyli odzież, którą klient będzie mógł znaleźć w sklepie.

- W pracy technologa łączymy umiejętności trzech zawodów. Konstruktora, którego wiedza pozwala na rozrysowanie projektu z uwzględnieniem proporcji ciała, a następnie rozkrojenie materiału według rysunku, zwanego szablonem. Krawca, który pozszywa te elementy w całość. Technolog to także specjalista posiadający wiedzę na temat parku maszynowego, czyli wszystkich maszyn włókienniczych - szwalniczych, krojczych, lagujących czy ploterów, które pozwolą wykonać dany produkt w fabryce - dodaje pani Magdalena.

Kto może zostać technologiem?



Idealny kandydat na technologa to osoba, która ukończyła profilowaną szkołę zawodową, średnią lub studia kierunkowe ściśle związane z produkcją oraz przemysłem włókienniczym. Wiele lat temu zmiana systemu szkolnictwa dość mocno zaszkodziła tym kierunkom. Ograniczenie szkół średnich, mniejsze zainteresowanie kierunkami technicznymi doprowadziło do sytuacji, w której na rynku zaczęło brakować specjalistów. Osłabiło to rynek. Jednak jest szansa, że to się zmieni.

- W moim odczuciu obecnie przeżywamy renesans. Trend związany z "hand made" spowodował, że młodzi ludzie, ale nie tylko, zrozumieli, że fajnie jest wykonać coś samodzielnie. Więcej osób posiada maszyny do szycia. Próbują przerabiać czy szyć, a to już dobrze obrany kierunek. W naturalny sposób początkowe hobby staje się zajęciem na cały etat. Pasjonaci czują potrzebę uzupełnienia wiedzy. Szukają kursów doszkalających, a tych jest cała masa - od kilkugodzinnych, do rocznych lub dwuletnich studiów, po ukończeniu których można uzyskać dyplom. Takie osoby są dla mnie równie dobrymi kandydatami jak te, które swoją edukację zaczęły na uczelniach kierunkowych. Kandydat, który przekłada swoją pasję na pracę, może być równie wartościowy co specjalista, który wybrał dany kierunek, a niekoniecznie dobrze się w nim czuje - mówi pani Magdalena.
Pani Magdalena sama ukończyła kierunek projektowania ubioru. Przyznaje, że już jako mała dziewczynka szyła ciuszki dla lalek. Jako 11-latka uszyła pierwszą spódniczkę, w której chodziła do szkoły. Kolejny etapy to szkoła średnia, która pokazała, jak wygląda projektowanie i produkcja odzieży. Studia były kontynuacją tej pasji.

- Choć wtedy chciałam projektować. Przecież wszyscy chcą być projektantami. W czasie studiów wiedziałam, że projektować na skalę masową, komercyjną nigdy nie będę. Zawsze ciekawiło mnie "know- how", dlatego zawodowo związałam się z produkcją odzieży od strony technicznej - mówi pani Magdalena.
Jak podkreśla pani Magdalena, technolog to osoba z umysłem ścisłym, bo w dużej mierze jego praca opiera się na obliczeniach. Jest wiele punktów, długości, odcinków w odzieży, gdzie jeden jest konsekwencją drugiego. Równie istotna jest rozwinięta wyobraźnia przestrzenna, ale i dokładność. Błąd rzędu 0,3 cm może poważnie zaszkodzić produkcji konkretnego rozmiaru.

- W naszej firmie, ze względu na fakt, że produkujemy za granicą dobrze jest znać podstawy języka angielskiego, ale też być otwartym na inne kultury. Musimy pamiętać o tym w kontaktach z dostawcami. Nie zawsze komunikat jest dla niego jasny i tu nasza rola, aby upewnić się, że przekazywana dokumentacja jest rozumiana w ten sam sposób po obu stronach komputera - dodaje pani Magdalena.

Made in Poland to przyszłość



Dziś tylko 3 proc. kolekcji sprzedawanej przez LPP to odzież szyta w Polsce, choć są marki, jak np. Mohito, której oferta w 15 proc. powstaje w kraju. Według zapowiedzi władz gdańskiej firmy ten udział będzie rósł, w tym roku o 50 proc., bo dla wielu te 3 proc. to wciąż za mało. Jednak jak twierdzą przedstawiciele LPP spektakularny wzrost na razie nie jest możliwy. Chodzi o koszty, ale nie tylko. W Polsce brakuje zakładów szwalniczych, brakuje też wykwalifikowanych pracowników, a młodzi nie garną się do tej branży.

Według danych przedstawionych przez LPP, w Polsce działa tylko 17 firm szwalniczych zatrudniających powyżej 250 osób i tylko 3 utrzymujące powyżej tysiąca pracowników. Reszta to niewielkie zakłady. Niestety, w ciągu ostatnich lat branża bardzo się skurczyła. Jeszcze w 1991 roku z produkcją odzieży związanych było 600 tys. osób, w 2015 zaledwie 95 tys. Dlatego, aby zwiększyć produkcję w Polsce, LPP musi wykonać konkretną pracę, czyli wspomóc branżę. Chodzi o gwarancje ciągłości produkcji oraz tzw. program finansowania dostawców. W tej chwili w Polsce na potrzeby LPP pracuje już 50 zakładów odzieżowych, w których ponad 1000 pracowników szyje na pełny etat kolekcje na zlecenia gdańskiej firmy.

Sprzedaż w miliardach



Ubiegły rok był bardzo udany dla LPP. W ujęciu rocznym całkowita sprzedaż grupy wrosła o 17 proc. i osiągnęła poziom 7 mld zł. Powierzchnia wszystkich 1743 salonów LPP na świecie przekroczyła 1 milion m kw. Wzrost sprzedaży osiągnięto nie tylko przez otwarcia nowych salonów, ale przede wszystkim dzięki dobremu przyjęciu nowych kolekcji, w szczególności Reserved, Sinsay i Cropp.

Dzięki przychodom i wypracowanemu zyskowi w 2018 roku LPP chce przeznaczyć na wydatki inwestycyjne aż 520 mln zł. Około 350 mln zł zainwestuje w nowe salony - duża część tej kwoty związana będzie z planowanymi w 2018 roku debiutami na nowych rynkach. W Kazachstanie oraz Słowenii LPP zamierza uruchomić sklepy własne, a w Izraelu - w oparciu o model franczyzowy. Nawet 75 mln zł zaplanowano na rozwój logistyki oraz IT i prawie 100 mln zł na przestrzeń biurową dla stale rozwijających się zespołów Centrali LPP.

Zobacz jak sortuje się ubrania w firmie LPP - materiał archiwalny

Miejsca

Opinie (77) ponad 20 zablokowanych

  • Brak szwalni w Polsce (1)

    Zniknięcie szwalni polskich to również zasługa Lpp i masowego importu badziewia.

    Trzeba było myśleć o tym co polskie od początku istnienia firmy , założyć swoje szwalnie !
    Łatwo zacząć dla Pi Aru wykrzykiwać hasła o produkcie, który jest "prawie polski".

    • 2 1

    • Oczywiście otworzenie swojej szwalni, żeby szyć na całą Polskę, a obecnie pół Europy to taki pikuś :D Dlatego wszystkie największe firmy szyją poza granicami swojego kraju :) tam gdzie jest to bardziej albo w ogóle opłacalne.

      • 0 0

  • (1)

    Generalnie brakuje właśnie nam projektantów z prawdziwego zdarzenia, mam nadzieję że za sprawą LPP to się zmieni.

    • 1 0

    • Patrząc na kolekcje Reserved czy Mohito widać, że jest duża poprawa w projektach. Na pewno zainwestowali w lepszych projektantów.

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Pracodawcy w Trójmieście

Forum

Najczęściej czytane