• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jak zostać menadżerem? Błędy z pokorą trzeba brać "na klatę"

Robert Kiewlicz
14 maja 2020 (artykuł sprzed 4 lat) 
- Jeśli komuś marzy się kierownicze stanowisko, oprócz kompetencji i doświadczenia warto spojrzeć na siebie z boku, oczami innych, i zastanowić się, czy moja postawa jako człowieka, a nie tylko wykonywana rzetelnie praca, predestynują mnie do bycia managerem - mówi Anna Gapińska, właścicielka i dyrektor zarządzająca Think Customer. - Jeśli komuś marzy się kierownicze stanowisko, oprócz kompetencji i doświadczenia warto spojrzeć na siebie z boku, oczami innych, i zastanowić się, czy moja postawa jako człowieka, a nie tylko wykonywana rzetelnie praca, predestynują mnie do bycia managerem - mówi Anna Gapińska, właścicielka i dyrektor zarządzająca Think Customer.

Na co dzień wspiera firmy w zakresie customer experience management i doradza, jak zarządzać relacjami z klientami i procesami w firmie, by skutecznie wzmocnić świadomość marki, obniżyć koszty i poprawić efektywność działań. Jest też interim managerem, szkoleniowcem, a przede wszystkim praktykiem biznesu z 20-letnim doświadczeniem zawodowym. O tym, dlaczego nie zawsze wystarczy umiejętnie się sprzedać, a oprócz kompetencji i doświadczenia warto też być po prostu porządnym człowiekiem, rozmawiamy z Anną Gapińską, właścicielką i dyrektor zarządzającą Think Customer. W poprzednim odcinku rozmawialiśmy z Michałem Hałasem, dyrektorem innowacji i członkiem Rady Nadzorczej w Grupie ODITK.



Czy każdy musi mieć plan kariery zawodowej? Jak go zbudować?

Anna Gapińska: - Nie każdy. Ja przez wiele lat takiego planu nie miałam. To okoliczności najczęściej decydowały o zmianie profilu zawodowego czy pracy. Jednak zawsze awanse były proponowane przez moich szefów, nigdy sama o wyższe stanowiska nie zabiegałam. Uczciwie pracowałam, podchodziłam z szacunkiem do pracy, zadań, współpracowników i przełożonych. Chciałam się uczyć, uczestniczyć w różnego rodzaju projektach, dużo czytałam. I to właśnie ta wiedza i doświadczenie zbudowały mnie jako późniejszego managera. Planowałam raczej krótkoterminowo, wiedząc, co chcę osiągnąć, jakie kompetencje zyskać, uczestnicząc w ciekawym projekcie, studiach podyplomowych czy szkoleniach.
W motywowaniu zarówno siebie, jak i innych ważny jest cel - co wspólnie osiągniemy po zrealizowaniu jakiegoś projektu.

Czy warto robić to już na etapie studiów, szkoły średniej? Jak?

- Ja od siódmej klasy szkoły podstawowej chciałam być prawnikiem. Jednak na prawo się nie dostałam, zabrakło mi dwóch punktów. Ukończyłam stosunki międzynarodowe, potem finanse, po kilku latach zmieniłam zawód i zajęłam się public relations, marketingiem, wsparciem sprzedaży. Dlatego zawsze powtarzam, że jeśli życie pisze nam inne, ciekawe scenariusze, to warto próbować. Zwłaszcza jeśli ktoś odnajduje prawdziwą pasję do tego, co robi, trochę później.

Jak długo szukała pani pierwszej pracy? Jaka była to praca?

- Pracę znalazłam tuż przed ukończeniem studiów. Elektrociepłownie Wybrzeże, które wtedy przechodziły w ręce francuskiej Grupy EDF, szukały osoby ze znajomością angielskiego i francuskiego do pionu ekonomiczno-finansowego. Zaczynałam pracę o godz. 6:45. Pamiętam, że na początku, gdy wracałam z pracy, szłam spać, bo do tej pory byłam typem sowy i lubiłam siedzieć do nocy i rano dłużej pospać. A tu trzeba było wcześnie wstawać. Pierwszy tydzień był zapoznaniem się z firmą, poszczególnymi działami, pracownikami. Ale już szybko byłam odpowiedzialna za tłumaczenie e-maili, różnego rodzaju korespondencji w różnych konfiguracjach językowych. Potem doszło sporządzanie raportów miesięcznych dla zarządu i inwestora opisujących wyniki firmy we wszystkich obszarach. Duża odpowiedzialność, ale też niesamowity entuzjazm z mojej strony. Tak, miło wspominam ten okres.

Czy pamięta pani swoją pierwszą wypłatę? Jak ta kwota ewoluowała, o ile procent jest wyższa dziś od ówczesnej?

- Ja zaczęłam dorabiać już w liceum. W wakacje pracowałam jako pomoc sekretarki. Byłam też ankieterką, hostessą, uczyłam angielskiego. Prawdziwa praca, taka na etacie, zaczęła się w grudniu 2000 roku, właśnie w Elektrociepłowniach. Gdzieś mam zachowany kwitek pierwszej wypłaty na pamiątkę. Pamiętam, że co roku była drobna podwyżka. Natomiast w przypadku zmian stanowiska czy firm te różnice były większe. Raz dostałam duży awans jak na dwudziestoparolatkę. Jednak po kilku dniach został cofnięty, gdyż związki zawodowe go zablokowały, argumentując, że jestem za młoda. Nie zwrócono uwagi na moje już spore doświadczenie czy kompetencje, ważny był brak przynależności do związku, co mnie zdyskwalifikowało. Bardzo mnie to zabolało, ale też dało pewną lekcję na przyszłość.
W życiu zawodowym nie zawsze jest tak, ja byśmy sobie tego życzyli. Czasem może zdarzyć się błąd. Dlatego z pokorą trzeba to "wziąć na klatę". Nie od razu rodzimy się alfa i omegą.

Jak przygotować się do swojej pierwszej rozmowy o pracę?

- Trzeba znać swoje mocne strony i umieć je powiązać z celami przyszłego pracodawcy i zadaniami opisanymi w ogłoszeniu. Nie lubię sformułowania "trzeba się sprzedać". Trzeba się po prostu dobrze zaprezentować. Ja zatrudniając pracowników, oprócz doświadczenia zwracam uwagę na energię, postawę, uśmiech, sposób bycia. Bo wiem, że z kimś, nawet ze świetnie ukończoną szkołą czy doświadczeniem, będę musiała się komunikować na co dzień, realizować projekty. Dobrze się pracuje z ludźmi o podobnym stosunku do pracy, wartościach.  

Prowadziłam ostatnio warsztaty ze studentami na Politechnice Gdańskiej. Zachęcałam do brania udziału we wszystkim, co oferuje uczelnia, zdobywania doświadczenia, uczestniczenia w wyjazdach, programach typu Erasmus. Ten dorobek jest ważny na początku drogi zawodowej.  

Ważniejsze są studia i liczne kursy czy wiedza praktyczna?

- Zatrudniając nowego pracownika do swojego zespołu, zawsze pytam o doświadczenie. Kursy i szkolenia są ważne, jeśli dzień po ich ukończeniu dają nam nowe kompetencje, które mogę od razu wykorzystać w pracy. Ważne jest też, czym interesuje się dana osoba, jakie książki biznesowe i nie tylko czyta. Czy poszerza swój punkt widzenia. Studia wskazują pewien kierunek, powinny też inspirować, jednak to od nas zależy, co dalej z tym zrobimy, jak pokierujemy swoim życiem zawodowym.

- Najważniejsze, by robić naprawdę to, co się lubi, co sprawia nam przyjemność, że codziennie budzimy się i z chęcią idziemy do pracy. I chce nam się wiedzieć i robić więcej - twierdzi Anna Gapińska. 
- Najważniejsze, by robić naprawdę to, co się lubi, co sprawia nam przyjemność, że codziennie budzimy się i z chęcią idziemy do pracy. I chce nam się wiedzieć i robić więcej - twierdzi Anna Gapińska.

Co może jeszcze pomóc we wspinaczce na kolejne szczeble kariery zawodowej?

- Wyjście poza realizację tylko tego, co leży w naszym zakresie obowiązków. Udział w różnego rodzaju projektach, inicjatywach. To poszerza doświadczenie, daje interdyscyplinarne spojrzenie na zarządzanie firmą jako całością. W moim przypadku zawsze procentowało na kolejnych, wyższych stanowiskach i w kolejnych firmach. Gdy damy się poznać z najlepszej strony, wówczas propozycje awansu mogą przyjść szybciej.

Jakie są najgorsze cechy menedżera?

- Oj, jest ich wiele. Wszechwiedza, mimo jej braku. Arogancja. Brak szacunku do ludzi. Ignorancja pracowników. Brak dostępności i wsparcia. Pamiętam, jak zaraz po studiach o kilka lat starsza koleżanka, choć nie była moim przełożonym, pomogła mi w skomplikowanych plikach excelowskich, mówiąc: "Mnie ktoś kiedyś pomógł, to i ja teraz pomagam". Bardzo utkwiło mi to w głowie. Dlatego zawsze staram się, jeśli tylko mogę, pomagać innym w pracy. To cecha, o której czasem managerowie zapominają.  
Dla mnie ważna jest szczerość, uczciwość, rzetelność, szacunek do ludzi. To są wartości, które wyznaję. Uważam, że jeśli się postępuje w ten sposób, ten tak zwany sukces przyjdzie sam.

Skąd wiadomo, czy nadajemy się na stanowisko kierownicze? Jak to sprawdzić?

- W moim przypadku zawsze dostrzegali to inni, moi przełożeni, którzy widzieli we mnie potencjał i proponowali awans. To inni oceniają naszą pracę, sposób myślenia, komunikowania, zarówno w zespole osób na równorzędnych stanowiskach, jak i w kontakcie z przełożonymi czy osobami z zewnątrz. Dlatego jeśli komuś marzy się kierownicze stanowisko, oprócz kompetencji i doświadczenia warto spojrzeć na siebie z boku, oczami innych, i zastanowić się, czy moja postawa jako człowieka, a nie tylko wykonywana rzetelnie praca, predestynują mnie do bycia managerem. Bo manager to osoba, która nie tylko nadaje kierunek i rytm pracy, ale również odpowiada za ludzi, zespół, którym kieruje. A tu ważne są też kompetencje miękkie, takie jak: umiejętność słuchania, rozwiązywania problemów czy empatia.  

Jakie ma pani kryteria sukcesu? Co jest najważniejsze, aby go osiągnąć?

- Nie lubię za bardzo tego słowa. Sukces dla mnie to wielkie słowo. A w życiu jest wiele chwil, momentów, które składają się na nasze zadowolenie, to, że coś się udało dobrze zrobić. Dla mnie ważna jest szczerość, uczciwość, rzetelność, szacunek do ludzi. To są wartości, które wyznaję. Uważam, że jeśli się postępuje w ten sposób, ten tak zwany sukces przyjdzie sam. Nawet jeśli czasem trzeba na niego poczekać dłużej. Droga na skróty może okazać się skuteczna, jednak w dłuższej perspektywie nie przynosi efektów w mojej ocenie. Obecnie, już prowadząc własną firmę, współpracuję z managerami, wspierając ich w budowaniu pozytywnych i trwałych relacji z klientami. Pokazuję firmy, gdzie właśnie tymi wartościami kierują się ich właściciele i zarządzający, które przekładają się na sukces nie tylko tych firm, ale też samych ludzi.

Jak szybko rozwinąć swój potencjał i się nie wypalić?

- Myślę, że trzeba wiedzieć, w którym kierunku chce się iść. Nie ciągnąć przysłowiowych kilku srok za ogon. Dużą podpowiedzią mogą być też znajomi, rodzina, którzy widzą w nas pewne predyspozycje do wykonywania konkretnych zawodów. Najważniejsze, by robić naprawdę to, co się lubi, co sprawia nam przyjemność, że codziennie budzimy się i z chęcią idziemy do pracy. I chce nam się wiedzieć i robić więcej. Natomiast jeśli ktoś po kilku latach pracy stwierdzi, że chce poszukać czegoś nowego, intuicja mu podpowiada, by coś zmienić, to warto tej intuicji zaufać. Tak było w moim przypadku, gdy z finansistki przebranżowiłam się w marketingowca. I była to jedna z lepszych decyzji w moim życiu.
Nie lubię sformułowania "trzeba się sprzedać". Trzeba się po prostu dobrze zaprezentować. Ja zatrudniając pracowników, oprócz doświadczenia, zwracam uwagę na energię, postawę, uśmiech, sposób bycia.

Ważniejsza jest pewność siebie i odwaga czy wrażliwość i talent?

- To zależy od zawodu. W pracy z ludźmi, zwłaszcza w moim fachu, ważna jest wrażliwość. Talent, kreatywność i pomysłowość są niezwykle ważne w pracy marketingowca. Jednak, gdy po blisko 20 latach pracy na etacie postanowiłam założyć własną firmę, niezbędne okazały się właśnie odwaga i pewność siebie. Brakuje mi tu jednak jeszcze jednego słowa - pokora. W życiu zawodowym niestety nie zawsze jest tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Czasem może zdarzyć się błąd lub ktoś inny otrzyma propozycję, o której marzyliśmy. Dlatego z pokorą trzeba to "wziąć na klatę". Nie od razu rodzimy się alfa i omegą.

Czy ważniejsze jest zadowolenie z pracy, czy z życia prywatnego? Jak to pogodzić?

- Chyba nie będę tu oryginalna. Powinien być balans. Obie te sfery życia przenikają się. Udane życie prywatne wpływa na naszą postawę w pracy. I odwrotnie. Sfrustrowany manager może przenosić kłopoty z biura do domu. Żeby ten balans osiągnąć, warto planować, stawiać sobie cele zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym. I umieć ich zrealizowanie wynagradzać, zarówno sobie, jak i rodzinie.    

Jak motywuje pani siebie, jak swój zespół?

- Trzeba zarażać pozytywną energią, ale najpierw trzeba ją mieć w sobie. Dzielić się wiedzą. Ja szukam zawsze nowych trendów, inspiracji, nowinek. Dlatego gdy znajdę jakiś ciekawy raport, artykuł, wydarzenie, dzielę się nim z zespołem. W motywowaniu zarówno siebie, jak i innych ważny jest cel - co wspólnie osiągniemy po zrealizowaniu jakiegoś projektu. Rozpisanie go na harmonogram, konkretne działania. Każdy musi wiedzieć, jak własną pracą może przysłużyć się do realizacji tego celu.

W jaki sposób radzi sobie pani z problemami, stresem?

- W moim przypadku jest to basen. Wtedy chodzę na pływalnię przed pracą, najczęściej o godz. 6 rano, nawet kilka razy w tygodniu. To niewiarygodne jak po 40 minutach endorfiny zaczynają pracować. Wszystko można zobaczyć w jaśniejszych barwach i z dobrą energią ruszyć dalej.  

Miejsca

Opinie (38) 6 zablokowanych

  • cóż

    aby zostać dobrym menadżerem w trójmieście trzeba przede wszystkim mieć układy., wszystko co potem staje się łatwe , a baranów do roboty zawsze się znajdzie.

    • 0 0

  • Ale trojmiasto jest gupie

    wpiszcie sobie trzy słowa określające czym ta dziewczynka-manager się zajmuje i wyjdzie na to że to coś nielegalnego:

    custo... exper... manage...

    • 0 0

  • Kiedyś po wsiach

    sprzedawano maść na szczury.

    • 0 0

  • Manager w programowaniu jest zbedny, jedynie kierownikiem jest najbardziej doswiadczony programista (3)

    manager nie umie nic tylko wydaje mu sie ze ma wrodzone wlasciwosci przywodcze. Ale to bujda.

    • 11 3

    • (1)

      Uwazam inaczej. Jestem programista od ponad 20 lat, wiec na managera na pewno sie nie nadaje. Ale wielu programistow, ktorzy zrobili kariere i zostali managerami tez sie do tego nie nadaje. Manager wcale nie musi znac szczegolow pracy, ktora zarzadza. Wazniejsze jest czy potrafi zgrac prace wielu ludzi i czy potrafi zaufac podwladnym. Jesli w firmie jest jakis janusz zarzadzania to dosc latwo to poznac po wysokiej rotacji.

      • 1 0

      • Jak zgrać zespół pracujący nad czymś, o czym manager nie ma pojęcia?

        • 0 1

    • Bzdura

      Zostawić programistów bez nadzoru i organizacji, to murowane nieszczęście. Tę bandę indywidualistów trzeba poprowadzić we właściwym kierunku, nierzadko też obronić przed bezsensownymi naciskami z zewnątrz (lub z góry). Sami się nie zorganizują, bo większość z nich przerasta zorganizowanie porządku na własnym biurku...
      Programistom często brakuje zdroworozsądkowego biznesowego podejścia. Skupiają się na detalu, a umyka im kontekst.

      • 3 2

  • stroj tej pani jest mało biznesowy...

    a prawi innym morały, jak zostac menadzerem. UFO i dom wariatów!

    • 1 3

  • większość managierów nie zna się na niczym

    ale doskonale odgrywa rolę znawcy. Wydatnie pomaga w tym nakładka zwana "procesem" i system zarządzania nim. Dzięki temu nie muszą nawet wiedzieć czy ich firma produkuje widły gnojne czy oprogramowanie. To pracowników zmusza się żeby oprócz swojej wiedzy merytorycznej jeszcze obsługiwali ten managerski proces. "Must have" każdego managiera jest zdolność przemawiania na dowolny temat, przez precyzyjnie określony okres czasu tak żeby nikt nie zorientował się że nic nie powiedział. I gra pozorów - miejsce w siatce płac, służbowe auto i gabinet gdzie spokojnie można przez telefon poplotkować o ostatnich wakacjach gdy ludzie usiłują skupić się na open-space. Jak coś pójdzie nie tak to zawsze znajdzie się jakieś inne korpo - new opportunity! Alleluja! Klapki na oczy i do przodu...

    • 5 0

  • (2)

    nie chcę być menadżerem, chcę zarabiać pieniądze i wydawać, chcę żyć, dlatego wyjechałem z Polski, wiem że "sobie nie poradzę i wszystko straciłem" ale podejmę ryzyko zarobków w okolicy 125 tysięcy Złotych rocznie (po kursie) w pierwszej pracy.
    Miłego dnia :)

    • 5 1

    • (1)

      Takie zarobki to minimum socjalne w Polsce. Wiem, ze wiekszosc nawet tyle nie zarabia, ale to jest jakies 6500 zl do reki. W sam raz na kredyt na niewielkie mieszkanie i spokojne zycie bez szalenstw typu drogie wycieczki czy zmiana samochodu co 3 lata. Pisze to przy zalozeniu, ze ma sie rodzine i nie jest sie dotowanym przez rodzicow.

      • 1 0

      • Wypożyczenie samochodu 4 Euro za dobę, nowe, pachnące, po co kupować?
        Mieszkanie w centrum, praca 5 kilometrów od domu, czyli ciągle centrum, na rowerze, na piechotę, po co samochód?
        Wycieczka raz w roku miesiąc czasu 2 tysiące Euro, bez chlania i ćpania (wiem niemodne)
        Uśmiechnięci ludzie dookoła, zmiana pracy?
        Bez problemu, kapitalizm z kapitałem, a nie w Polsce smutne wraki ludzi bez pieniędzy, bez przyszłości, okej jest w Polsce lepszy świat, na HBO.
        Miłego dnia.

        • 0 1

  • Nasi kosmici (2)

    W latach 90-tych zeszlego wieku w jednym z nowootwieranych hipermarketow spotkalem szefa szkolen menadzerskich. Mielismy cos razem skonsultowac ale oczekujac na przerwe widzialem cos mocno dziwacznego. Delikatnie zapytalem szefa-gwiazde o szczegol ale z usmiechem powiedzial mi, ze w przerwie mi wszystko wyjasni. Okazalo sie - byl tlumaczem ekipy menadzerow niemieckich i byli juz w Warszawie, Krakowie, Wroclawiu....Miesiac pozniej Niemcy mieli wypadek i zaproponowali tlumaczowi, zeby jakos sam poprowadzil zajecia bez nich..... I w tym czasie tlumacz stal sie guru szkolen tej sieci na Polske. Facet nie rozumial podstawowych rzeczy ,,jak to hula'' ale nikomu nie przyszlo do glowy, ze cos tu nie gra. Mam doswiadczenie kliniczne i nauk spolecznych i wiem, ze zawsze jest jakis profesor, ordynator, konsultant wojewodzki, opracowania naukowe. A tu nic! Bez zadnych korzeni! Ta menadzerka oparta byla o swietne samopoczucie i jeszcze lepsze uklady. Sprawdzenie wiedzy branzowej jest proste ale kwestia dojrzalosci emocjonalnej - cisza. I naprawde sie nie dziwie, ze przecietny pracownik nie darzy menadzerow szacunkiem. To jacys kosmici, ktorzy w ogole nie adoptowali swych narzedzi do warunkow spoleczenstwa postkomunistycznego. Widzieli proces technologiczny i pracownika jako czesc tego procesu. A czlowiek, kazdy czlowiek chce byc traktowany ,,po ludzku''.

    • 9 1

    • Pracowalem juz "pod" wieloma managerami i po 20 latach moge juz nieco uogolniac. Zwykle najlepiej wspolpracuje sie z managerem mezczyzna ok 50 lat, ktory ma rodzine i dzieci. Jeszcze nie zdziadzieli ale przeszli wiele i wiedza ile od kogo mozna wymagac.

      • 0 1

    • ty naprawdę wierzysz w ten matrix, ( doświadczenie kliniczne? buahahahahahah, tej mafii medycznej?), biedny niewolnik

      • 0 3

  • (3)

    Dobrego menadżera nie poznasz po nadąsanej minie, kanałem na yt, wydumanymi angielskimi nazwami stanowisk czy pozerskimi kontami na portalach zawodowych gdzie zgrywają bogów. Dobry menadżer robi swoje(wynik) jednocześnie matkując zespołowi i pomaga kiedy trzeba. Słaby menadżer dziś jest, robi dużo szumu i jutro go nie ma...
    PS -robiłem w firmie, gdzie był zbieg okoliczności i team leaderzy w 70 procentach byli przyjaciółmi supervisora lub jego nałożnicami;)

    • 31 0

    • (1)

      fajne nazwy macie nadane...a numery tez macie?...niewolnicy

      • 0 1

      • ?

        • 0 0

    • 10/10

      Pzdr
      Menago z Sopotu

      • 4 0

  • Uwaga - talent!

    Ma to sens. Podstawowa cecha tej osoby jest podmiotowosc. Pani Anna ,,przetrawila'' katechizm na wlasna modle i idzie dalej wlasna sciezka. Nie dostala sie na studia (tzn. nie bylo znajomosci), nie zalamala rak,robila swoje, rozwijala sie. Uwaznie obserwuje swiat, ludzi i ...siebie. Poddaje sie eksperymentowi jakim jest zycie uczciwie i otwarcie.. Mam odczucie, ze najwazniejszy w tym wszystkim jest czlowiek i jej relacja z nim. Proste to, jednoznaczne i mam wrazenie, ze szczere. Nie mam odczucia checi przypodobania sie, czy cytowania gotowych formulek typowych dla wzorowych prymusow. Uczy sie na sukcesach innych i na wlasnych bledach. Powinna zajac wazne miejsce w magistracie. I mysle tu w kategoriach absolutnie egoistycznych - spoleczenstwo tylko by na tym zyskalo. Nie wyglada na osobe zadna wladzy, nie sadze tez aby takie stanowisko jej ,,zaszkodzilo''. Przynajmniej tak wyglada to po przeczytaniu wywiadu. Nawet bym chetnie przyczepil sie do czegos, bo manadzerowie to ,,samokoronowani krolowie'' ale jakos tak nie ma do czego...

    • 2 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Pracodawcy w Trójmieście

Forum

Najczęściej czytane