• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

"Elgiebety" obok krzyża. Recenzja filmu "Wszystkie nasze strachy"

Tomasz Zacharczuk
6 listopada 2021 (artykuł sprzed 2 lat) 

Strach nie ma tu wielkich oczu, a farbowane włosy, sportowy dres z tęczowymi zdobieniami i zawieszony na szyi krzyżyk. Daniela Rycharskiego wiejska społeczność Kurówka boi się jak ognia, bo gej-katolik, a w dodatku artysta, symbolizuje wartości, które pozornie zupełnie się wykluczają. Tymczasem wykluczony pozostaje przede wszystkim człowiek, którego jednoczesna wiara w ludzi i Boga skazuje na przejmującą samotność i niezasłużoną wrogość. Laureat Złotych Lwów na tegorocznym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni to z pewnością jeden z najważniejszych, ale i najtrudniejszych zarazem obrazów ostatnich lat w polskim kinie.



Daniel wraz z babcią mieszka w niewielkiej mazowieckiej wsi. Pasjonuje się sztuką i szybkimi motocyklami, dlatego przydomową stodołę - w zależności od potrzeb - aranżuje na atelier lub warsztat. Nocami tworzy nieoczywiste artystyczne instalacje, za dnia jeździ na rolnicze pikiety lub przesiaduje w jednej z pierwszych ławek w kościele. Udziela się zarówno w kółku różańcowym, jak i na zakrapianych młodzieżowych ogniskach. Dla wiejskiej społeczności Kurówka jest lokalnym liderem, "udomowionym" ekscentrykiem i maskotką w jednym. Dla wielkomiejskich snobów - symbolem artystycznych kontrowersji i sztuki utkanej z kontrastów.

Złote Lwy dla filmu "Wszystkie nasze strachy"



Gdy w rodzinnej miejscowości dochodzi do tragedii, fala niechęci i wrogości uderza właśnie w Daniela. Chłopak staje się głównym winowajcą dramatycznych wydarzeń, a podejmowane przez niego próby załagodzenia konfliktu i uhonorowania zmarłej koleżanki obracają się przeciw niemu. Z przyjaciela, sojusznika i nieszkodliwego artysty staje się wrogiem, dewiantem i kimś zupełnie obcym, który uzurpuje sobie prawo do religijnych symboli, choć sam żyje niezgodnie z naukami Kościoła. Ach tak, bo ten fakt mógł umknąć, Daniel jest także, a może przede wszystkim, homoseksualistą.

"Wszystkie nasze strachy" to opowieść o Danielu Rycharskim, który sam siebie określa jako wierzący gej. To artysta, który tworzy sztukę opartą na ludowych motywach i chrześcijańskich elementach. "Wszystkie nasze strachy" to opowieść o Danielu Rycharskim, który sam siebie określa jako wierzący gej. To artysta, który tworzy sztukę opartą na ludowych motywach i chrześcijańskich elementach.

Z szacunkiem o Kościele i LGBT



We wspólnym filmowym projekcie Łukasz RondudaŁukasz Gutt budują opowieść opartą na prawdziwej historii Daniela Rycharskiego - artysty i grafika, który w swojej twórczości łączy ludowy folklor i chrześcijańskie wpływy. Jego sztuka wielokrotnie dotyka relacji pomiędzy Kościołem a społecznością LGBT, bowiem sam Rycharski uznaje się za wierzącego geja. Mamy więc do czynienia z nieoczywistą postacią, która we "Wszystkich naszych strachach" staje się niejako spoiwem dwóch zupełnie kontrastujących ze sobą postaw. W tej opowieści łatwo można było więc popaść w skrajny populizm i subiektywizm. Duet reżyserów od początku jednak nie pozwala rozjechać się historii w dwóch przeciwnych kierunkach.

Główna w tym zasługa scenarzystów (oprócz Rondudy także Katarzyna SarnowskaMichał Oleszczyk), dla których człowiek jest ważniejszy od idei, choć i te wymagają odpowiedniej argumentacji i wybrzmienia. Przyświecający twórcom humanizm powoduje, że film zamiast atakować, dzielić czy piętnować, nawołuje do refleksji, dialogu i szukania porozumienia. "Wszystkie nasze strachy" powstały z poszanowaniem katolickiej wiary i postulatów społeczności LGBT, co wcale nie musi się wzajemnie wykluczać. Wszak bluza z "elgiebetami" (jak babcia Daniela nazywa tęczowe lampasy na jego dresach) i srebrny krzyżyk na szyi głównego bohatera też początkowo wydają się dziwacznym zestawem, ale z upływem czasu przestaje nam się to "gryźć". Zresztą z całym filmem Rondudy i Gutta jest tak, że wiele potrafi rozjaśnić i merytorycznie wyjaśnić podczas seansu.

Podobnie jak w "Bożym Ciele", "Wszystkie nasze strachy" znów portretują wiejską społeczność i znów jest to bardzo wiarygodne i szczere ujęcie polskiej prowincji. Bez nadęcia, karykatury i fałszu. Podobnie jak w "Bożym Ciele", "Wszystkie nasze strachy" znów portretują wiejską społeczność i znów jest to bardzo wiarygodne i szczere ujęcie polskiej prowincji. Bez nadęcia, karykatury i fałszu.

Piękny poemat o przykrej samotności



Opowieść inspirowana losami Daniela Rycharskiego jest także przejmującym, chwilami bardzo bolesnym i kompleksowym traktatem o samotności. Główny bohater początkowo przecież cieszy się sympatią i wsparciem lokalnej społeczności, ale gdy tylko próbuje stanąć w obronie krzywdzonej mniejszości zostaje automatycznie pozbawiony jakichkolwiek przywilejów. Dla sąsiadów staje się wyrzutkiem, dla artystycznej bohemy świadomym skandalistą, a nawet pozerem. Jego wiara i orientacja seksualna (razem, a nie osobno) wyrzucają go poza społeczny margines. W takich okolicznościach trudno jest funkcjonować, a co dopiero jeszcze bronić własnych wartości.

Szczególnie, że przeciwko sobie Daniel ma nawet najbliższych. Doskonale obrazuje to dojmująca scena przed kościołem, gdy chłopak zderza się z emocjonalnym murem, jaki stawia jego własny ojciec. Jedynym właściwie wsparciem i buforem bezpieczeństwa pomiędzy Danielem a wrogim otoczeniem jest troskliwa i obdarzona niebanalnym poczuciem humoru babcia. "Wszystkie nasze strachy" w dobitny więc sposób ilustrują, do czego prowadzą homofobia, odrzucenie, brak empatii i tolerancji. Jednocześnie to piękny w swoim zamyśle i zachwycający wizualnie poemat o oswajaniu lęków, uprzedzeń i obcości nawet wśród "swoich".

Za dużo asekuracji i patosu



Reżyserski duet przy wsparciu scenarzystów postawił na prostotę języka i czytelną symbolikę samego obrazu, co oczywiście znacznie ułatwi i tak trudny w przekazie film. Szkoda jedynie, że w wielu miejscach Ronduda i Gutt bywają tak bardzo dosłowni, a stosowane przez nich artystyczne środki stają się toporne i nieco nieznośne. Na czele z patosem, który niestety rujnuje czasami intymność poszczególnych scen. Momentami brakuje też konsekwencji, bo gdy tylko twórcy nieco mocniej docisną emocjonalny pedał, od razu zaczynają wyhamowywać. Tak jakby nie chcieli przeszarżować i wyjechać poza tor bardzo precyzyjnie nakreślony przez scenariusz. Tej odrobiny ryzyka we "Wszystkich naszych strachach" brakuje.

Rekompensatą mogą natomiast być świetne aktorskie kreacje. Uporczywie będę twierdził, że rola Daniela nie jest szczytem możliwości Dawida Ogrodnika i gdzieniegdzie widać dużą rezerwę, ale trudno doszukać się tutaj choćby jednej fałszywej nuty. Koncertowo na drugim planie gra filmowa babcia Rycharskiego, czyli Maria Maj. Porażający w swoim milczeniu jest Andrzej Chyra (ojciec Daniela). Kilka intrygujących kwestii przypadło także Jackowi Poniedziałkowi (kurator i przyjaciel głównego bohatera), a bez zarzutu spisała się młoda część obsady na czele z Agatą Łabno (Jagoda) i Oskarem Rybaczkiem (Olek).

"Wszystkie nasze strachy" mogą działać jak pomost łączący skrajne, wydawałoby się na pierwszy rzut oka, wartości i idee. W filmie najważniejszy jest człowiek, który wszelkie granice i nierówności - nawet te sztuczne - potrafi przekraczać, choć nieraz (tak jak główny bohater) robi to w samotności. "Wszystkie nasze strachy" mogą działać jak pomost łączący skrajne, wydawałoby się na pierwszy rzut oka, wartości i idee. W filmie najważniejszy jest człowiek, który wszelkie granice i nierówności - nawet te sztuczne - potrafi przekraczać, choć nieraz (tak jak główny bohater) robi to w samotności.

Nie warto stawiać krzyżyka



"Wszystkie nasze strachy" zgarnęły tegoroczne Złote Lwy podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych, choć wydaje się, że Gdynia powinna być także portem, z którego film wypłynie na szersze, w domyśle hollywoodzkie, wody. Chyba zbyt pochopnie dzieło Rondudy i Gutta skreślono z listy polskich kandydatów do Oscara. To historia mająca podobny potencjał, co "Boże Ciało", choć z nieco gorszym wykonaniem. Uniwersalność tej opowieści na wielu płaszczyznach stanowiłaby dla zagranicznego widza intrygujący punkt spojrzenia na współczesną duchowość i tożsamość człowieka.

Daniel Rycharski dostarczył plany, natomiast Łukasz Ronduda i Łukasz Gutt skonstruowali filmowy pomost, na środku którego mogą spotkać się ideowi oponenci. Bez rzucania w siebie kamieniami i wyzwiskami. Ten film to okazja do wyważonego, merytorycznego dialogu o współczesnym człowieku i sztucznych granicach, jakie bezsensownie sobie wyznaczamy każdego dnia. Nie trzeba się bać "Wszystkich naszych strachów". Tu akurat nie warto stawiać krzyżyka.

OCENA: 7,5/10

Film

7.1
47 ocen

Wszystkie nasze strachy (1 opinia)

(1 opinia)
dramat

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (56)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Pracodawcy w Trójmieście

Forum

Najczęściej czytane