• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ciekawe zawody: praca na amerykańskim statku badawczym Nautilus

Agnieszka Śladkowska
3 października 2019 (artykuł sprzed 4 lat) 
Martyna Graban pracę jako starszy oficer na statku eksploracyjnym EV Nautilus zaczęła trzy lata temu. Jest jedyną Polką w międzynarodowej ekipie. Martyna Graban pracę jako starszy oficer na statku eksploracyjnym EV Nautilus zaczęła trzy lata temu. Jest jedyną Polką w międzynarodowej ekipie.

Tym razem o niezwykłej pracy na statku badawczym, badaniu niespotykanej flory i fauny, wraków statków i ekspedycjach z National Geographic, w kolejnym wywiadzie z cyklu "Ciekawe zawody", opowiedziała Martyna Graban. W ubiegłym miesiącu zawód technika kryminalistyki przybliżył nam Wojciech Wojtczak. Kolejny wywiad już za miesiąc.



Jak zaczęła się twoja przygoda na morzu? Często osoby, które wybierają nawigację, po prostu kochają morze lub kierują się rodzinną tradycją.

Dla którego z punktów zdecydował(a)byś się zmienić pracę?


Martyna Graban: To prawda, ja po prostu "kocham morze". Jako pierwsza w rodzinie wybrałam zawód związany z morzem. Choć nie wyobrażałam sobie życia z dala od morza, długo nie mogłam się zdecydować, jaki kierunek studiów wybrać. Nie byłam pewna, czy sobie poradzę. Nie znałam nikogo, kto zachęciłby mnie do studiowania nawigacji, i chyba nie byłam do końca pewna, czy to właściwa droga. Dlatego po maturze wybrałam Akademię Morską, ale nie kierunek morski, a towaroznawstwo i zarządzanie jakością. Na pierwszym roku poznałam sporo wspaniałych, inspirujących ludzi z nawigacji, którzy z wielką pasją opowiadali o morzu, o pracy na statkach, o praktykach na Darze Młodzieży. Dowiedziałam się więcej, czego się uczą, poczytałam o przedmiotach, takich jak astronawigacja, nawigacja terestryczna, oceanografia. To wszystko sprawiło, że oczy zaświeciły mi się na myśl o nowym wyzwaniu i nowej drodze życia. Zaliczyłam pierwszy rok towaroznawstwa, ale jednocześnie czekałam na wyniki rekrutacji na wydziale nawigacyjnym. Dostałam się i zaczęłam od początku, tym razem na nawigacji.

Nie obawiałaś się, że twoja przyszła praca będzie z dala od rodziny?

- Wręcz przeciwnie, praca w morzu to jedna z największych zalet tego zawodu. Nie wyobrażam sobie życia z dala od morza. Fakt bycia z dala od rodziny jest oczywiście trudny, ale dziś coraz częściej statki zapewniają dostęp do internetu, co pomaga w kontaktach z bliskimi poprzez różne aplikacje, jak Skype czy Whatsapp.

Dla kobiet wybór pracy na morzu wyklucza założenie rodziny?

- Oczywiście, że nie! Dlaczego miałby wykluczać? Jest wiele kobiet pracujących na morzu na różnych stanowiskach, które założyły rodzinę, mają dzieci. Na statkach można pracować w różnych systemach, podpisując krótsze kontrakty. Ja zazwyczaj pływam na pięcio-, sześciomiesięcznych, ale są kontrakty, które trwają tylko kilka tygodni. Wtedy z pomocą rodziny kobieta może połączyć pracę na morzu z rolą mamy. Znam wiele kobiet, którym się to z powodzeniem udaje.

Kiedyś kobieta na statku była traktowana jak początek zagłady. Takie przesądy nadal funkcjonują?

- Jest wiele morskich tradycji i przesądów. Jednak należy pamiętać, że to dwie zupełnie inne sprawy. Tradycje morskie należy bezwzględnie szanować, natomiast przesądy traktować z przymrużeniem oka. Przesąd o kobiecie przynoszącej pecha zrodził się z przekonania, że statek może być zazdrosny o panie na statku. Dlatego też przesąd ten powinien być traktowany jako żart i mężczyźni raczej nie mówią tego na poważnie, panie natomiast nie powinny się obrażać, gdy słyszą takie stare marynarskie powiedzenia. Na statku, na którym pływam, obecnie pracują dwie kobiety - ja oraz stewardessa. Natomiast często podczas ekspedycji w morze płyną z nami kobiety - cenione panie profesor biologii, chemii, panie inżynier, które np. świetnie operują kamerami i aparatami fotograficznymi pod wodą. Nie mieliśmy nigdy pecha z tego powodu, wręcz przeciwnie. Są to zawody wymagające niezwykłej precyzji, ambicji, wytrwałości, nauki oraz doświadczenia. Razem z dziewczynami wzajemnie się wspieramy, motywujemy do dalszej pracy oraz rozwijania swoich pasji.

Czy praca na statku badawczym jest ciekawsza od tej na innych jednostkach?

- Pracowałam na różnych statkach - na promach, kontenerowcach, luksusowych żaglowcach pasażerskich, gigantycznych statkach pasażerskich, a teraz na eksploracyjnym Nautilusie. Bez wątpienia stwierdzam, że praca na statku badawczym to zupełnie inna praca i do tej pory najciekawsza. Pracę na statku planujemy razem z grupą naukowców. Podczas ekspedycji nigdy nie wiemy, jak zakończy się dzień, trzeba mieć zawsze kilka planów "b". Dużo nauczyłam się przez te trzy lata od grupy naukowej, bliżej poznałam podwodny świat, który ukrywa jeszcze wiele tajemnic. Doktor Robert Ballard, właściciel statku, zawsze podkreśla, że Nautilis to "exploration vessel" (statek poszukiwawczy) oraz "research vessel" (statek badawczy). Nie tylko badamy, ale również odkrywamy. Z odrobiną szczęścia podwodne aparaty sfilmują stworzenia morskie, które nigdy do tej pory nie były widziane ludzkim okiem. Są to czasem całe kolonie ośmiornic albo różne nowe, niezbadane rodzaje rekinów. Często badamy miejsca bardzo odległe, niedostępne dla ludzi bez specjalnego pozwolenia od organizacji rządowych i pozarządowych. W tym roku zatrzymaliśmy się na kilku bezludnych wyspach i kilku takich, które zamieszkiwane są przez np. 15 ludzi. To było również wielkie wydarzenie dla tubylców, bo statki zawijają tam może raz, dwa razy w roku. Niezwykle ciekawą postacią jest sam właściciel statku. To słynny badacz głębin morskich, geolog morski, geofizyk i oceanograf, oficer Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych. Zyskał sławę, odkrywając w 1985 r. wrak Titanica oraz wrak niemieckiego pancernika Bismarck. Ma na swoim koncie wiele naukowych odkryć i nowych potwierdzonych teorii. Wszystko, co robimy na Nautilusie, można oglądać na żywo online na stronie internetowej nautiluslive.org. Na stronie można znaleźć również wiele przepięknych zdjęć i filmów z kamer z podwodnych robotów oraz można uczestniczyć w ekspedycji poprzez chat. Nautilus to organizacja non profit, która ma na celu edukację ludzi na całym świecie. Nie badamy dna oceanów dla celów komercyjnych, tylko naukowych.


Która ekspedycja była dla ciebie najciekawsza?

- Każda jest inna i każda jest niezwykle ciekawa. Jednak tegoroczna ekspedycja była naprawdę wyjątkowa. W sierpniu statek wyczarterowała grupa filmowców z National Geographic, aby nagrać film na temat poszukiwania Amelii Earhart, amerykańskiej pilotki. Amelia była pierwszą kobietą, która w 1928 r. przeleciała nad Atlantykiem jako pasażer i pierwszą, która już jako pilot uczyniła to samotnie w 1932 r. - jako druga samotna osoba na świecie. Amelia to bohaterka amerykańska, która udowodniła, że niemożliwe nie istnieje. Śmierć Amelii to jedna z największych tajemnic w historii. Zaginęła podczas próby okrążenia kuli ziemskiej i choć rząd USA wydał około czterech milionów dolarów na akcje poszukiwawczą, jej ciała ani samolotu nie odnaleziono. Nie potwierdzono także, że znalezione po kilku latach kości na wyspie Nikumaroro na Pacyfiku należą do Amelii. Nautilus wyruszył na ekspedycję właśnie po to, żeby znaleźć odpowiedź na pytanie, co się stało z Amelią. Zajmowaliśmy się szukaniem na dnie oceanu wraku samolotu. Współpracowaliśmy również z innym, mniejszym statkiem, który zajmował się poszukiwaniem na wyspie - byli tam m.in. archeolodzy, nurkowie oraz psy poszukiwawcze.


Świetna historia, znaleźliście wrak?

- Nie mogę powiedzieć. Wszyscy uczestnicy ekspedycji podpisali oświadczenie, że nie będą dzielić się wiadomościami po zakończonej wyprawie. Można będzie za to obejrzeć film 20 października na kanale National Geographic. Będzie tam dużo fragmentów z codziennej pracy na statku Nautilus, dużo historii Amelii oraz będzie pokazana sama wyspa Nikumaroro, którą przeszukiwaliśmy.

Jak dostałaś się do ekipy Nautilusa? Jest ktoś jeszcze z Polski?

- Nie, część badawcza to Amerykanie, a załoga to miks narodowości. Dostałam się tradycyjną drogą. Wysłałam CV, list motywacyjny, przeszłam kilka wywiadów i dostałam propozycję. Pracowałam wtedy na statku pasażerskim i nie myślałam o zmianie, jednak kiedy zobaczyłam ogłoszenie o pracy na stanowisku oficerskim na EV Nautilus, postanowiłam, że spróbuję, i zostałam przyjęta.

Czy zmiana rodzaju statku mocno odbija się na wynagrodzeniu?

- Tak, wynagrodzenie zależy od typu statku, od jego rozmiaru. Zazwyczaj im większe statki, tym wyższe zarobki. Tak samo, jeśli praca wiąże się z większym zagrożeniem. Organizacja ITF (International Transport Federation) ustala minimalne wynagrodzenie dla wszystkich marynarzy, określa też minimalny czas i maksymalny czas pracy oraz odpoczynku. Z tego, co pamiętam, to minimalne wynagrodzenie wynosi 1 tys. dolarów. Najwyższe wynagrodzenia, o których słyszałam, to 15 tys. dolarów na stanowisku kapitana.

Takie kwoty przekonują do pracy na morzu?

- Z całego serca odradzam pracę na statku każdemu, kto kieruje się przy wyborze jedynie zarobkami. Kiedyś zawód marynarza kusił zarobkami i zwiedzaniem świata. Teraz bez problemu znajdziemy te atuty również w pracy na lądzie. Owszem, mam możliwość zobaczenia miejsc, o których marzą podróżnicy, ale żeby się tam dostać, najpierw przez kilka tygodni zmagaliśmy się z silnymi wiatrami, wysoką falą oraz innymi nieprzyjemnościami, takimi jak błędy techniczne sprzętu, rozłąka z bliskimi, często brak komfortu na statku. A "wycieczka" po lądzie trwa zazwyczaj maksymalnie parę godzin i można wracać. Na statku nie ma wakacji, wolnych niedziel czy świąt. Pracujemy w systemie wachtowym każdego dnia. Marynarz to bardzo specyficzny zawód. Jeśli komuś jest bardzo trudno zostawić rodzinę i przyjaciół na kilka miesięcy, to żadne pieniądze nie są tego warte. Czasami rejsy są bardzo długie i statek długo nie zawija do portu. W tym roku Nautilus był w tak odległym miejscu na oceanie, że astronauci z International Space Station byli bliżej nas niż inni ludzie na ziemi. Jest to zawód, dla którego trzeba poświęcić kawałek swojego życia, dlatego myślę, że ma to sens tylko wtedy, gdy ktoś pracuje na morzu z pasją, bo kocha to, co robi.

Jakie cechy są potrzebne, żeby poradzić sobie tyle miesięcy na morzu?

- Trzeba być elastycznym, tzn. umieć odnaleźć się w różnych sytuacjach, do tego być opanowanym, nigdy nie dać się sprowokować, nie panikować w sytuacjach niecodziennych, czasem sytuacjach zagrożenia. Szybko podejmować decyzje, być ich pewnym i pewnym siebie. Do tego ważna jest siła zarówno psychiczna, jak i fizyczna. Jednocześnie trzeba szanować morze i mieć pokorę dla natury, bo to ona jest zawsze silniejsza.

Praca marynarza jest stresująca?

- Jest wymagająca. Jest dużo niecodziennych sytuacji związanych z pogodą, huraganami, sztormami, czasem z błędem technicznym sprzętu. W swojej karierze miałam kilka nieprzyjemnych sytuacji, jednak zawsze mam zaufanie do siebie oraz do swojej załogi. Wiem, że możemy na siebie liczyć i że jesteśmy odpowiednio przygotowani i przeszkoleni. Często robimy symulacje, ćwiczymy poprawne reakcje, tak żeby w sytuacji zagrożenia nie panikować. Każdy marynarz przechodzi serię szkoleń m.in. pierwszej pomocy, pożarowych. Jeszcze zanim wejdzie na statek musi udowodnić, że wie, jak się zachować, gdy pojawi się niebezpieczeństwo.

Wyobrażasz sobie robić coś innego?

- Nie, nie wyobrażam sobie. Morze i statek to mój drugi dom.

Trójmiejski rynek pracy to różnorodność i ciągłe, dynamiczne zmiany. Ciekawe, niszowe profesje i zawody, które w chwilę zdobywają popularność. Chcemy pokazać czytelnikom nie tylko warte poznania profesje, ale także niezwykłych ludzi, którzy z pasją opowiadają o swojej pracy. Temu ma służyć cykl wywiadów "Ciekawe zawody".

Opinie (145) ponad 20 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • Witam (2)

    Mam 40stkę...i tak myślę zostało mi mało czasu na podjęcie decyzji co dalej...
    Spłacę kredyt i rzucam to czy będę się męczyć do 60+. Dni nie spędzonych z rodziną nikt mi nie zwróci....nawet nowy kupiony laptop dla dziecka tym bardziej...

    • 2 1

    • (1)

      Ja na odwrót, po 40 zamierzam wrócić na morze na tak długo jak się da, plywalem sporo lat wcześniej, teraz kilka lat na lądzie i mam już dosyć, ciągnie mnie

      • 2 0

      • Ugotowane, pozmywane, wyprane, 8-10h i nikt od ciebie już nic nie chce, można się zaszyć w kabinie i spokojnie filmy pooglądać, na siłowni poćwiczyć. Żona nie każe posprzątać, śmieci wyrzucić, nie trzeba do szkoły na wywiadówki chodzić. No i coś na koncie rośnie, bo prawie nic się nie wydaje. Piękne to morskie życie :)

        • 3 0

  • seaman (11)

    niestety minął czas kiedy nasi marynarze byli w cenie . dzisiaj z szeregowych zalog tylko nieliczni zostali we flocie zagranicznych armatorow . naszej polskiej floty nie ma czy to wojennej czy handlowej . zostali jak zawsze oficerowie z pokladu lub z maszyny , oni jeszcze sie liczą .

    • 31 1

    • u mnie na dzielni jest silna ekipa marynarzy i wg. mnie maja grubo kasy i grubo pija :) (7)

      • 3 2

      • Taaa. Kasy jak miodu. (6)

        Marynarze - marynarze? Czy marynarze - oficerowie?

        Ja pracuję na kontenerowcu na stanowisku marynarza wachtowego - O/S (Ordinary Seaman) przez polską agencję i mam 1100 euro za miesiące pracy, płatne tylko w czasie trwania kontraktu. (A/B czyli starszy marynarz ma 1300 euro, bosman 1500). Nie dość, że prace marynarskie czyli stukanie rdzy, malowanie, sprzątanie i manerwy to jeszcze za darmo muszę mocować kontenery w portach po nocach (lashing). Przez 4 miesiące kontraku ani razu w porcie ze statku nie zszedłem. Chyba, że na keję rzutki sklarować.

        W domu na bezpłatnym bezrobociu. Firma nie płaci żadnych składek na ubezpieczenie zdrowotne i emerytalno-rentowe. Za każdą wizytę u lekarza w Polsce muszę sam płacić.

        Jak będzie w Polsce ta pensja minimalna 4000 to pie****ę to pływanie.

        • 11 0

        • Do Marka (5)

          Marku, jeśli angielski nie jest dla Ciebie problemem to rób kursy na własny rachunek i próbuj na statki offshore. Też miałem obawy przed wydaniem 15k w ciemno bez gwarancji zatrudnienia, ale teraz wiem że to był najlepszy ruch. Oczywiście podstawa- bardzo dobry angielski. Ale mam całą masę znajomych co są na offshorach i prawie nikt nie narzeka.

          • 3 3

          • (4)

            jakie kursy?

            • 0 0

            • (1)

              Na offshore dla ratingu to chyba Bosiet i Fuet wystarczy, z takich podtstawowych, dla AB to jescze dobre sa te dźwigowe Sparrow chyba się to nazywa i tam jest kilka stage tych uprawnień, z tego co kojarzę

              • 1 0

              • Huet*

                • 0 0

            • jakie tam lubisz (1)

              moze byc na wozek widłowy albo na obsługę komputera

              • 0 0

              • się odezwał

                kursy na offshore to np kurs na ucieczkę z tonącego helikoptera (którym często się załogi wymienia)

                • 2 0

    • Nie ma floty? (2)

      Polska Żegluga Morska istnieje, ma się dobrze i wciąż kupuje nowe jednostki.

      • 2 7

      • Tylko z nazwy (1)

        Jest polska

        • 1 0

        • a to o własności decyduje proporczyk na rufie?

          Statki rejestruje się w krajach "taniej bandery" - Malty, Cypru czy innych wysp bananowych i jest to powszechną praktyką. Polska niestety nie jest przyjaznym krajem do rejestrowania statków.

          • 2 0

  • (15)

    Wiele można opowiadać o wierności ludzi pływających...

    • 34 46

    • Gdybym był mężem tej atrakcyjnej pani (3)

      To osiwiałbym zastanawiając się czy ktoś za mnie grządki nie obrabia. Jedyne wyjście to własne profilaktyczne skoki w bok

      • 7 10

      • profilaktyczne skoki w bok??

        być większą gnidą, byle tylko nie wyjść na frajera? ludzie, nie wierzę...

        • 2 0

      • Nie musiałbyś się zastanawiać :D

        • 0 2

      • Zazdrosnemu mezowi i to zakochanemu we wlasnej zonie zadne skoki w bok nie pomoga.

        Uczynia jeszcze wiecej krzywdy na twojej psychice. Po prostu nie zenic sie z taka osoba. Ja chce widziec swoja zone co dzien a nie raz na pol roku. Jeszcze jak dobrze pojdzie.

        • 8 2

    • Jest nawet taka piosenka Alicji Majewskiej (4)

      "... To męska rzecz, być kobietą, a kobieca - wiernie czekać."

      • 6 13

      • Byś chociaż cytował/a poprawnie (3)

        "To męska rzecz być daleko, a kobieca - wiernie czekać"

        • 10 1

        • (1)

          Jeśli już wiernie cytować, to :"Bo męska rzecz być daleko, a kobieca - wiernie czekać."

          • 4 1

          • Poprawnie brzmi to tak: "Męska rzecz być z kobietą a kobieca wiernie czekać"

            • 2 1

        • a ta Majewska to jakaś wasza guru?

          • 5 2

    • A może coś na temat wierności (1)

      tych co pozostają na lądzie? Dzisiaj marynarze jadąc na statek , zwiedzają w większości przypadków terminale i keje. Na więcej z reguły nie ma czasu. Skończyły się już dawno postoje w portach i wczasy pod banderą. Na załadowanie , lub rozładunek 20.000 ton wystarczy kilkanaście godzin , a w tym czasię są wachty i praca.

      • 28 5

      • jasne, jasne

        znam takiego inżyniera... wyjścia na miasto to była podstawa i jakoś na wszystko czasu starczało...

        • 5 13

    • Tata pływa, dzieci przybywa ;)

      • 23 7

    • Jest nawet takie powiedzenie: (2)

      Wierny jak pies

      • 13 1

      • Jak pies ogrodnika

        • 3 1

      • dlatego pies nie pływa tylko pilnuje na miejscu

        • 14 2

  • Czy dzień marynarza mogą śwętować (1)

    tez wszystkie Panie od sprzątania, barmanki i stewardessy?
    Przynajmniej przyznajcie się, że szukacie skandynawskiego męża wśród załogi.
    Byłem i widziałem...burdel na promach i statkach offshore pracujących dla OSM nie zna granic.

    • 0 0

    • To jeszcze na wycieczkowce się wybierz. 2k załogi i ludzie na kontraktach po 12miesiecy robi swoje

      • 1 0

  • Sam pracuję w branży i wiem, że jest to bardzo ciężki kawałek chleba (6)

    Dla pływającego, dla jego rodziny. Pierwszy przykład związany z COVID19, marynarze siedzą na statku, praktycznie uwięzieni, bez możliwości powrotu do domu. Smutne i przykre to jest.

    Zarobki są bardzo dobre, ale niestety czasu spędzonego na morzu, z dala od rodziny żadne pieniądze nie zwrócą.

    Jeśli jeszcze raz miałbym podjąć decyzję to chyba poszedłbym w stronę IT

    • 8 1

    • (2)

      A mogę spytać czym się zajmujesz na statku i w jakim jesteś wieku

      • 1 0

      • oczywiście (1)

        drugi oficer, 30 lat

        • 0 0

        • To jeszcze nie za późno na zmianę. Ja w twoim wieku przeszedłem do IT. Co prawda na początku było trudno i ogromny spadek pensji , ale teraz nie żałuję.

          • 1 0

    • Zgadzam się w 100%...

      Tez mam 30 lat, jestem oficerem i drugi raz bym nigdy nie wybrał takiej pracy. Marnowanie życia za lepsze pieniądze... Jak tylko spłacę kredyty z pływania to rzucam ten badziew w cholerę.

      • 0 0

    • a ja juz nie pacuje, na statkach, pływwałem wiele lat (1)

      dorobiłem się, zwiedziłem i jestem z tego zadowolony że kiedyś nie musiałem startować od kredytów i niskich zarobków, teraz jak jestem ustawiony to mogę mieć niskie zarobki na lądzie. Chociaż jak widzę to to nie to samo kiedyś i teraz mieć zarobki na morze i na lądzie. Nigdy natomiast nie pływałbym jako marynarz za pensję ok 1000 dolarów bo w Polsce teraz na kasie w biedronce zarobisz tylko trochę mniej a jak policzyć roczne zarobki to dużo więcej (prawie 2 razy tyle), bo marynarz w domu zarabia zero (zazwyczaj)

      • 3 0

      • To prawda, teraz nawet pensje oficerskie nie są aż tak atrakcyjne. Może od pozycji Chiefa / 2nd Eng wygląda to lepiej, ale to nadal minimum 6 miesięcy poza domem. Życie jest niestety jedno i brak tu czasu i możliwości na spróbowanie wszystkiego. Oficer statku, pilot, a może programista?

        • 0 1

  • Najszczersze wyrazy współczucia dla tych dzieci (11)

    "(...) z pomocą rodziny kobieta może połączyć pracę na morzu z rolą mamy. Znam wiele kobiet, którym się to z powodzeniem udaje."

    Ja, będąc ojcem, nie mogę sobie poradzić z rozłąką z dziećmi, a dzieci ze mną.
    A pracuję w systemie 6/6 tygodni, a nie jakieś miesiące.

    • 92 18

    • To sa opowiesci drzewa sandalowego (3)

      tzw. nierodki...no sorry. Moze niech sie jednak reaalizuje zawodowo do czasu kiedy bedzie gotowa osiasc gdzies na stale. a potem dopiero ewentualnie zaklada rodzine, watpie, czy znajdzie partnera, ktory by sie godzil na takie zycie ojco/matki. Nie wie dziewcze o czym bredzi

      • 28 9

      • (2)

        Nie sądzę, żeby ta pani chciała zamienić swoje ciekawe życie na wycieranie kupska z bombelków...

        • 13 8

        • Alez nie musi (1)

          Tylko po co te wywody, ze przeciez no problem, ze wszystko sie da. Nie lepiej powiedziec wprost, nie interesuje mnie to, zycie jakie prowadze wystarczajaco mnie satysfakcjonuje? Bylaby to bardziej godna szacunku wypowiedz niz takie asekuraanctwo

          • 11 5

          • Asekuranctwo, albo brak świadomości,

            Bo nie ma jeszcze dzieci. Niby da się to połączyć, ale wiąże się to z rezygnacja z czegoś na rzecz czegoś innego. Realizacja zawodowa, ale w tym czasie brak czasu dla dzieci. A jak czas dla dzieci, to z kolei siłą rzeczy nierealizowanie się zawodowo. Chyba, ze ma klona i może być w dwóch miejscach jednocześnie. Jak kto woli. Jednak ciezko uznać, ze da się to pogodzić.

            • 4 2

    • to siedź w domu albo zmień prace skoro rodzina to podstawa dla ciebie (4)

      • 10 30

      • tu nie o to chodzi... (2)

        pani z wywiadu nie ma na razie dzieci i opowiadanie że to można połączyć ot tak...wystarczy pomoc rodziny jest nieporozumieniem... rozłąka nawet kilkutygodniowa z dzieckiem 1-3 lata to dla tego dziecka olbrzymie obciążenie, warto myśleć również o potrzebach dzieci, nie tylko dorosłych, którzy przynajmniej potrafią sobie pewne rzeczy wytłumaczyć.

        • 34 4

        • Pierwsze 2-3 lata dziecka to kluczowy czas (1)

          karmienie piersią, bezpieczeństwo, tworzenie ogniska domowego, uczenie świata... jeśli ta kobieta opuści dziecko, będzie to skandalem i szczerze? Do zgłoszenia do odpowiedniego urzędu do pozbawienia rodzicielstwa. Ona mówi, że zna kobiety, które mają dzieci i łączą bycie matką... TJA, chyba dzieci 20-letnie... każda matka, która zostawi dziecko poniżej 12-13 roku życia to nie matka...

          • 4 5

          • tak najlepiej przykuc babe kajdanami do pralki

            tylko łańcuch dlugi zeby mogla dojsc do garów

            • 4 4

      • i wez kredyt?

        • 3 5

    • również się zgodzę z przedmówcą...

      śmigam 2/2 I dla moich małolatów to jest mega rozłąka...ciekawe jak tam z psychiką u dzieci 'tracącą' mamę na kilka miesięcy....

      • 5 1

    • Zgadzam się z kolegą

      Też mam krótkie kontrakty i nie wiem komu przez te 6 tygodni ciężej: mi czy żonie, która przez ten czas zajmuje się domem z dwójką dzieci

      • 33 2

  • moja koleżanka robiła tak rok na statku geodezyjno/wiertniczym (7)

    Ona sama - a w koło sami napaleni faceci ;)))))))))

    • 32 18

    • Też pływałam ponad 3 lata z samymi facetami

      Może to nie jest powód do dumy ale okoliczności same powodują, że jedyną rozrywką jest tarło i to praktycznie z 1/4 załogi. A obecnie jestem szczęśliwą mamą i żoną kogoś kogo poznałam zupełnie w innych okolicznościach :)

      • 5 4

    • (4)

      też tak miałam i sporo skorzystałam ;)

      • 12 4

      • Wymien chociaż jakie to korzysci wynioslas ze slużby na statku? (3)

        • 2 1

        • (2)

          komplet : ręczników, sztućców, pościeli,nie mówiąc o środkach czystości.

          • 22 0

          • Nie. To sa korzysci z pracy w restauracji a nie na statku.

            • 3 0

          • Małego Brajana

            • 15 3

    • no i? coś w tym dziwnego czy złego? wolała byś być zamiast niej, i żeby nikt się na ciebie nawet nie spojrzał?

      • 13 7

  • jedyną piękną

    • 1 0

  • Tatuaże. Czy Pani (7)

    ma tatuaże? Każda prawdziwa marynarka wszak musi je mieć!

    • 25 29

    • Jestem marynarzem ale tatuaży nie mam. Jak mnie pytają dlaczego odpowiadam "a widziałeś naklejki na Ferrari?" Od 20 lat pływam i niestety nie podzielam Pani entuzjazmu. Obecnie pływanie nie jest tak fajne jak kiedyś.

      • 3 0

    • marynarka? (1)

      • 12 0

      • a cos sie nie podoba meska szowinistyczna ...

        • 1 2

    • Kobieta przcujaca we flocie może miec tatuaże. Dlaczego nie? (1)

      Tylko w odrożnieniu od zalogi meskiej nie na rekach a na pupie.

      • 8 1

      • Róże wiatrów żeby wiadomo było gdzie celować, z przodu też

        • 3 2

    • Ładna lalunia na przedramieniu z kotwica

      • 0 0

    • musi być kotwica :)

      • 8 0

  • SMT (9)

    - zapraszam do firmy majacej biura w Spot nazywajacej sie SMT. zakldam ze bedac normalnym psychicznie to po polrocznym kontrakcie schodzisz ze statku jako wrak umyslu i trzeba duzo czasu na ladzie aby dojsc do siebie . stare statki i mobing to norma ! zostaja tam ludzie o specyficznej psychice czesto zastraszeni i w sytuacji zyciowej bez wyjscia .

    • 18 3

    • Zaliczyłem kontrakty we wszystkich tych kompaniach , agencjach swojego czasu Smt, Polmarine, Chipolbrok, Baltyk i Oceany, wszystko jest kwestia podejcia jak się człowiek nastawi, ale za każdym razem słyszałem co do opinii o firmie, że to już stare czasy, wiele się zmieniło od tamtych czasów, kiedyś tak było teraz jest inaczej, heh

      • 0 0

    • "w Spot" czyli w Sopocie (5)

      zgadzam się tam niestety ze wzglądu na wysokie zarobki u Norwegów jest duży mobing i traktują bardzo słabo załogi.

      • 3 0

      • Chamstwo to sam widzialem pracujac kiedys na statku norweskiej (4)

        kompanii NCL. Norwescy oficerowie po kryjomu lajdaczyli sie z amerykanskimi babami pracujacymi w zalodze hotelowej. A ja pracowlem w silowni i jak po wachcie wyszedlem na gorny poklad to dostalem ostrzezenie ze nastepnym razem ukaraja mnie potraceniem z zarobkow. Nie wolno bylo zalodze maszynowej kontaktowac sie i w ogole pokazywac sie pasazerom(kom). Norwedzy maja jednak pogiety dekiel i takze sa falszywi i klamliwi. Po dwoch miesiacach zrezygnowalem z pracy u nich i zszedlem ze statku w Miami.

        • 4 1

        • (1)

          A ja byłem wrecz zachęcany przez kapitana do wychodzenia po pracy do pasażerów, rozmowy z nimi, korzystania z baru na koszt firmy. Ale prawda jest, że mogliśmy figlować tylko z załogą. Wszelkie flirty z pasazerkami były zakazane. Jedliśmy oczywiście w tych samych knajpach co pasażerowie.

          • 0 0

          • ale tu pisał motorzysta a nie oficer i to pokładowy

            • 2 0

        • Dlatego lubili faszystow.
          Do dziś czerpią z ich pomysłów.
          Zaklamany naród

          • 2 1

        • "Pogięty dekiel" mają też Duńczycy. Gorsi od Norków.

          • 2 0

    • nie bez powodu nazywają ich

      stutthof, majdanek, treblinka

      • 0 0

    • Byłem kiedyś na chłodniowcu ze Star Reefers z luźmi, którzy uciekli z SMT. Mówili, że skrót SMT znaczy Szykuj Matko Trumnę.

      • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Pracodawcy w Trójmieście

Forum

Najczęściej czytane