• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ciekawe zawody: Projektant gier planszowych

Agnieszka Śladkowska
6 sierpnia 2020 (artykuł sprzed 3 lat) 
Michał Szewczyk uwielbia swoją pracę. Dzięki niej może nadal z dziecięcym optymizmem i ciekawością patrzeć na otaczający świat. Michał Szewczyk uwielbia swoją pracę. Dzięki niej może nadal z dziecięcym optymizmem i ciekawością patrzeć na otaczający świat.

W dzisiejszym odcinku cyklu "Ciekawe zawody" rozmawiamy z Michałem Szewczykiem o zawodzie projektanta gier. Czy wiesz, że rynek planszówek w Polsce rozwija się tak dynamicznie, że niedługo możemy aspirować do pozycji lidera w Europie? W ubiegłym miesiącu o pracy terapeuty par rozmawialiśmy z Kamilą Szyntar. Kolejny wywiad już za miesiąc.



Kiedy w twoim życiu pojawiły się planszówki?

Michał Szewczyk: - Na pewno musiałbym cofnąć się do czasów dzieciństwa. Pamiętam nawet gry, które dostawałem jako dziecko. Wzbudzały moje większe zainteresowanie, niż wchodzące w tamtym czasie gry video, do których jakoś nie miałem zacięcia. Ale planszówki to nie było też coś, co mnie rzucało na kolana, ot, jak wiele osób w tym wieku byłem ciekawy świata. Gry z naszego dzieciństwa niewiele mają wspólnego z tymi, które teraz tworzymy. Trudno o wielkie emocje przy tradycyjnych grach polegających na turlaniu kostką, gdzie gracze poruszają się "od startu do mety". Taki przełom nastąpił u mnie, gdy miałem 15-17 lat. Zobaczyłem u znajomych nowoczesną grę planszową, z prawdziwego zdarzenia. Zacząłem częściej grać. Do tego zbiegło się to z moim zaangażowaniem w harcerstwo. Dzięki wymyślaniu gier w terenie, tworzeniu reguł nabywałem swoje pierwsze doświadczenia w tym kierunku.

Zdecydowałeś się na studia kierunkowe? Są w ogóle takie związane z tworzeniem gier?

- W 2013 roku w Bydgoszczy na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego powstał kierunek studiów Humanistyka 2.0. Jest to uczelnia, która jako pierwsza wykorzystuje na taką skalę gry oraz grywalizację na poziomie uczelni wyższej. Ja jednak wybrałem bezpieczniejszą, bo nie tak wąską ścieżkę, i studiowałem zarządzanie i marketing. W tamtym czasie byłem też przekonany, że mam większy talent do promowania gier niż do ich tworzenia. Dlatego ostatecznie do świata gier wszedłem właśnie od strony marketingu, a nie tworzenia. Bardzo szybko jednak okazało się, że w mojej firmie praca tych działów jest bardzo powiązana. To właśnie marketing dostaje pierwszy informacje z rynku, dzięki czemu uczestniczy w tworzeniu i ulepszaniu produktów, bo wie, czego oczekują klienci, czyli gracze. Dzięki temu nauczyłem się patrzeć na gry szerzej. Na to, czego ludzie szukają, co im sprawia przyjemność, ale też, co proponuje rynek, który bardzo szybko się rozwija. Do tego zrozumiałem, że tworzenie gier to nie jest zadanie dla jednej osoby, ale praca zespołu. Ostateczny produkt powstaje po niejednej burzy mózgów, w której biorą udział osoby z różnych działów.

I po jednej z takich burz zdecydowałeś się przejść bliżej tworzenia, a nie promowania?

- Mniej więcej. Jedną z pierwszych gier, na której ostateczny wygląd miałem wpływ, to "Sprytna Ośmiornica". Wtedy poczułem, że tworzenie jest dla mnie, że mogę wnieść do tego etapu coś wartościowego. I tak od nieco ponad roku zajmuję się tworzeniem gier dla dzieci.

Mam wrażenie, że gry cieszą się coraz większym zainteresowaniem, czy potwierdza to wasza sprzedaż?

Wykonujesz pracę, którą planowała(e)ś, wybierając swoją edukację?

- Oj tak. Rynek gier planszowych przeżywa renesans od kilku lat. Rok do roku notuje kilkunastoprocentowy wzrost wartości. Widać to także po targach, które chętnie odwiedza coraz większa liczba osób. W końcu Polska przy takim wzroście może niedługo aspirować do bycia liderem branży w Europie.

Czy to znaczy, że jest więcej pracy dla projektantów gier i łatwiej wejść do tego zawodu?

- Tak, są też dwie drogi, które można obrać. Jedna taka, na którą ja się zdecydowałem, czyli praca w organizacji, która tworzy gry, i druga - freelancerska.

Kto może tworzyć gry?

- Każdy, kto ma w sobie dziecięcą ciekawość świata. W świecie gier planszowych bardzo znany jest przypadek Reinera Knizia, niemieckiego matematyka, który całkowicie zaangażował się w tworzenie gier, wydał ponad 700 tytułów. Na ten moment droga freelancerska daje dużo więcej możliwości niż kiedyś. Popularne stały się np. platformy crowdfundingowe, na których można zbierać budżet umożliwiający wydanie gry.

Co powinniśmy zrobić, jeśli chcemy wydać własną grę, a nie pracujemy w wydawnictwie?

- To zależy od naszego przygotowania i możliwości technicznych. Tak jak mówiłem, dla mnie tworzenie gry to proces bardzo zespołowy. Jeśli chcemy jednak przygotować go w dużej części samodzielnie, wiele zależy od tego, ile jesteśmy w stanie zrobić bez wsparcia innych. Jeżeli posiadamy pomysł i nic poza tym, to musimy pamiętać, że takich osób jest bardzo wiele. Żeby zweryfikować nasz produkt, będzie potrzebny prototyp. Dzięki niemu będziemy mogli zasięgnąć opinii osób, do których nasza gra byłaby kierowana. Kiedy mamy już wnioski i model, możemy dopracować naszą grę i pokusić się o bardziej profesjonalny model. Możemy na tym etapie poszukać firm, które zajmują się wydrukowaniem całości lub elementów naszej gry. Sprawdzić, ile pieniędzy będziemy potrzebowali na jej wydanie. Dalej mamy dwie drogi. Możemy zgłosić się do wydawnictwa z pomysłem wydania gry lub zebrać na nią fundusze, np. dzięki wspomnianym portalom crowdfundingowym. Kiedy już wyprodukujemy naszą grę, to w zasadzie dopiero początek całego przedsięwzięcia. Musimy zadbać o dystrybucję, promocję, marketing. To jest plus opcji z wydawnictwem, bo to ono ma swoje sprawdzone kanały dystrybucji czy choćby katalogi produktowe i przyjmuje na siebie tę część obowiązków.

Dużo jest takich osób, które zgłaszają się do wydawnictwa z propozycją wydania swojej gry?

- Na pewno to się zdarza, ale trudno mi odpowiedzieć, czy często. Gdy w Treflu zorganizowaliśmy z jednym z naszych największych partnerów konkurs, w którym nagrodą było 50 tys. zł, a także wydanie gry swojego autorstwa do masowej dystrybucji, nadesłano do nas kilkaset prac. A poziom był tak wysoki, że do ostatecznej rundy weszło kilkadziesiąt projektów. Ale na pewno warto próbować. U nas każda osoba może liczyć, że jej pomysł zostanie omówiony i dostanie odpowiedź. Warto też pamiętać, że wydawnictwa mają swoją specyfikę, a nasza gra musi wpisać się w ich ofertę biznesową. Odezwanie się do wydawnictwa to nie jest jedyna droga, żeby wydać w nim grę. Dobrą okazją do rozpoczęcia tematu są targi i spotkania z grami planszowymi, można podejść i zostawić swój model, porozmawiać.

Ludzie nie mają obaw, że wydawnictwo skopiuje ich pomysł?

- Na pewno mają, ale nie słyszałem, żeby takie sytuacje miały miejsce. Wydawnictwa kierują się zasadami uczciwego wynagradzania autorów i szanują prawa autorskie.

Jak się wymyśla gry, są jakieś warunki sprzyjające, masz swoje sprawdzone metody na niemoc twórczą, kiedy brakuje pomysłów?

- Tak, jak w każdej pracy kreatywnej trudno zaszufladkować ten proces. Większość twórców przyznałaby, że pomysły najczęściej powstają dzięki temu, co widzimy dookoła w różnych, bardzo prozaicznych, codziennych czynnościach. Jak prysznic czy wyjście po zakupy.

Ile można zarobić na tworzeniu gier?

- To zależy. Chociażby od tego, ile ktoś tych gier projektuje, jak są dobre, jaką mają siłę przebicia. Jeśli mamy do czynienia z youtuberem pokazującym gry, który ma kilkadziesiąt tysięcy followersów i zdecyduje się wydać swoją grę, to jego wejście na rynek będzie prostsze. Podobnie trudno podać kwotę na etacie w organizacji. Jest to zależne od wielu czynników, takich jak choćby poziom stanowiska w organizacji czy dokładny zakres obowiązków.

Czy ta praca ma minusy?

- To zależy od percepcji, dla mnie nie ma. Uwielbiam swoją pracę. Jeśli się jednak dłużej zastanowić, to może ta sezonowość. Rynek gier jest zależny np. od świąt. Wtedy nie ma przestrzeni na pracę kreatywną, terminy się piętrzą, a my skupiamy się głównie na działaniach technicznych.

A co w tej pracy daje największą satysfakcję?

- Na pewno świadomość, że to, co tworzę, daje radość, pomaga w rozwoju emocjonalnym, rozwija przez zabawę, ale też zbliża do siebie rodziny. Piękne jest, gdy widzisz ludzi zadowolonych z grania w twoją grę. Tworząc grę, zawsze pamiętam, że ona ma się podobać nie tylko dzieciom, ale też rodzice muszą się przy niej dobrze bawić. W końcu to oni dokonują decyzji zakupowych. Chcemy, żeby gra była regrywalna, czyli żeby dzieci i rodzice sięgali po nią wielokrotnie, a nie spełniała rolę stopera na książki.

Jakie cechy powinien mieć projektant gier, żeby sprawdził się w tym zawodzie?

- Musi czerpać radość z tworzenia, lubić gry planszowe, umieć patrzeć na świat oczami swoich graczy. Ważne, żeby potrafił zorganizować sobie pracę, co nie zawsze jest proste dla osób kreatywnych. Do tego trzeba być pozytywnie nastawionym i otwartym na opinie innych. Wszystkie osoby, które znam w tym zawodzie, to prawdziwi pasjonaci, którzy kochają to, co robią.

Trójmiejski rynek pracy to różnorodność i ciągłe, dynamiczne zmiany. Ciekawe, niszowe profesje i zawody, które w chwilę zdobywają popularność. Chcemy pokazać czytelnikom nie tylko warte poznania profesje, ale także niezwykłych ludzi, którzy z pasją opowiadają o swojej pracy. Temu ma służyć cykl wywiadów "Ciekawe zawody".

Miejsca

Opinie (24) 6 zablokowanych

  • Brawo Michał ! (1)

    Pozdrowienia od dawnego nauczyciela informatyki!

    • 20 0

    • Z XLO ;)

      • 0 0

  • Brawo! (1)

    Zazdroszę Panu pracy!
    i gratuluje osiągnięć na tym polu

    • 18 0

    • Nie ma to jak rozwijanie pasji

      • 0 0

  • Uwielbiam gry planszowe

    • 6 0

  • Cieszę się, że planszówki stają się popularne (1)

    Granie na żywo jest lepsze niż online

    • 5 0

    • Zarówno gry planszowe i gry na kompa są super

      • 0 0

  • Pograłbym sobie (7)

    w grę strategiczną, epickie walki i jednocześnie proste zasady, żeby nie było nadmiernego skomplikowania rozgrywki. Coś takiego, czym jest komputerowe Hearthstone w świecie gier karcianych.
    Istnieje w ogóle taka planszówka, prosta i jednocześnie z epickimi starciami? ;)

    • 4 0

    • Karcianki (2)

      Pojedynkowych gier karcianych jest trochę do wyboru. Może na początek KeyForge? Jest po polsku, nie trzeba kupować mnóstwa kart, a zasady nie są bardzo skomplikowane. Ktoś, kto zna Hearthstone'a na pewno bez problemu da sobie radę. Poszperaj w necie, jeśli chcesz więcej szczegółów ;)

      • 0 0

      • (1)

        Dzięki, ale HS podałem tylko jako odpowiednik w świecie gier karcianych, chodziło mi o jakieś planszówki strategiczne, armie, wojna, pot, krew i łzy ;)

        • 0 0

        • Gra o tron

          W wersji planszowej. Super. Najlepsze są interakcje pomiędzy graczami.

          • 2 0

    • Istnieje (1)

      Blood Rage polecam, dodatkow Guards!Guards! (niestety wydanie tylko ang), Świat Dysku :) znajdzie się pewnie więcej tytułów ale te są moje ulubione.

      • 0 0

      • Dziękuję, obczaję to Blood Rage. Btw, Świat Dysku i Straż! Straż! to świetna sprawa ;)

        • 0 0

    • Spróbuj tych: (1)

      Star Realams - klimat sf,
      Hero Realams - podobna mechanika, klimat fantasy

      • 0 0

      • Dziękuję, obadam również

        • 0 0

  • Fajny wywiad :)

    Pozdrowienia dla Ciebie i całej ekipy BiR! :)

    • 5 0

  • Planszówki to super hobby, ale... (2)

    Akurat Trefl to moim zdaniem wydawca mało interesujących gier planszowych. Rzuć kostką, rusz się tyle pól ile pokazuje kostka. Cieżko nazwać grami ich produkty. Zero fajnych decyzji podczas gry (dla dzieci też można zaprojektować ciekawą grę). To raczej zabwaki na marketowe pólki, albo kolejne iteracje grzybobrania i mechaniki roll&move. Czasem wydadzą jakąś gierę do piwka typu "5 Sekund " i "Kim jest Janusz?".
    Naprawdę zaskoczony jestem, że pracują w Treflu jacyś projektanci gier. Panu Michałowi życzę powodzenia!

    • 6 0

    • Re

      Jeszcze nas Trefl zaskoczy jakaś petardą.
      Co chwile zatrudniają grafików itp. na Trójmiasto pełno ogłoszeń.
      Coś tam się musi dużego dziać :)

      • 2 1

    • Przy grze Kim jest Janusz...

      13 osób, włącznie ze mną płakało że śmiechu. I to bez piwka.

      • 0 0

  • A czemu nie piekarz,kafelkarz

    • 2 0

  • No dobra, ale w tych tekstach nie podajecie najważniejszego.

    Ile dany delikwent konkretnie zarabia, netto.
    Wszędzie tylko takie pitu pitu że nieźle, że cośtam.

    • 2 0

  • O, Michał!

    Pamiętam jak w gimnazjum potrzebował zaledwie 3 minut aby wstać, umyć się, coś zjeść i dobiec na trolejbus do szkoły. Istny wirtuoz, nie tylko gier planszowych :)

    • 2 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Pracodawcy w Trójmieście

Forum

Najczęściej czytane