• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Trasy koncertowe sposób na pracę i życie Krzysztofa Paciorka

Agnieszka Śladkowska
24 listopada 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
W trasie z zespołem Touche Amore w Rosji 2014r. W trasie z zespołem Touche Amore w Rosji 2014r.

Jeden z niewielu tour managerów w Polsce. Z wykształcenia nauczyciel historii, sześć lat temu zdecydował się zmienić swoją drogę zawodową i założył firmę, która zajmuje się wsparciem technicznym i logistycznym tras amerykańskich zespołów. Krzysiek Paciorek opowiada o życiu w trasie, które bardzo różni się od powszechnych wyobrażeń.



Agnieszka Śladkowska: Nauczyciel historii jeżdżący w trasy z zespołami muzycznymi to chyba rzadkość?

Krzysiek Paciorek: - Jak u wielu moich rówieśników, moje wykształcenie rzeczywiście nie współgra z tym, co robię zawodowo. Jestem przedsiębiorcą prowadzącym jednoosobową działalność gospodarczą - dumnie mówiąc firmę. Wynajmuję samochody i sprzęt zagranicznym zespołom, które przyjeżdżają na trasę koncertową do Europy. Jednak przede wszystkim jestem tour managerem, czyli wolnym strzelcem do wynajęcia przez zespół. W czasie studiów zacząłem organizować koncerty w Klubie Muzycznym Ucho w Gdyni, poznawałem agencje koncertowe, tour managerów, którzy przyjeżdżali z zespołami do Gdyni. Zaczęło mnie interesować, jak wyglądają takie trasy od strony logistycznej i sześć lat temu postanowiłem się o tym przekonać na własnej skórze.

To zdradź, jak wygląda życie w trasie

- Wbrew pozorom dość rutynowo i nudnawo, znacznie odbiega od stereotypowych wyobrażeń ludzi z zewnątrz. Im mniej niespodzianek, tym lepiej. Pierwszy się budzę, ostatni idę spać. Do tego w skrócie jestem człowiekiem od czarnej roboty.

Zaskoczyłeś mnie. Liczyłam na więcej ciekawostek. Czym dokładnie zajmuje się człowiek od czarnej roboty?

- Wszystkim! W związku z tym, że pracuję raczej z mniejszymi zespołami, to najczęściej pełnię trzy role i jestem jedyną osobą wspierającą zespół w trasie. Jestem kierowcą, tour managerem, sprzedaję płyty i koszulki w trakcie koncertu (co często jest głównym źródłem dochodu zespołów). Muszę załatwić każdą drobnostkę. Gitarzysta nie będzie się wykłócał z organizatorem, że zamiast obiadu dostaliśmy ryż z ketchupem. Rozwiązywanie problemów to moja praca, a artyści mają wejść na scenę i zagrać. Najgorsze są jednak lotniska. Odbierasz zespół i okazuje się, że zginęły trzy gitary, potem przez kilka dni ścigasz się z bagażem po Europie, bo w danym mieście jesteśmy z reguły niespełna 20 godzin. Dla mnie trasa zaczyna się miesiąc przed wyjazdem. Muszę skontaktować się z organizatorami koncertów, przekazuję im nasze wymagania techniczne i cateringowe, ustalamy szczegółowy harmonogram dnia, formę rozliczenia, sprawdzam na bieżąco liczbę sprzedanych biletów itp. Robię tzw. "tour book", który jest naszą biblią na następnych kilka tygodni. Zawiera ona wszystkie adresy, odległości między miastami, spotkania z prasą, noclegi, przeloty. W drodze dbam już o wszystko, od kwestii technicznych przez księgowość i spokój duchowy muzyków.

- Jednym z zadań tour managera jest rozstawienie stoiska z gadżetami i ich sprzedaż po koncercie - opowiada Krzysztof Paciorek. - Jednym z zadań tour managera jest rozstawienie stoiska z gadżetami i ich sprzedaż po koncercie - opowiada Krzysztof Paciorek.
A gdzie tu czas na hulaszcze życie muzyków?

- To nie są już lata 70., kiedy te wszystkie pikantne anegdoty powstawały. Hasło "sex drugs and rock and roll" gdzieś tam może funkcjonuje, ale ja się z nim nigdy nie zetknąłem. Teraz to się zdarza może przy młodych zespołach, które chcą się wyszaleć, są pierwszy raz w Europie, ale skala zjawiska jest raczej znikoma. Z zespołami, z którymi ja pracuję takie nocne imprezy z dziewczynami i piciem na umór nie są czymś pożądanym. Oczywiście zdarzają się pojedyncze akcje, kiedy przez kilka godzin próbuję dobudzić członka zespołu, który leczy trudy wczorajszego wieczoru, albo po całym mieście szukam innego, który zakochał się po koncercie. Pamiętaj też, że teraz ludzie przychodzą na koncert i mają duże oczekiwania, zespół musi być w formie. W modzie jest chodzenie na siłownię i cały ten zdrowy tryb życia. Dlatego teraz, po przyjeździe do klubu wiele zespołów szuka najpierw najbliższej siłowni zamiast baru.

Ile trwa jedna trasa?

- Przeciętnie od 16 do 21 dni. Choć na przykład w styczniu jadę na 35 dni. Czasem trafiają mi się kumulacje kilku tras pod rząd, że nie opłaca się wracać do domu, więc biorę hotel i śpię dwa dni, ładując akumulatory. Mój rekord to ponad 70 dni poza domem, 42 tysiące kilometrów przejechanych (bez zmiennika za kierownicą). Zdarzały się też takie lata, kiedy ponad 200 dni w roku spędzałem w trasie.

Bardzo mi to przypomina pracę marynarza

- Dokładnie. Mój tata jest marynarzem i już jakiś czas temu zauważyliśmy, że upodabniam się do niego. Jak wracam z trasy, pierwsze dwa tygodnie się przyzwyczajam. Muszę na nowo standardowo żyć: zafunkcjonować w związku, popłacić rachunki, odwiedzić rodziców, kiedy zaczyna mi być z tym dobrze, czas wyjeżdżać. Ale nie mogę narzekać. Robię to, co lubię. Jednak jest jedna kolosalna różnica między tymi zawodami: zawód marynarza wymaga większej wiedzy i przede wszystkim jest pożyteczny dla świata.

Jakie są najtrudniejsze momenty w pracy tour managera?

- Teraz odwołano mi trasę w grudniu i przez dwa miesiące nie będę mieć żadnego przychodu, a wysokie koszta stałe nie chcą maleć. Ten brak pewności jest chyba najgorszą częścią pracy. Okresy, w których oba samochody stoją na parkingu, sprzęt kurzy się w magazynie, nie ma żadnego zlecenia dla mnie, a zegar tyka. Albo robi się taki wysyp ciekawych ofert, że nie jesteś w stanie wszystkiego przyjąć na siebie i różne łakome kąski uciekają sprzed nosa. Czasem zdarza się, że mailuję z kimś i kiedy wszystko jest ustalone okazuje się, że skorzystał z kogoś tańszego. Poza tym jest to praca czysto fizyczna. Sześć, dziesięć godzin dziennie siedzisz za kierownicą, dźwigasz ten sprzęt, następnie do późna w nocy jesteś na nogach, znowu nosisz sprzęt, jedziesz do hotelu. Inni idą na piwo albo kładą się spać, a ty włączasz komputer, otwierasz excela i wypełniasz tabelki, przeliczasz pieniądze, segregujesz faktury. Kładziesz się na pięć godzin i od nowa to samo. Odpowiedzialność za dużą ilość cudzej gotówki.

Mówisz, że życie w trasie jest nudnawe, śpisz mało, do tego wykonujesz sporo czysto fizycznej pracy. Gdzie jest haczyk? Co sprawia, że lubisz to, co robisz i nie chciałbyś zajmować się niczym innym?

- Po pierwsze wolność, po drugie praca z przyjaciółmi, bo w większości znam te zespoły od lat. Jasne, obejmują mnie pewne zasady. Jestem odpowiedzialny za grupę ludzi, ich samopoczucie i pieniądze, reprezentuję ich zespół. Jednak wszystko opiera się na zaufaniu i wzajemnym szacunku. Są managerowie, z którymi muszę się rozliczać, ale nie mam dyrektora nad sobą i sztywnej atmosfery. Funkcjonujemy według różnych niepisanych zasad i ogólnej ludzkiej przyzwoitości. Jestem osobą, która potrzebuje tej wolności - jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało- i to był główny powód, dla którego podjąłem ryzyko pójścia na swoje. Raczej nie odnalazłbym się już w pracy na etacie.

Część pracy tour managera to przygotowanie sprzętu na miejscu koncertu Część pracy tour managera to przygotowanie sprzętu na miejscu koncertu
Ile można zarobić w takiej pracy?

- Można zarobić godnie. Tylko dochód jest nieregularny. Wszystko zależy od tego, co wynegocjuję i ile stanowisk skumuluję. Jeżeli całą trasę obsługuję swoimi samochodami, sprzętem i zajmuję się jeszcze produkcją, to jest bardzo dobrze. Ciężko jest mi uśrednić przychód, ale jak to w życiu, bywają tłuste miesiące, jak i te chudziutkie, kiedy nerwowo sprawdzasz stan karty kredytowej. Nigdy nie narzekam, bo zawsze może być gorzej.

Opinie (21) 3 zablokowane

  • Jeśli ktoś ma zawoód o tak kretyńskiej nazwie, to w ogóle nie myślę jak wyglada jego praca, bo mnie to nie obchodzi (2)

    • 12 53

    • Zacznij od: Kiedy ktoś ma pracę ... , dalej jest ok

      • 5 0

    • Jeśli Ciebie to nie obchodzi to zachowaj swoją opinię dla siebie.

      • 2 0

  • (6)

    Tym razem artykuł o gościu który zwyczajnie jeździ z zespołem. Do tego tak niszowych temat że zewnętrzny transport jest nie do przejścia bo budżet. Oj portalku, jak popytasz i poszukasz w branży to znajdziesz Polaków którzy są odpowiedzialni za produkcje na światowym poziomie. Takie, które jadą na 20 tirów i mają show niemal dzień w dzień.

    • 10 24

    • (3)

      Co nie zmienia faktu, ze jest to pomysl na biznes. Skala nie jest moze duza, ale na jednosobowa firme w zupelnosci starcza.

      • 15 0

      • (2)

        No i zarabia w Euro, a nie tych platniczych polskich znaczkach pocztowych o wartosci siana.

        • 15 2

        • kompleksy leczyć a nie płodzić kulawe komentarze

          • 6 4

        • tak jest, Polska wstała z kolan, ale złotówa ma wartość śmieciową , eheheheeh

          • 0 0

    • Przecież to jest właśnie zewnętrzny transport

      • 4 0

    • wejdź na pudla , tam jest światowy poziom

      • 2 0

  • Bardzo fajny pomysl na zycie i zarobek. Gratuluje odwagi i samozaparcia.

    • 33 2

  • (1)

    Pacior życzę powodzenia no i nie zapominaj, że Tylko Arka Gdynia :)

    • 23 3

    • Haha.arkowiec. Dziekujemy za info. Nastepnym razem przywitamy go godnie jak pojawi sie na naszym terenie ten wstretny brodacz.

      • 0 22

  • coś tutaj ten gostek ściemnia - jak może być w trasie 35 dni w styczniu (2)

    skoro styczeń ma tylko 31 dni?

    • 7 16

    • dzięki, Colombo!

      • 5 0

    • Wyjeżdża w styczniu, w trasie będzie 35 dni,
      fakt, że to trudne do odgadnięcia

      • 11 1

  • czyli ile? bo dla każdego "godnie" oznacza inny standard ;) (1)

    "- Można zarobić godnie."

    • 1 10

    • Może robić zakupy w Biedronce bez paczenia na ceny i ma wszystkie Świeżaki.

      • 30 0

  • No czekam na wywiad z Tobą na Pudelku! :D

    • 7 0

  • Pozdro Pacior

    Super,ze robisz to co lubisz i nie brakuje Ci odwagi!

    • 4 0

  • Aaa

    Ps:a XLO musi sobie radzic bez Ciebie;)

    • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Pracodawcy w Trójmieście

Forum

Najczęściej czytane